Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś Top Model, dziś polskie wojsko. Marianna Schreiber: "Lubię strzelać, zwłaszcza z Beryla"

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
W lutym 2023 Marianna Schreiber, żona ministra Łukasza Schreibera, rozpoczęła szkolenie wojskowe, zakończone przysięgą.
W lutym 2023 Marianna Schreiber, żona ministra Łukasza Schreibera, rozpoczęła szkolenie wojskowe, zakończone przysięgą. Marianna Schreiber/archiwum prywatne
Jeszcze kilka miesięcy temu hasło „Marianna Schreiber” budziło skojarzenia przede wszystkim z kostiumem syrenki oraz z Marcinem Najmanem w przebraniu rybaka. Dziś, gdy rozmawiamy o strzelaniu, Marianna pyta, czy występuje u mnie synchronizacja: prawe oko – prawa ręka? - Musi pani wystawić kciuk przed sobą i zamknąć jedno oko. Jeżeli kciuk „przesuwa się”, kiedy zamknie pani drugie oko, to to, przy którym następuje przesunięcie, nie jest pani wiodącym okiem. Wiodące oko to to, kiedy kciuk jest zawsze w tej samej pozycji - zdradza, jak to sprawdzić. Ze szkolenia wojskowego wyniosła jednak dużo więcej niż tylko praktyczne umiejętności.

Kiedy z Marianną Schreiber zasiadłam twarzą w twarz w jednej z warszawskich kawiarni, ażeby porozmawiać o jej doświadczeniach wyniesionych z wojska oraz o planach na dalszą przyszłość, szybko okazało się, że wcześniej przygotowane pytania muszą pójść w odstawkę. Siedząca przede mną, zjawiskowo piękna kobieta (wspominam o tym, bo żadne zdjęcia ani wideo nie są w stanie oddać urody, jaką na żywo prezentuje moja rozmówczyni) miała już wiele wywiadów i wiele podobnych pytań za sobą. A że trening czyni mistrza – miała i przygotowane odpowiedzi. Aby wygrać z tą wojowniczką i dowiedzieć się o niej czegoś ponad standard, musiałam zagrać va banque. Ten styl rozmowy niesie zawsze pewne ryzyko – przede wszystkim tego, że zniechęcony rozmówca wstanie z fotela i opuści konwersację, zostawiając pytającego z jego indagacjami.

Jaka jest Marianna Schreiber w bezpośrednim kontakcie? Spokojna, stonowana i… samotna. Kiedy rozmawiamy, zdarza się jej tracić wątek gdyż – jak sama przyznaje – w trakcie odpowiedzi zamyśliła się nad czymś innym. Ożywia się jednak, gdy rozmowa schodzi na armię – a szczególnie na strzelanie. Wydaje się, że tę kobietę o niezwykłych ambicjach mało kto jest w stanie zrozumieć, a jeszcze mniej osób jest w stanie za nią nadążyć. Kiedy o niej mowa, niczym cień od razu rysuje się za nią postać jej męża, Łukasza Schreibera, ministra w gabinecie premiera Morawieckiego. Za nim podąża obyczajowe wiano: obowiązek posłuszeństwa, bycia cichą i nierzucającą się w oczy oraz pozostawania na dalszym planie. Tymczasem ministrowa Schreiber pragnie… No właśnie, czego?

Była Pani w Top Model. Założyła Pani partię Mam Dość! Głośnym echem odbiły się teledyski, które Pani nagrała – jeden z udziałem Marcina Najmana, w którym jest Pani przebrana za syrenę. Zastanawiała się Pani również nad karierą samorządowca. Ostatnio odbyła Pani trwające 28 dni szkolenie wojskowe. Dokąd Pani właściwie zmierza?
 
Zmierzam przede wszystkim do samospełnienia i do samorealizacji. Nie wszystkie z tych działań należy postrzegać jednak w czasie przeszłym! Niektóre z nich trwają. Wszystkie te wymienione działania rozkładały się przecież w czasie. To nie była kwestia jednego miesiąca – to wszystko działo się na różnych etapach mojego życia. Każde z tych działań jakoś mi pomogło i coś mi dało – podobnie jak i innym osobom.

W internecie czas płynie jednak nieco wolniej. Dlatego trudno czasem nie odbierać Pani jako osoby, która w pewien sposób jest zagubiona lub poszukuje ciągle swojej własnej drogi.
 
To nie jest tak, jak postrzega to wielu: „Ona nie wie, czym chce się zająć, dlatego robi trochę tego i trochę tamtego”. Myślę, że po prostu wykorzystuję czas, który Bóg mi dał. Staram się korzystać ze swojego życia, czego nie czyniłam w pełni wcześniej.
 
Dlaczego nie korzystała Pani wcześniej z życia?
 
Podobno nie da się ciągnąć kilku srok za ogon. Jestem jednak za tym, żeby człowiek próbował. Dla każdego nadejdzie taki moment w życiu, że odnajdzie swoją drogę. To oznacza, że przestanie albo zmuszać się do czegoś, czego nie chce, czego nie lubi i co nie przynosi mu szczęścia, albo poczuje, że może być bardziej usatysfakcjonowany zajmując się czym innym. Jestem dumna z tego, że byłam nauczycielem, pracowałam z dziećmi i szczerze mówiąc - kocham ten swój zawód. Nie czułam, że pracowałam, a uśmiech dziecka był dla mnie każdego dnia nagrodą. Jednak podążam teraz inną drogą, którą świadomie wybrałam spośród tych, które dostałam od losu i dopiero dzisiaj wiem, że ta moja droga nie ulegnie żadnej zmianie. 
 
Co zatem takiego jest w wojsku, że daje Pani właśnie to poczucie szczęścia?
 
Mogę mówić tylko za siebie, bo przecież każdy odbiera to inaczej, ale wojsko dało mi ugruntowanie w wartościach, które wyznawałam: Bóg, Honor, Ojczyzna. Odczułam je szczególnie mocno, kiedy za granicą naszego kraju wybuchła wojna. Największą wartością jest dla mnie rodzina, więc jest dla mnie ważne, by tę rodzinę chronić. I dzisiaj umiem to zrobić. Po tym intensywnym miesiącu potrafię to zrobić! Jestem z tego tak cholernie dumna… Kocham swój kraj, Polskę, na tyle, że jestem w stanie oddać życie za mieszkających tu ludzi i za Ojczyznę. Wojsko bardzo umocniło we mnie ten patriotyzm.

Kiedy tak Pani słucham, mam ochotę na drobną prowokację. Powiem tak: nie będzie Pani dobrym żołnierzem.

Dlaczego?
 
Pięknie brzmią Pani słowa, lecz powiedziała Pani również coś takiego: „Jestem w stanie oddać życie za Ojczyznę”. Tymczasem wydaje mi się, że przeszkolenie wojskowe jest po to, żeby to życia zachować czy też raczej odebrać je ewentualnemu najeźdźcy w obronie tego, co się kocha. Każdy Polak jest przecież cennym zasobem polskości!
 
Bardzo pani upraszcza. Nie powiedziałam, że chciałabym to życie oddać, tylko że mogłabym to zrobić. Oddanie swojego życia w walce to ewentualny etap tej walki. Wiadomo, każdy żołnierz walczy do końca, ale to, czego uczymy się w wojsku – poza rozległą wiedzą, jak ochronić samego siebie jak tylko można - to jak zasłonić własną piersią kolegę czy koleżankę. Może przyjść taki moment, że trzeba będzie to zrobić. Każdy żołnierz musi być na to gotów. Trzeba być na to gotowym psychicznie i koniec. 

 
Nawiązując jeszcze do Pani wcześniejszych aktywności i szybkiego tempa życia – czy to nie jest tak, że długo szukała Pani swojej drogi i nagle, zmęczona poszukiwaniami, trafiła Pani do wojska, gdzie de facto dowódca rozkazami uporządkował Pani życie?
 
Fakt, że pierwsze moje dni w wojsku stanowiły ostre zderzenie z tą armijną dyscypliną. Jednego dnia mogłam robić czy mówić, co chciałam, o której chciałam i gdzie chciałam, a następnego dnia w wojsku już to nie było możliwe. Niby byłam przygotowana na to, że tak się stanie, ale to było takie teoretyzowanie, w którym wszyscy – szczególnie w internecie – są świetni… Praktyka wygląda zupełnie inaczej. Samodyscypliny trzeba się nauczyć. Dałam radę. Teraz, kiedy patrzę wstecz, myślę że moje pierwsze odczucia i to, co relacjonowałam w internecie, było mocno na wyrost. Potem ta wojskowa rutyna stała się dla mnie czymś normalnym, a wręcz potrzebnym. W cywilnym świecie nie ma miejsca na takie uporządkowanie. A w wojsku wszyscy jesteśmy tacy sami, wszyscy jesteśmy równi – i kobiety i mężczyźni – i wszyscy wykonujemy te same czynności.
 
Nie szkoda Pani trochę na wojsko – tak uciec, zamknąć się w koszarach, zunifikować? Świat naprawdę potrzebuje Marianny Schreiber akurat w wojsku? Zbliżają się wybory parlamentarne, a Pani założyła nawet partię – Mam Dość. Rok później będę wybory samorządowe. Chciała Pani starować, internauci uznali Panią za lepszą kandydatkę na urząd prezydenta stolicy niż Rafała Trzaskowskiego…
 
Nie wybiegam myślami aż tak daleko naprzód. Myślę, że żadna droga nie jest dla mnie zamknięta. Na ten moment wiem, co chcę robić tu i teraz, i w czym jestem dobra. A wiem, że się do tego nadaję. Faktycznie, zawsze byłam taka trochę… Nie wiem… Nigdy nie byłam taka delikatna i kobieca. Może musiałam się taką stać, bo taka była potrzeba chwili czy działań, które podjęłam na przestrzeni ostatnich dwóch lat?
 
Zabrzmiało dosyć enigmatycznie… To czego w Mariannie Schreiber jest więcej: żołnierza czy syreny?
 
Niezależnie od tego, co pani powiem, to po przysiędze wojskowej faktycznie jestem teraz pełnoprawnym żołnierzem Rzeczypospolitej Polskiej, z czego jestem dumna. Stałam się nim w dniu złożenia przysięgi. Zresztą zauważam też, że wiele osób postrzega mnie teraz inaczej niż przed dwoma miesiącami. 

 
Jak jest Pani teraz postrzegana?
 
Może są to moje błędne odczucia, ale odnoszę wrażenie, że po odbyciu dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej wielu ludzi – w tym osób publicznych – żywi wobec mnie oraz moich działań i przejść więcej szacunku. Chodzi o kontrast między tym, co robiłam wcześniej i jaka byłam, a tym, kim stałam się dzięki wojsku. Ta różnica jest tak ogromna, że trudno o inne odczucia. Mam taki obrazek w głowie ze szkolenia: kiedy jechaliśmy otwartym Starem albo Jelczem, ludzie – dzieci, dorośli, kiedyś nawet patrol policji – „zaglądali” do nas, do środka, uśmiechali się i machali nam albo pokazywali kciuki uniesione w górę. Żołnierz jest w Polsce szanowany i doceniany przez obywateli. Większość z nich rozumie, że to nie jest praca, tylko służba.

Jednak hejtu jest wciąż dużo, ale on mnie nie zatrzyma. Z niczego nie rezygnuję. 
 
Nie wszyscy żywią jednak szacunek wobec munduru. Co by pani powiedziała Barbarze Kurdej-Szatan, która pozwoliła sobie dać upust emocjom w social mediach i obrazić polskich pograniczników, strzegących granicy z Białorusią?
 
Zanim kogokolwiek się oceni, zawsze warto się zastanowić, nie ulegać emocjom (choć wiem, że to nie jest łatwe i jako osoba bardzo wrażliwa jestem w stanie wiele reakcji zrozumieć!). Służba ojczyźnie jest wymagająca. Służą całe rodziny żołnierza – nie tylko on jeden. Każdego dnia się o niego martwią. Żołnierze mają często małe dzieci. Osobom, które się na służbę decydują, zwyczajnie należy się szacunek. To nie jest dużo. Myślę, że gdyby słowa Barbary Kurdej-Szatan padły dzisiaj, kiedy już przywdziałam mundur, to byłoby mi bardzo przykro. Wiem, ile trzeba poświęcić, żeby służyć Polsce. Ktoś, kto w wojsku nigdy nie był, nie jest w stanie tego poczuć. Po prostu się nie da. Uważam zresztą, że temat jest już zamknięty – wszyscy go przerobili: prawnie, medialnie i społecznie. Basi Kurdej-Szatan wcale nie zazdroszczę tego, czego się nacierpiała w wyniku tego, co napisała. Jako kobieta służę jej wsparciem. Mam tylko nadzieję, że zmieniła zdanie. Życzę jej dużo dobra i siły. 

 
Zastanawiam się, czy łatwo jest służyć, kiedy doświadczyło się wcześniej tyle hejtu w necie co Pani? Będzie przecież bronić Pani ludzi, którzy wylewali na Panią wiadra pomyj. I to za nich jest Pani gotowa oddać życie!
 
_(długi namysł)_ Wojsko uczy innego spojrzenia na ludzi oraz na świat. Niezależnie od tego, co zrobię czy czego nie zrobię, nie mam i pewnie nigdy nie będę mieć wpływu na to, czy inni ludzie mnie szanują czy też nie. Tak samo nie mam wpływu na ich opinię o mnie czy na to, co sobie o mnie pomyślą. Dlatego robię swoje i nie zamierzam spełniać warunków, które stawiają mi inni, tylko po to, żeby mnie lubili. Absolutnie nie! Tego uczę też moją córeczkę – że w życiu trafi na ludzi, którym nie będzie się podobało, co robi i czym się zajmuje, jak wygląda, co czuje. Mam również świadomość tego, że ten, który siedział dotychczas w cieple przed komputerem, teoretyzował w Internecie i czuł się bezpiecznie, w obliczu zagrożenia zacznie zachowywać się zupełnie inaczej. W sytuacji zagrożenia nie będą interesowały mnie jego opinie, bo bycie żołnierzem oznacza budowanie wspólnego bezpieczeństwa dla wszystkich Polaków. Wszystkich! Bez wyjątku i bez podziałów. Właśnie dlatego uważam, że Wojsku Polskiemu należy się szacunek.
 
Intryguje mnie stwierdzenie, że nie będzie Pani dążyła za wszelką cenę do tego, żeby wszyscy Panią lubili oraz że wszystkich nie jest Pani w stanie zadowolić. Jak to się ma do faktu, że o wstąpieniu do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej pozwoliła Pani poniekąd zdecydować internautom na Twitterze?
 
Gdyby ta sonda nie miała miejsca, nie doświadczyłabym tego, co dało mi wojsko. Dlatego dzisiaj jestem internautom wdzięczna. Z tego miejsca pragnę podziękować im, że mnie zmotywowali. Sposób, w jaki to zrobili, nie był istotny. Zaznaczę jednak, że chociaż jestem osobą słowną i lubię działać, to gdyby coś wyjątkowo nie godziło się z tym, czemu mogę podołać lub co chcę zrobić, to bym tego nie zrobiła. Myślę jednak, że w głębi duszy już wcześniej chciałam spróbować swoich sił w armii. Internauci pomogli mi tylko przyspieszyć podjęcie tej decyzji.

 
Twierdzi Pani, że jest osobą słowną, ale jednak uciekła Pani z założonej przez siebie partii Mam Dość!...
 
Proszę wrócić do moich wypowiedzi czy nagrań dotyczących tej formacji. Nawet na pierwszym (i jedynym) moim nagraniu dotyczącym Mam Dość! powiedziałam, że to jest projekt, który jest dla ludzi. Nie dla mnie. To nie jest działalność jednoosobowa. Udało mi się skupić osoby, które chcą coś osiągnąć i które chcą działać dla Polski w określony sposób. I fajnie! Bardzo się cieszę, że mogłam to dla nich stworzyć i że to przedsięwzięcie powstało dzięki mnie. Włożyłam w nie bardzo dużo pracy i oddałam ludziom, którzy mają teraz szansę więcej w tej dziedzinie zdziałać. Myślę, że niebawem nastąpi mały przełom w tej sprawie. 

Partia nie przestaje istnieć, wręcz przeciwnie - jest rok wyborczy. Jeszcze wiele intensywnej pracy przed nami, ale partia to ludzie, obywatele. Jestem dumna, że tylu ich jest i że chcą coś zmienić. Wierzę w każdego z nich. Moja działalność była i jest dla ludzi, a nie tylko dla mnie samej. Nie podchodzę do swoich przedsięwzięć egoistycznie. Nie chcę oceniać osób, które tak robią.
 
Innym tymczasem łatwo przychodzi ocenianie Pani, niekiedy myślę, że bardzo brutalnie. Ładnie ujęła to Pani z perspektywy żołnierza. A co z perspektywą zwyczajnie ludzką i z emocjami, które pojawiają się po hejcie? Trudno jest nad nimi zapanować?
 
Hejt to nie temat do żartów - choć wiele osób w takich ramach go umieszcza. Hejt potrafi doprowadzić do wielu załamań, złego samopoczucia i innych negatywnych skutków.

Ja z hejtem poradziłam sobie sama przy pomocy internautów, którzy mnie wspierali i wspierają. Życzyli i życzą mi dobrze. Zawsze mogę na ich wsparcie liczyć. Jedynie na początku, jakieś dwa lata temu, gdy ten hejt się zaczął, było mi przykro. Myślałam, że to ja muszę i powinnam się zmieniać wedle życzeń ludzi, żeby mnie po prostu lepiej traktowali. Dobrze, że zrozumiałam, iż nigdy nie powinno się tego robić. Jeżeli ludzie mnie nie akceptują ze wszystkimi cechami, które mam, to ja na to nic nie poradzę. Jednak nikt za mnie życia nie przeżyje. Jestem silna i walczę o siebie. Zawsze będę walczyła. Gdybym słuchała hejtu, nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem dzisiaj. A ja dziś patrzę w lustro i w pełni akceptuję siebie. Nie interesuje mnie, co ludzie mówią o mnie za moimi plecami. Co innego, gdy mają odwagę powiedzieć mi to prosto w oczy - ale to praktycznie się nie zdarza. 

Wspieram i wesprę każdą osobę, która doświadcza bądź doświadczała hejtu w wysokim natężeniu tak jak ja. Otrzymywałam groźby śmierci. Byłam szantażowana. Zmieniałam numer telefonu dla bezpieczeństwa. Doświadczałam stalkingu. 
To są wady bycia osobą publiczną, kiedy faktycznie trzeba liczyć się z tym, że ludzie nas oceniają. Nie można się jednak godzić na sytuacje wykraczające poza granice człowieczeństwa.

Patrzę na Panią i próbuję sobie wyobrazić Panią w wojsku na różnych stanowiskach: Marianna Schreiber jako saper - nie, nie pasuje. Na czołgistkę wydaje mi się Pani nieco za wysoka. W orkiestrze wojskowej też jakoś Pani nie widzę…
 
Oj, nie! Orkiestra to zdecydowanie nie dla mnie!
 
Ale już łatwo wyobrazić sobie panią z karabinkiem... 
 
_(śmiech)_ A to akurat faktycznie zawsze nieźle mi wychodziło! Na czołg rzeczywiście jestem za duża.
Lubię strzelać. W wojsku przechodzi się dwa typy szkoleń strzeleckich: jedno to jest szkolenie z celowania do celu stałego w czasie nieograniczonym, z dystansu 100 metrów. Do wystrzelenia jest pięć nabojów. Drugi typ szkolenia to ćwiczenia z mierzenia do ukazującego się celu: pięć razy na trzydzieści sekund, z przerwami po 10 sekund. Wtedy strzela się krótkimi seriami. Zawsze trafiałam. Jaka to jest satysfakcja, kiedy biegnie się z bronią i trzeba oddać strzały w ograniczonym czasie, a po zakończonych ćwiczeniach kierownik strzelania mówi, że celność wyniosła 5 na 5! Po pierwszych takich ćwiczeniach myślałam, że ten wynik to kwestia przypadku. Po kolejnych okazało się, że nie. Dobrze nas tam szkolili. Dowiedziałam się mnóstwa rzeczy, które nie były mi wiadome, kiedy przed wojskiem chodziłam strzelać na strzelnicę.
 
Z czego najbardziej lubi Pani strzelać?
 
Dobrze strzela mi się z Beryla. Jest dosyć ciężki, ale łatwo się do niego przyzwyczaić.
 
Co by Pani chciała dalej robić w wojsku?
 
Jeśli to teraz zdradzę, to ludzie odbiorą to jako deklarację, a jeśli ostatecznie znajdę się gdzie indziej, to będą mi to wytykać i przerabiać to na porażkę. 

Przecież nie przejmuje się Pani zdaniem innych!

Nie przejmuję, ale nie lubię uprzedzać wydarzeń nie posiadających potwierdzenia. Zdradzę jednak, że fascynują mnie głównie jednostki czy oddziały specjalne. To tam widzę siebie w przyszłości.

Jak po szkoleniu wojskowym zmienia się ciało?
 
W życiu nie myślałam, że kiedykolwiek będę mieć tak umięśnione nogi – a przecież niemal całe życie trenowałam piłkę nożną! Poza tym wystąpił też u mnie lekki ubytek masy ciała.
 
Dobrowolna zasadnicza służba wojskowa jak widać bardzo wiele zmieniła w Pani życiu. Kim zatem dzisiaj Pani jest, Pani Marianno?
 
W pierwszej kolejności - jestem szczęśliwą matką, żoną, córką i siostrą. A oficjalnie mogę powiedzieć: jestem żołnierzem Rzeczypospolitej Polskiej. 
Ale też założycielką partii, w której szanse wierzę! 
 
A czy będzie Pani jeszcze nagrywać jakieś rapsy lub teledyski?
 
Na razie niekoniecznie. To nie licuje z powagą munduru.

od 16 lat
Polecjaka Google News - Portal i.pl

TeD

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kiedyś Top Model, dziś polskie wojsko. Marianna Schreiber: "Lubię strzelać, zwłaszcza z Beryla" - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski