Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Markowski czworobok

Redakcja
Podrzeszowscy Indianie

Ulegając stereotypom, wyżej nakazującym oceniać poziom wsi wielkopolskiej od galicyjskiej, uznać należy bezwzględnie Markową za wyjątkową miejscowość. Od lat bowiem sławna była z gospodarności tamtejszych rolników oraz rozległości ich horyzontów myślowych. Dzięki temu markowianie nie tylko zakładali we wsi rozliczne instytucje spółdzielcze i samopomocowe, służące dobru publicznemu, ale także rozumieli pożytki, płynące ze zdobywania wiedzy. Lista chłopów, którzy za cesarza i odrodzonej Polski uzyskali wyższe wykształcenie, jest naprawdę imponująca.
     Te imponderabilia wciąż jeszcze tkwią w świadomości mieszkańców podłańcuckiej wsi. Potomkowie tych, którzy przed laty zakładali spółdzielnię zdrowia, dom ludowy, teatr amatorski, chór, spółdzielnię mleczarską, orkiestrę dętą, jednostkę straży ogniowej czy zespół taneczny, stworzyli w 1979 roku Towarzystwo Przyjaciół Markowej, zrzeszające wszystkich rodaków, rozrzuconych po świecie.
     Pierwszym celem, jaki postawili sobie założyciele Towarzystwa, było stworzenie we wsi izby pamięci, gromadzącej liczne wtedy jeszcze pamiątki przeszłości. Zamiary te szybko jednak uległy zmianie: już nie myślano o izbie, ale prawdziwym skansenie, całej zagrodzie, w której zebrane eksponaty dałoby się ułożyć w przynależnych im mocą tradycji i zwyczaju miejscach.
     Przenoszenie - pod nadzorem konserwatorskim - wyszperanych w terenie obiektów rozpoczęto trzy lata później. Pierwsza była przysłupowa chałupa z 1874 roku, początkowo kurna, z czasem wyposażona w piec i przewód kominowy. Uzupełniono ją o stajnię, wiatrak, stodołę, kierat i chałupę biedniacką. Wszystkie obiekty nie stoją puste, wypełniają je niezliczone eksponaty, ilustrujące doskonale bogactwo kultury materialnej markowiaków.
     W kuchni są więc wszystkie niezbędne meble oraz utensylia i przybory kuchenne, w izbie - stosowne sprzęty, z szafą, wypełnioną starodawną odzieżą, włącznie. W stodole mieści się wystawa narzędzi rolniczych, w stajni - to małe odstępstwo - ulokowano niezmiernie interesującą kolekcję narzędzi z kolei rzemieślniczych, wykonanych własnoręcznie przez wiejskich majsterklepków, a także zbiór rozmaitych przyborów gospodarskich. Jest tam też "skarb" nader oryginalny: wyjęty spod strzechy rozbieranego chlewika snopek słomy żytniej, pochodzący z około 1895 roku!
     Nie trzeba być rozmiłowanym amatorem ludowości, by spędzić w markowskiej zagrodzie kilka nawet godzin. Nad niektórymi eksponatami nie sposób przejść obojętnie. Zdziwienie na przykład budzi widok zimowego ubrania majętnego gospodarza: spodnie i kurtkę uszyto z baraniego kożucha. Wiekowi markowiacy pamiętają te stroje dobrze: mówią, że istotnie, trudno było się w takich pancerzach poruszać, ale kiedy ktoś się już tego nauczył - nigdy nie żałował, tak ciepłe to było odzienie.
     Ciekawe są też "namioty", wznoszone przez pastuchów ze słomy. Wysokie, stożkowate, zaopatrzone w również słomiane drzwiczki, przypominają nieco budowle Indian. Były ponoć niezastąpione w czas słoty i chłodów. Godne uwagi, ze względu na połączenie toporności z precyzją, są miary na zboże, zwane "ćwierciami". Wydrążone pnie drzewne mieściły dokładnie 25 kg ziarna - stąd też i ich miano.
     Zagroda jest wierną kopią typowego gospodarstwa markowskiego - za jedyną "nieścisłość" uznać można tylko posadowienie na jej terenie chałupy biedniackiej. Wyjąwszy ją - wszystko jest, jak należy. Chałupa stoi równolegle do schowanej w jej cieniu - i oddalonej o 10 metrów - stajni; wraz z tzw. zapierzeniem oraz wrotami tworzą czworobok. Wewnętrzny "dziedziniec" nazywano "rynkiem" i traktowano jako składowisko obornika, ponad którym przerzucano kładkę, umożliwiającą przechodzenie suchą nogą z chałupy do stajni.
     Czworobokowi towarzyszy oddzielnie stojąca stodoła i wiatrak, do lat pięćdziesiątych charakterystyczny element markowskiego pejzażu. Przeniesiony do skansenu młyn zbudowany został w 1946 roku. Uzupełnieniem zagrody jest studnia z żurawiem. Całość pieczołowicie zagospodarowano, włącznie z urządzeniem - i pielęgnowaniem - podokiennego ogródka kwiatowego.
     Skansen jest największą - choć nie jedyną - osobliwością krajoznawczą Markowej. We wsi tej bowiem, szczycącej się długą i bogatą historią, nie zachowało się zbyt wiele zabytków.
     Przed ich wymienieniem pora wspomnieć co nieco o przeszłości niegdysiejszego Markenhofu, założonego przed 1384 rokiem z woli Ottona Pileckiego, ojca Elżbiety, primo voto Wiszelowej Czamborowej z Wischembergu na Morawach, secundo voto baronowej Jenczykowej Hiczyńskiej, tertio voto kasztelanowej Wincentowej Granowskiej, quarto voto królowej Władysławowej Jagiełłowej. Markowa należała jednak do wdowy po Ottonie, Jadwigi, która w 1390 roku nadała tamtejszą karczmę oraz staw rybny dominikanom z Łańcuta - a potem do syna Elżbiety - i Wincentego Granowskiego Jana, który przybrał sobie nazwisko matki, zachowując jednakże ojcowy herb.
     Z rąk Pileckich wieś przeszła w 1586 rok na chwilową własność Stanisława Stadnickiego, a od 1598 władali nią Korniaktowie. W XVIII wieku dokumenty odnotowują w roli pani na Markowej Urszulę na Siecinie Lipską, po niej zaś - starościankę berezowską Mariannę Bratkowską. Na początku XIX wieku wieś weszła w skład dominium przeworskiego książąt Lubomirskich.
     Po wszystkich tych możnowładcach nie ma we wsi żadnych pamiątek. Neogotycki kościół parafialny powstał dopiero w latach 1904-1910 - w miejsce zniszczonej drewnianej świątyni, fundowanej w czasach korniaktowskich. Dłuższy niż kościół rodowód mają tylko obrazy, umieszczone w bocznych ołtarzach i w feretronie - starsza jest też od niego eklektyczna, z przewagą klasycystycznych elementów, plebania, wzniesiona w drugiej połowie XIX stulecia. Zachowało się jeszcze kilkanaście zrębowych i przysłupowych chałup drewnianych, pochodzących nawet z początku zeszłego wieku - oraz młodsze znacznie, aczkolwiek pamiętające cesarza Franciszka Józefa, przydrożne kapliczki. No i trzy wiatraki - XX-wieczne.
(wald)
     Markowa - 4 km na południowy wschód od Łańcuta, jadąc przez Albigową, albo 9 km przez Soninę, względnie 13 km z Przeworska. Ze wszystkich stron dojazd tylko za pośrednictwem PKS. Skansen mieści się w centrum wsi, na tyłach dawnego Domu Ludowego - dziś Gminnego Ośrodka Kultury - gdzie można zasięgnąć wszelkich informacji o wsi i jej muzeum.
Fot. Autor

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski