Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marginesu czar

Redakcja
Polski film Andrzeja Jakimowskiego "Sztuczki" nie będzie kandydatem do Oscara. To duże rozczarowanie, zwłaszcza że po deszczu nagród zdobytych na licznych europejskich festiwalach po cichu liczyliśmy na tę nominację. Film jest ciepły, pełen humoru, dobrze zagrany. No i spełnia podstawowy warunek, jaki polski obraz musi dziś spełniać, by został dostrzeżony za granicą. Rzecz dzieje się na zapyziałej prowincji, w scenerii obskurnych, zaniedbanych kamienic, zaludnianych przez meneli, zaś sympatyczni bohaterowie klepią biedę i samochodowy złom. A o wielkim świecie to sobie mogą tylko pomarzyć. Są przecież beznadziejnymi nieudacznikami.

Piotr Legutko: DOBRA WIADOMOŚĆ

Być może o porażce "Sztuczek" przesądziło mimo wszystko zbyt optymistyczne przesłanie filmu. Podobny los spotkał przecież "Ediego", który choć pochodził z "właściwej" klasy społecznej (złomiarz), niestety, miał serce jak dzwon oraz silny instynkt macierzyński. Znacznie bliżej ideału była bohaterka obrazu "Cześć Tereska". Margines, patologia i to nie tylko na ekranie. Życiowy niefart odtwórczyni roli głównej opisywany w tabloidach pięknie spinał prawdę czasu z prawdą ekranu. Taką prawdę o współczesnej Polsce, jaka stała się naszym towarem eksportowym.
Bo jeśli chodzi o rynek wewnętrzny, mamy zupełnie inne kino. I inną Polskę. Akcja telewizyjnych seriali i przebojów wielkiego ekranu w rodzaju "Testosteron" czy "Lejdis" mogłaby się równie dobrze rozgrywać na Manhattanie, w Amsterdamie czy Berlinie. Wszędzie, czyli nigdzie. Bohaterowie oczywiście nie mają nic wspólnego z marginesem społecznym, pracują w banku lub agencji reklamowej, są śliczni, zabawni i... doskonale papierowi.
A gdzieś między tymi biegunami jest Polska wielkiej cywilizacyjnej i kulturowej przemiany, jaka dzieje się na naszych oczach. Polska konfliktów i pojednań, niezwykłych przykładów ludzkiej krzywdy i ludzkiej solidarności. Jest to świat nie- przedstawiony, nieodkryty przez scenarzystów, niezarejestrowany okiem kamery. Zaludniają go ludzie fascynujący, choć ich czar przeważnie nie jest rodem z PGR. Temat to wielki, czekający na swojego Kieślowskiego, który w "Dekalogu" przedstawił portret własny Polaków końca PRL.
Jest też Polska dawna, świat już nieistniejący w rzeczywistości, ale wciąż gdzieś w nas obecny. Odkrywane dopiero teraz ludzkie losy, wspaniałe (lub wręcz przeciwnie) biografie, idealna materia na wielkie kino. Z takiej materii Andrzej Wajda nakręcił "Katyń", jedyny polski film, który był o włos od Oscara, choć zupełnie nie spełniał obowiązującego dziś eksportowego kanonu.
Mamy więc dwie wiadomości: złą i dobrą. Zła jest taka, że nie widać, by drogą Kieślowskiego i Wajdy chcieli zmierzać rodzimi twórcy. Tych, którzy chcą robić kino artystyczne, zdecydowanie bardziej niż miejsce prawdziwej akcji pociąga margines. Tych, którzy kręcą dla kasy, zupełnie satysfakcjonuje dobra kopia amerykańskich wzorców. Natomiast dobra wiadomość jest taka, że tematy na genialne scenariusze są w zasięgu ręki, leżą na ulicy, w państwowych lub domowych archiwach. Polski Oscar wciąż jest do zdobycia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski