Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Nawara działanie na rzecz mieszkańców miał w genach

Mateusz Wyżga
Marek Nawara zmarł trzy lata temu
Marek Nawara zmarł trzy lata temu fot. archiwum
Wspomnienie. Dwukrotnie pełnił funkcję marszałka Małopolski, jako poseł reprezentował w Sejmie nasz region, ale nigdy nie był urzędnikiem, lecz zawsze twórcą – niezależnym, wytyczającym nowe ścieżki. Uznawany jest za jednego z głównych twórców samorządu.

Trzy lata temu zmarł pierwszy marszałek Małopolski Marek Nawara. To dobry moment, żeby spróbować zrozumieć fenomen człowieka, który współpracę i współdziałanie, a po roku 1989 samorząd, miał po prostu w genach.

To, że korzenie Nawarów nie sięgają hiszpańskiej Navarry – jest raczej oczywiste, ale być może rodzina ta przywędrowała na polskie i krakowskie ziemie wraz z królową Boną Sforzą.

Przywiozła ona bowiem ze sobą nie tylko włoszczyznę, ale i grupę rzemieślników, artystów oraz dworzan, którzy osiedli na podkrakowskich ziemiach. I właśnie z Batowicami od urodzenia, aż do śmierci związany był Marek Nawara, jeden z głównych twórców polskiego samorządu w odrodzonej Polsce.

W „Krzyżakach” pisał Henryk Sienkiewicz o ziemi podkrakowskiej: „Naokół były wsie gęste, dostatnie, przy nich sady pełne drzew owocowych, gaje lipowe, bocianie gniazda na lipach, a niżej ule ze słomianymi nakrywkami”. Pełny uznania dla kultury, higieny i gospodarności chłopów w Batowicach był miejscowy dziedzic Kazimierz Girtler. Przed blisko dwustu laty zanotował w pamiętniku pisanym na dworskiej werandzie, że tam już żelazka mają, gospodynie czyste, w białych czepkach. Wprost nazywał ich „chłopską szlachtą”.

Korzystne warunki gospodarcze, możliwość zarobkowania na ruchliwych traktach i w bliskim Krakowie pozwalały chłopom nie tylko na kierowanie synów do nauki rzemiosła w mieście. Jeszcze w XIX wieku Franciszek Nawara „syn rolnika” z okolicy Raciborowic studiuje w Uniwersytecie Jagiellońskim. Niektórzy osiadali w grodzie Kraka, pamiętając stare porzekadło niemieckie: „Powietrze miejskie czyni wolnym”.

Dają się wtedy zauważyć silne związki chłopstwa podkrakowskiego z mieszczaństwem krakowskim. Osiemnastowieczni batowiczanie Jan i Marianna Nawara, obdarzeni jedenaściorgiem dzieci, na kumów prosili nie byle kogo. Wśród nich był kustosz kościoła św. Floriana na Kleparzu Jan Fedorowicz i Wojciech Nawarski z Krakowa. Uszlachcona końcówka „Nawarski” wskazuje na awans społeczny krewniaka, który osiadł pod Wawelem.

Historia pozwala wydłużyć życie człowieka. Nawarowie dają się uchwycić w materiale źródłowym. Prezentuje się tam obraz członków elity wiejskiej, samorządowej i gospodarczej. Nawarowie współrządzili gromadą, byli wójtami, członkami sądu wiejskiego, jako kmiecie zawiadywali wielohektarowymi gospodarstwami, mieli po kilka koni i wołów. Na równi ze szlachtą byli grzebani w świątyni, zwyczajowo przy bocznym ołtarzu św. Małgorzaty, patronki parafii. W 1701 roku złożono tam szczątki pięcioletniej zaledwie Katarzyny Nawarzanki.

A niejaka „Nawarzyna z Dziekanowic Woytowa po nieboszczyku Wojciechu małżonku swoim dała 10 florenów” na kościół.

Dzięki zachowanym księgom metrykalnym możliwe jest cofnięcie genealogii Nawarów aż po połowę XVII wieku. Od 1641 roku do schyłku Polski szlacheckiej było w okolicy Raciborowic 91 osób o tym nazwisku. Nawarowie, poza Wójcikami, Sapetami, Nowakami i Wiatrami mogą się poszczycić udokumentowaną ciągłością genealogiczną wśród miejscowych gospodarzy.

Widać ich cały czas nad rzeką Dłubnią, w Raciborowicach, Batowicach i Dziekanowicach, zasobnych wsiach krakowskiej kapituły katedralnej. Siedzieli tam z ojca na syna. Po Jakubie Nawarze (1670) nastał syn tego samego imienia (1710), dalej wnuk Tomasz (1716), prawnuk Jan (1755), jego potomek Kacper (1783)…

Można zadać pytanie, czy losy ludzi wybitnych są samoistną eksplozją talentu i pracy, czy może czerpią soki, jak kłosy zrodzone z ziarna, z wielopokoleniowej spuścizny własnego rodu?

Osoba Marka Nawary zdaje się łączyć oba te źródła. Niezwykły talent i pracowitość uczyniły go przywódcą i mądrym przewodnikiem – najpierw wśród swojej najbliższej społeczności, która wybrała go na swego wójta w gminie Zielonki, a potem daleko ponad lokalnymi strukturami regionu. W krótkim czasie stał się autorytetem i twórcą.

Miano twórcy zwykle rezerwujemy dla artystów, lecz w tym wypadku najlepiej streszcza ono wymiar jego pracy, idei i wizjonerskich planów. Dwukrotnie pełnił funkcję marszałka Małopolski, jako poseł reprezentował w Sejmie nasz region, ale nigdy nie był urzędnikiem, lecz zawsze twórcą – niezależnym, bezpartyjnym, torującym nowe ścieżki tym, którzy szli za nim. Przed wiekami wystawiłby chorągiew rycerstwa dla obrony Rzeczypospolitej; dzisiaj poświęcił swe talenty dla jej naprawy, umacniania i rozkwitu. Bene de Patria méritus (Dobrze zasłużony Ojczyźnie).

Dr Mateusz Wyżga, adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Zajmuje się demografią historyczną, dziejami miasta Krakowa i Małopolski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski