Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Motyka: Nie potrafię żyć bez futbolu. Bez niego odczuwam pustkę

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
- Jeśli „Biała Gwiazda” wystartuje tak, jak w lutym, to możemy mieć nawet mała nadzieję, że dogoni pierwszą ósemkę i w rundzie finałowej będzie grała w grupie mistrzowskiej. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że trzeba mieć jednak z tyłu głowy cały czas i ten gorszy scenariusz, że punktów nie będzie, a drużyny ze strefy spadkowej na pewno będą robiły wszystko, co w ich mocy, żeby się uratować - mówi były piłkarz m.in. Wisły Kraków Marek Motyka.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Coraz bliżej jest do wznowienia rozgrywek w ekstraklasie, również w I i II lidze. Jak pan przyjął informację, że w Polsce przynajmniej w tych trzech ligach sezon zostanie dokończony?
- Bardzo się ucieszyłem, bo jak bez futbolu nie potrafię żyć. Przez brak piłki, meczów odczuwam ogromną pustkę. Najważniejsze, że wszystkie rozstrzygnięcia zapadną na boisku, a nie przy zielonym stoliku.

- Z taką sytuacją, gdy przez prawie dwa miesiące nie było normalnych treningów, trenerzy jeszcze nie mieli do czynienia. Jak to pana zdaniem wpłynie na formę poszczególnych drużyn?
- Wszyscy jadą na tym samym wozie. Wszyscy mają takie same szanse. Nie ma co się jednak oszukiwać, forma zawodników na początku nie będzie najwyższa. Pozostaje pytanie, komu uda się ją najszybciej wypracować. Zawodnicy ćwiczyli w domach, więc może z taką dyspozycją fizyczną nie jest jeszcze najgorzej. Łagodnym okiem trzeba będzie jednak spojrzeć na ich formę piłkarską. Myślę, że ona na początku będzie daleka od optimum, będzie budowana dopiero meczami. Trzeba się do tego dostosować. Kto zrobi to najszybciej, będzie wygranym w tej całej trudnej sytuacji.

- Wyniki pańskim zdaniem mogą być zaskakujące? Przykładowo Wisła Kraków wystartowała bardzo dobrze, była najlepszą drużyną początku roku, nie przegrała ani jednego meczu. Przerwa może to zmienić?
- Wiadomo, że jestem wiślakiem i Wiśle życzę jak najlepiej. Dlatego zastanawiam się mocno, jak to wszystko będzie wyglądało po wznowieniu rozgrywek. Wisła rzeczywiście grała w pierwszych tegorocznych meczach rewelacyjnie, imponowało formą, rozmachem, ładnymi bramkami, a przede wszystkim bardzo dobrymi wynikami. Szybko opuściła strefę spadkową, ma tylko sześć punktów straty do pierwszej ósemki. Pytanie, jakie trzeba teraz postawić, to czy będzie w stanie odrobić te straty w zaledwie czterech meczach, które zapowiadają się na ekstremalnie trudne. Jeśli „Biała Gwiazda” wystartuje tak, jak w lutym, to możemy mieć nawet mała nadzieję, że dogoni pierwszą ósemkę i w rundzie finałowej będzie grała w grupie mistrzowskiej. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że trzeba mieć jednak z tyłu głowy cały czas i ten gorszy scenariusz, że punktów nie będzie, a drużyny ze strefy spadkowej na pewno będą robiły wszystko, co w ich mocy, żeby się uratować. Wiśle będzie też o tyle trudniej, że nie będzie mogła liczyć na wsparcie kibiców, a w jej przypadku to był ogromny atut, bo przecież wszyscy wiemy, jak fani licznie przychodzili na mecze. Piętnaście tysięcy na trybunach to był standard, a prócz korzyści finansowych, był też wspaniały doping, który w wielu meczach wprost niósł piłkarzy do zwycięstwa. Plusem jest natomiast to, że mimo pandemii, w Wiśle zrobiło się spokojniej po tym, jak Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski już formalnie przejęli klub. Wyprowadzanie klubu na prostą pewnie jeszcze trochę potrwa, przez koronawirusa będzie trochę trudniej, ale najważniejsze, że w wiślackiej rodzinie wreszcie zapanowała zgoda. Cieszę się, że osiągnięto porozumienie z Towarzystwem Sportowym, bo ja nie zapomniałem, że pan Rafał Wisłocki też miał swój wkład w uratowanie klubu i bolało mnie, że są spory. Teraz jest już jednak pod tym względem o wiele lepiej, a sam to odczułem na własnej skórze, gdy w tak trudnej sytuacji klub zwrócił się do mnie i innych oldbojów z zapytaniem, czy nie potrzebujemy pomocy. A przecież przypomnę tylko, że za rządów poprzedniej ekipy wyrzucono nas z bocznego boiska, na którym wcześniej rozgrywaliśmy mecze w lidze oldbojów. Choćby te dwa przykłady pokazują, jaka zmiana zaszła w klubie. My w tej sytuacji czujemy się zobowiązani i też chcemy Wiśle pomóc na miarę swoich możliwości.

- Wracając do sportowych aspektów, to zarówno trener Wisły Kraków Artur Skowronek, jak i np. Paweł Brożek przestrzegają, żeby nie tracić czujności, bo utrzymanie nie jest jeszcze zapewnione, że droga do tego daleka i wyboista.
- To bardzo dobre podejście. Mówiłem, że kluby, które są pod kreską, będą walczyć do upadłego. ŁKS zmienił trenera, Korona zrobiła to jeszcze przed przerwaniem rozgrywek, w Arce jest nowy właściciel i trener. A Wisłę czekają teraz przecież mecze z mistrzem i wicemistrzem Polski. Kolejne mecze z Rakowem i Arką też będą niezwykle trudne. Dobrze zatem, że w drużynie jest świadomość powagi sytuacji. Cieszę się, że zawodnicy czują odpowiedzialność za zespół, co zresztą pokazywali przez ostatni czas na różne sposoby. Oby teraz przełożyło się to na tak dobre wyniki, jak przed przerwaniem rozgrywek. Z całego serca tego Wiśle życzę, bo jej miejsce jest w ekstraklasie.

- Rozgrywki skończą się w lipcu. Jak pana zdaniem futbol w Polsce będzie wyglądał gdy pandemia kiedyś się skończy?
- To trudne, ale ciekawe pytanie. Kluby miały szereg sponsorów. Wielu z nich mocno ucierpiało z powodu pandemii. Wiadomo, jakim ciosem dla gospodarki jest pandemia i wszystkie obciążenia z nią związane. Nie wiadomo czy życzliwi ludzie teraz tak chętnie będą wykładali pieniądze na futbol, skoro muszą w pierwszym rzędzie walczyć o przetrwanie swoich firm. To samo dotyczy w wielu przypadkach samorządów, które też w różnym stopniu w różnych miastach pomagały swoim klubom. To może być bardzo duży problem dla tych ostatnich. Może to znacząco wpłynąć na ich organizację, na wysokość kontraktów w nowych sezonach. Może to jednak pójdzie i w tę stronę, że bardziej będzie się szanowało swoich wychowanków, więcej z nich będzie dostawało szansę pokazania się w lidze. Jeśli kluby będą miały ograniczone możliwości finansowe, to być może nie będą tam mocno rozglądały się za zagranicznymi zawodnikami. Śledzę, jak to wygląda w innych, mocniejszych ligach i tam też widać, że są duże problemy. Dzisiaj tak naprawdę nie odpowiemy w pełni na pytanie, jak to wszystko będzie wyglądało po pandemii. My dzisiaj nawet nie wiemy przecież, czy liga po jej wznowieniu zostanie dokończona. Bo co się stanie, jeśli po rozegraniu kilku kolejek okaże się, że np. w jednej drużynie jest kilku piłkarzy zakażonych? Co wtedy z dalszymi meczami, z tabelą, ze wszystkim. Oby się tak nie stało, ale taki scenariusz też trzeba brać pod uwagę. Na pewno zawodnicy będą musieli być izolowani po restarcie rozgrywek, ale przecież nie da się tego zrobić tak w stu procentach. Zresztą to jest szerszy problem, on nie dotyczy tylko ekstraklasy, I i II ligi, bo zobaczmy, jakie jest zamieszanie w niższych ligach. Niby je zakończono, odwołano, ale teraz okazuje się, że niekoniecznie.

- Prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej Ryszard Niemiec twierdzi, że ostateczne decyzje dopiero zapadną.
- Wiem, że część klubów chce grać, inne nie. Nie zazdroszczę jednak władzom piłkarskim. Popatrzmy, jakie jest zamieszanie w III lidze, gdzie o awans biją się Hutnik z Motorem, ile jest interpretacji regulaminów. A przecież w tej grupie są jeszcze Wólczanka Wólka Pełkińska i Korona II Kielce, które mają raptem jeden i dwa punkty straty i w tych klubach też nie są zachwyceni, że losy awansów mają rozstrzygać się przy zielonym stoliku, a nie na boisku. W niższych ligach jest zresztą podobnie. Dlatego ja się nie dziwię, że prezes Ryszard Niemiec przynajmniej zastanawia się nad wznowieniem rozgrywek również w niższych ligach. Oczywiście wiemy, że muszą być zachowane wszelkie środki ostrożności i tak na dobrą sprawę nie wiadomo, czy to w ogóle będzie możliwie. Myślę jednak, że prezes chce przede wszystkim, żeby wszystko odbyło się po prostu sprawiedliwie, najlepiej na boisku, żeby jak najmniej drużyn było pokrzywdzonych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marek Motyka: Nie potrafię żyć bez futbolu. Bez niego odczuwam pustkę - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski