MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marek Motyka: trafiłem idealnie ze składem

JERZY FILIPIUK
II LIGA PIŁKARSKA. - Cieszę się, że trafiłem idealnie ze składem - mówił po zwycięskim (2:1) meczu ze Zniczem w piątek w Pruszkowie trener Garbarni Kraków Marek Motyka.

Nowy szkoleniowiec "Brązowych", ustalając skład zespołu, wyszedł z założenia, że da szansę rehabilitacji tym graczom, którzy sześć dni wcześniej doznali klęski w Krakowie w spotkaniu z Unią Tarnów 1:4. Dlatego m.in. ponownie w bramce stanął Robert Widawski (a nie mający kłopoty zdrowotne już za sobą Martin Szwiec, który siedział na ławce rezerwowych), a na lewej obronie ponownie zagrał nominalny pomocnik Krzysztof Kalemba.

- Młodzieżowiec w bramce dał mi większe pole manewru. Nie mam nic przeciwko Szwiecowi, będzie nadal brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Zacząłem jednak swą pracę w zespole od wystawienia Widawskiego. Na razie broni on. Jeśli nie będzie podstaw do zmiany, to Szwiec musi czekać na swą szansę. A jest jeszcze Adrian Jękot, który świetnie się spisał w meczu piątoligowych rezerw ze Słomniczanką - tak trener Motyka ocenił sytuację w bramce Garbarni.

- Kalemba w meczu ze Zniczem miał początkowo duży problem, bo atakowali go szybcy skrzydłowi. Drżałem z tego powodu, gdyż Krzysiek ze swoimi warunkami fizycznymi nie jest zbyt szybki, ale potem radził sobie lepiej. Świetnie współpracował z nim Kamil Rado, bardzo dobrze asekurowali go stoperzy. Kalemba był nieoceniony przy stałych fragmentach gry w pojedynkach główkowych z rywalami - podkreślał krakowski szkoleniowiec. Ciekawe, na kogo postawi, gdy z kontuzją upora się dotychczasowy "etatowiec" na lewej obronie Paweł Byrski.

Z czterech goli, jakie ma w dorobku Garbarnia, aż trzy są autorstwa Mateusza Brozia. W meczach z Siarką w Tarnobrzegu (1:1) i z Unią Tarnów w Krakowie (1:4) uzyskiwał prowadzenie dla krakowskiego zespołu, a w spotkaniu ze Zniczem zapewnił mu zwycięstwo. W Pruszkowie mógł się pokusić nawet o kolejne gole, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem i trafił w słupek. - Był naszą najjaśniejszą postacią w piątkowym meczu, brał ciężar gry na siebie, dogrywał piłkę kolegom, był bardzo aktywny, świetnie przygotowany - chwalił snajpera trener Motyka.

II-ligowy debiut (w ostatnim kwadransie spotkania) zaliczył w piątek środkowy pomocnik, 25-letni Piotr Wajda, który jeszcze w ubiegłym sezonie grał w IV-ligowym Orle Piaski Wielkie. Zastąpił on Marcina Siedlarza, występującego jako "podwieszony" napastnik (za Broziem). - To była typowa zmiana, żeby dać zawodnikowi okazję do pokazania się. Wszyscy w zespole są traktowani równo, nie ma "świętych krów". Gdy dokonywałem zmiany, wynik wisiał na włosku, ale dałem Wajdzie szansę, żeby przyczynił się do utrzymania wyniku i czuł się dowartościowany - przekonywał szkoleniowiec "Brązowych", który był też bardzo zadowolony z postawy Tomasza Metza (po raz drugi wyszedł na boisku w podstawowym składzie i zaliczył cały mecz): - Zagrał w środku pomocy. To był strzał w dziesiątkę. Grał rewelacyjnie.

Trener Motyka przyznał jednocześnie, że żaden z jego graczy nie może się poczuć zbyt pewnie i być przekonany, że po udanym występie w danym meczu ma już "zaklepane" miejsce w składzie. Każdy zawodnik musi na treningach udowadniać swą przydatność do gry w następnym spotkaniu. Wyjściowa jedenastka na sobotni mecz z Radomiakiem (na boisku Wawelu, początek o godz. 16) może się różnić od tej zwycięskiej z Pruszkowa. I nie tylko z racji tego, że Bartłomiej Piszczek będzie pauzował za żółte kartki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski