Cracovia – Górnik Zabrze 1:2 (1:1)
Bramki: 1:0 Rakels 20, 1:1 Zachara 40, 1:2 Zachara 68.
Sędziowali: Paweł Gil oraz Piotr Sadczuk i Marcin Borkowski (wszyscy Lublin). Żółte kartki: Rymaniak (43, faul) – Madej (76, niesport. zach.), Łuczak (90+2, niesport. zach.). Widzów: 5140.
Cracovia: Pilarz – Rymaniak, Covilo, Marciniak – Nykiel, Szeliga (81 Zjawiński), Dąbrowski, Budziński, Dialiba – Kapustka (70 Kita), Rakels.
Górnik: Steinbors – Sadzawicki, Danch, Gancarczyk – Gergel, Sobolewski, Iwan, Jeż (77 Nowak), Kosznik – Madej (77 Oziębała) – Zachara (90+1 Łuczak).
Przed meczem obie drużyny mogły przeglądać się jak w lustrze. Po pierwsze trenerzy obu drużyn siedzieli na trybunach. Dla Roberta Podolińskiego, szkoleniowca „Pasów”, była to kara za zachowanie podczas meczu z Bełchatowem, a dla Roberta Warzychy, opiekuna zabrzan, to codzienność, bo nadal nie ma wymaganej trenerskiej licencji i formalnie jest w klubie dyrektorem sportowym.
Po drugie – obaj próbują ubarwiać polską ligę taktyką, stosując system gry na trzech obrońców. Po trzecie – w obu ekipach nie mogli wystąpić zawodnicy dyrygujący obroną. Mateusz Żytko (Cracovia) i Błażej Augustyn (Górnik) pauzowali za kartki. Zastąpili ich defensywni pomocnicy: Miroslav Covilo i Adam Danch.
Na boisku podobieństw było już mniej. Na początku o wiele lepsze wrażenie sprawiali krakowianie, którzy chyba chcieli pokazać, że seria czterech zwycięstw z rzędu u siebie nie wzięła się znikąd i na własnym stadionie mogą być panami sytuacji. Bramkarz Górnika Pavels Steinbors nerwowo mógł przełykać ślinę już w 5 minucie: piłka po strzale głową Krzysztofa Nykiela (z rzutu rożnego dogrywał Marcin Budziński) leciała do bramki, ale z linii wybił ją Robert Jeż. Kwadrans później było 1:0.
Tym razem to Nykiel zagrywał w pole karne, a Covilo głową skierował piłkę w stronę bramki. Trudno nazwać to strzałem, bo futbolówka poleciała wysoko w górę i wydawało się, że Steinbors spokojnie ją złapie. Łotysz popełnił jednak błąd, piłka odbiła się od poprzeczki i od ziemi, a na swoją szansę tylko czekał Deniss Rakels.
Wydawało, że gospodarze wszystko mają pod kontrolą. Ataki zabrzan rozbijali wcześnie, sami nie podejmowali zbędnego ryzyka. Jednak w 40 minucie ze zdziwieniem przyglądali się sobie nawzajem, gdy w pozornie niegroźnej sytuacji gola zdobył Mateusz Zachara.
Po przerwie krakowianie znów chcieli wziąć sprawy w swoje ręce. Nie kalkulowali, interesowały ich tylko trzy punkty. Obrona Górnika trzeszczała, kilka razy puściła w szwach, ale Cracovia nie była w stanie postawić kropki nad „i” (najlepszą okazję zmarnował Boubacar Dialiba). Za to zabrzanom do zdobycia bramki wystarczył jeden kontratak i znów Zachara cieszył się z gola.
Krakowianie złapali się za głowy, ale po chwili przycisnęli rywali jeszcze mocniej. Postawili wszystko na jedną kartę, atakowali z pasją, ale nie potrafili – a konkretnie Przemysław Kita – wykorzystać nawet koszmarnego nieporozumienia Steinborsa z obrońcami. I paru innych doskonałych okazji. – Dużo ludzi nas chwali, ale za to nie przyznają punktów – wzdychał Michał Pulkowski, który zastępował na ławce rezerwowych Podolińskiego.
– Przegraliśmy bardzo, bardzo ważny mecz w kontekście naszych planów awansu do pierwszej ósemki. Mogliśmy się zbliżyć do zespołów ze środka tabeli. Niestety, choć to był jeden z naszych najlepszych występów, to jedyną rzeczą, która dziś nie wypaliła był wynik. Zapłaciliśmy cenę za nieskuteczność.
Żal tych punktów, tym bardziej że Cracovia ma teraz trudny rozkład jazdy. W tym roku czekają ją jeszcze wyjazdowe mecze z Legią (już w najbliższy poniedziałek) i Koroną oraz na własnym stadionie spotkanie z Jagiellonią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?