- Lustrowany przerabia kserokopie dokumentów i celowo wprowadza świadka w błąd. To niedopuszczalne - oburzał się sędzia Sądu Okręgowego w Nowym Sączu Bogusław Bajan. 47-letni kryniczanin Zbigniew P. podsunął sędziemu kopię dokumentu, który świadczy o tym, że został zarejestrowany jako TW Zbigniew, zmieniając w niej datę rejestracji. Chciał podważyć wiarygodność oficera SB, a naraził się na zarzut stosowania nieczystych metod.
47-letni kryniczanin walczy o odzyskanie dobrego imienia. Z materiałów IPN wynika, że pod koniec lutego 1989 r. podjął współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa i jako TW Zbyszek inwigilował środowisko duchownych. W archiwach jest podpisane przez niego zobowiązanie do współpracy oraz pokwitowanie przyjęcia 4 tys. złotych za wykonanie zadania.
Zbigniew P. utrzymuje, że pieniądze odebrał, bo sprzedał milicjantowi magnetofon. Stąd to pokwitowanie. Przyznaje, że gdy był lektorem w krynickim kościele rejestrował przebieg mszy św., a kasety przekazywał za butelkę wódki nieznajomemu, który twierdził, że bierze je dla chorej matki. Uważa, że w ten sposób nieświadomie został wmanewrowany we współpracę z SB.
61-letni Alojzy J., który miał pozyskać do współpracy Zbigniewa P., przekonywał w sądzie, że to brednie. Podkreślił, że pieniądze wypłacano agentom wyłącznie za wykonanie zadania i nie było mowy o kupowaniu od nich sprzętu.
- Na wypłatę pieniędzy trzeba było mieć zgodę przełożonego, sprawę realizował wydział finansowy - wyliczał Alojzy J. - Nie było możliwości robienia machlojek. Poza tym ja nie używałem w pracy magnetofonu. To już była domena techników operacyjnych - nie krył. Podporucznik SB przyznał, że współpracy z TW Zbyszkiem sobie nie przypomina. Zwrócił jednak uwagę, że trwała trzy miesiące, więc miała marginalne znaczenie.
Podkreślił, że chce wymazać ze świadomości tamten okres życia, więc po latach w pamięci została po nim pustka. Zaznaczył jednak, że był sumiennym esbekiem, więc skoro w dokumentach IPN są materiały skreślone przez niego, to zapewne współpraca z TW Zbyszkiem jest faktem.
Zbigniew P. konsekwentnie się jej wypiera. W kopiach dokumentów, według sądu, zmienił daty, desperacko wynajdował literówki i błędy w pisowni nazwisk. Zasypywał świadków pytaniami, na które chwilę wcześniej już odpowiedzieli.
- Teraz widzę, że bardzo się pomyliłem typując takiego człowieka na współpracownika - stwierdził Alojzy J. - Słysząc to, jak się wypowiada, szczerze wątpię, czy byłby z niego jakikolwiek pożytek. Nie sądzę, by nadawał się na agenta.
Zbigniew P. powołał na świadka 69-letniego emerytowanego milicjanta Jana Z. Mężczyzna jest jego sąsiadem, znają się od dawna. Lustrowany twierdził, że milicjant widział moment, w którym jakiś funkcjonariusz wyprowadził go z milicyjnej kantyny, do której zajrzał, by zobaczyć jak wygląda coca-cola w butelkach. Stało się to chwilę po rzekomej sprzedaży magnetofonu tajemniczemu esbekowi.
Jan Z. potwierdził, że widywał Zbigniewa P. w komisariacie, ale tamtej sytuacji sobie nie przypomina. Dodał jednak, że cierpi na poważne zaburzenia pamięci.
- Zbigniew przyszedł do mnie jakiś czas temu i powiedział, że ktoś chce z niego zrobić agenta - opowiadał Jan Z. Było to związane z ubieganiem się o mandat radnego. Zbigniew P. startował w wyborach uzupełniających do krynickiej rady w 2013 r., po rezygnacji z funkcji Elżbiety Barczok.
Mandatu nie dostał, a narobił sobie kłopotów, bo ubiegając się o funkcję musiał wypełnić oświadczenie lustracyjne, w którym, według IPN, skłamał.
Na rozprawie Zbigniew P. złożył wniosek o zbadanie urlopów, zwolnień lekarskich i szkoleń, odbytych przez esbeka Alojzego J. Chce sprawdzić, czy był w pracy, tworząc materiały dokumentujące działania TW Zbyszka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?