Polski Wydział Boksu Zawodowego, po rozpoznaniu sprawy z podejrzeniem o doping Mariusza Wacha, nie będzie wszczynał własnego postępowania wobec pięściarza wagi ciężkiej. Niecodzienne okoliczności doprowadziły do precedensu, który najpewniej ocali karierę „Wikinga”.
Takiej decyzji macierzystej instytucji, która wydała 36-letniemu Wachowi licencję na feralną walkę z Aleksandrem Powietkinem w Kazaniu, należało spodziewać się od kilku tygodni. Wydział, pod przewodnictwem Krzysztofa Kraśnickiego, długo nie inicjował żadnych działań ani nie komentował publicznie afery z udziałem rodzimego pięściarza, w którego organizmie moskiewskie laboratorium wykryło zakazany steryd anaboliczny stanozolol.
Mowa o identycznej substancji, na jakiej pięściarz z Wolicy wpadł w 2012 roku po przegranej z kretesem walce o tytuł mistrza świata z Władimirem Kliczką w Hamburgu. Wówczas wszelkie wątpliwości rozwiało badanie tzw. próbki „B” w laboratorium w Kolonii. W efekcie Niemiecka Federacja Bokserska zdyskwalifikowała Wacha na osiem miesięcy i wymierzyła grzywnę 10 tys. euro.
Tym razem „Wiking” wyszedł z tarapatów suchą stopą, a groziły mu bardzo dotkliwe sankcje, w przypadku udowodnionej recydywy. Na szczęście dla czołowego polskiego „ciężkiego” zadecydował kontekst, o którym pisaliśmy od początku afery, czyli skandal dopingowy na skalę światową w rosyjskiej lekkoatletyce, w wyniku którego Rosyjska Agencja Antydopingowa RUSADA straciła akredytację Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
To sprawiło, że organ zlecający przeprowadzenie badań podczas gali bokserskiej w Kazaniu i zarządzający wynikami testów, czyli federacja WBC pod kierownictwem Mauricio Sulaimana, oddaliła informację z Rosji o pozytywnym wyniku testu antydopingowego Wacha, publikując komunikat. „Wynika z niego jednoznacznie, że wynik próbki „A” Mariusza Wacha oraz integralność próbki „B” zostały zakwestionowane, a badania przeprowadzone przez laboratorium rosyjskie uznane za niewiarygodne. Powyższe ustalenia prowadzą do wniosku, że nie ma podstaw do podważania decyzji WBC (…) i, na chwilę obecną, prowadzenia postępowania” - napisał Kraśnicki w oświadczeniu.
Tyle że sprawa może wrócić na „wokandę” za sprawą Światowej Agencji Antydopingowej, którą o zdarzeniu poinformowała partnerska Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie z siedzibą w Warszawie.
- Teraz do WADA należy ocena prawidłowości decyzji, podjętej przez federację WBC - wyjaśnia Michał Rynkowski, dyrektor biura komisji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?