Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marszałek osiągnął swój główny cel

Redakcja
Krakowski pomnik Józefa Piłsudskiego Fot. Anna Kaczmarz
Krakowski pomnik Józefa Piłsudskiego Fot. Anna Kaczmarz
Początek politycznej drogi Józefa Piłsudskiego wiąże się z Polską Partią Socjalistyczną i socjalizmem. Czy Piłsudski rzeczywiście był socjalistą czy też od samego początku było to tylko narzędzie służące osiągnięciu zupełnie innych celów?

Krakowski pomnik Józefa Piłsudskiego Fot. Anna Kaczmarz

Z prof. WŁODZIMIERZEM SULEJĄ, dyrektorem wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, autorem biografii Józefa Piłsudskiego, rozmawia Paweł Stachnik.

- Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Piłsudski był w młodości socjalistą. Przede wszystkim dlatego, że aprobował ówczesny program Polskiej Partii Socjalistycznej, a nawet był jego współtwórcą. A ponieważ główny programowy zapis brzmiał, że polscy socjaliści walczą o Polskę jako niepodległą republikę demokratyczną, to sprzeczności środków czy celów nie było. A zatem stwierdzenie, że związanie się z ruchem socjalistycznym było instrumentalne, nie odpowiada prawdzie. Piłsudski rozstał się z socjalizmem ideowo i organizacyjnie około 1914 r. Jednak nawet po wielu latach, gdy niepodzielnie rządził Polską, ów socjalistyczny sposób myślenia potrafił się u niego ciągle przejawiać. Opisano sytuację, w której sąsiad Marszałka z Sulejówka pytał go o radę, czy powinien przyłączyć się do strajku. Piłsudski miał na to odpowiedzieć: - Oczywiście! Skoro pańscy towarzysze zdecydowali się rozpocząć strajk, to jak najbardziej.

- Czy rzeczywiście Piłsudski potrafił przed 1914 r. przewidzieć rozwój wydarzeń nadchodzącej wojny światowej?

- Należę do zwolenników poglądu, że istotnie zakładał taki przebieg wojny, jaki miał później miejsce. Oczywiście, istotne jest tutaj jedno ważne zastrzeżenie - jego ówczesna polityka nie była ślepym trzymaniem się jednego wariantu. Komendant uwzględniał wiele możliwości. Dopuszczał i taką, że zwycięstwo pójdzie ze wschodu na zachód, czyli że najpierw pokonana zostanie Rosja, a następnie państwa centralne pobite zostaną przez demokracje zachodnie. Był to jednak tylko jeden z wariantów, jakie rozważał, i o których rozmawiał ze swoimi współpracownikami. Mamy na ten temat świadectwa powstałe po śmierci Marszałka, ale też - i ich waga jest oczywiście większa - pochodzące z tamtego czasu. Kluczowa jest np. notatka Walerego Sławka z maja 1917 r., mówiąca że "wracamy do koncepcji jeszcze sprzed wojny". A zatem nie była to kwestia wizjonerstwa, wróżb czy stawiania pasjansa, ale logiczne przewidywanie tego, co się może zdarzyć. Logiczna analiza sytuacji międzynarodowej z uwzględnieniem tego, jak mieści się w niej sprawa polska.

- Jak Pan ocenia politykę Piłsudskiego podczas I wojny światowej? Czy przyjęte przez niego założenia były słuszne?

- W moim przekonaniu istniały wtedy dwie fundamentalne opcje polityczne, przed którymi stali polscy politycy. Jedną z nich była opcja antyniemiecka, zakładająca czasową współpracę z Rosją. Wybrał ją Roman Dmowski. Drugą była opcja antyrosyjska - wybrana przez Piłsudskiego - zakładająca czasową współpracę z Austro-Węgrami, ale także z konieczności z Niemcami. Obie te opcje sprowadzały się w zasadzie do wyboru: nie z kim, ale przeciw komu. Po drugie, szczególnie charakterystyczna dla poczynań Piłsudskiego w tamtym czasie była tzw. licytacja sprawy Polski wzwyż, a zatem działanie podnoszące znaczenie kwestii polskiej wobec ówczesnych czasowych sojuszników. Piłsudski wchodził z nimi w kooperację, twierdząc jednak, że potrzebne są konkretne ustępstwa. Gdy udawało mu się ustępstwa te osiągnąć, podnosił stawkę. Pamiętajmy, że cały czas miał bardzo nikłe atuty, bo dysponował jedynie niewielką ochotniczą formacją, będącą kroplą w morzu walczących wojsk. Grał więc na coś, co można nazwać wartością Królestwa Polskiego, czyli nieodgadnionym obliczem kraju, który dopiero miał zostać wyzwolony spod panowania Rosji, i któremu do samodzielności było bardzo daleko. Biorąc to wszystko pod uwagę, rzeczywiście można mówić o politycznym majstersztyku. Piłsudski doskonale potrafił wykorzystać szanse, jakie miał.
- Jak Pan ocenia istniejący w czasie I wojny światowej konflikt między Józefem Piłsudskim a Władysławem Sikorskim?

- Był to bardziej konflikt między Piłsudskim a zwolennikami opcji austro-polskiej, uosabianymi przez Władysława Leopolda Jaworskiego, szefa Naczelnego Komitetu Narodowego. Piłsudski, prowadząc swoją polityczną grę, domagał się od Austro-Węgier konkretnych obietnic, własne zobowiązania odkładając na później. Z kolei zwolennicy rozwiązania austro-polskiego, zwłaszcza Sikorski, wychodzili z założenia, że najpierw trzeba za wszelką cenę i bez formułowania warunków wstępnych dążyć do budowy polskiego wojska, a dopiero potem stawiać żądania. Takie działanie Sikorskiego będzie dobrze widoczne także później, podczas II wojny światowej, kiedy swoją politykę jako premier i naczelny wódz prowadził w ten właśnie sposób. Historycy nie oceniają tego zbyt dobrze.

- Wielką ideą Józefa Piłsudskiego był pomysł stworzenia federacji krajów Europy Środkowo-Wschodniej, tych, które powstały na gruzach carskiej Rosji. Jak Pan ocenia ten pomysł i dlaczego nie udało się go zrealizować?

- Można powiedzieć, że pomysł Marszałka wyprzedził swoją epokę. Piłsudski chciał odgrodzić Polskę od Rosji łańcuchem państw, które byłyby na tyle silne, że mogłyby samodzielnie funkcjonować, ale równocześnie na tyle słabe, że zagrożone przez Moskwę musiałyby szukać oparcia w Polsce. Próby stworzenia takiego układu podejmowane były i na północy w 1919 r. w postaci wyprawy wileńskiej, i na południu, w większej skali, gdy Piłsudski razem z Petlurą próbował budować niepodległą Ukrainę. Zabrakło jednak nie tyle sił po stronie Polski, ile realnych możliwości współpracy po stronie partnerów. Litwini odrzucili ofertę współpracy w sposób kategoryczny. Z kolei większość ukraińskiego społeczeństwa nie dojrzała jeszcze wtedy do niepodległości. W praktyce więc skończyło się na realizacji idei inkorporacyjnej. Generalnie rzecz biorąc, federacyjna koncepcja Piłsudskiego bardziej pasowała do XXI wieku niż do lat 20. ubiegłego stulecia.

- Jaka jest Pańska ocena sposobu rozegrania przez Piłsudskiego kampanii 1920 roku?

- Bilans jest bez wątpienia pozytywny, bo ostaliśmy się jako państwo, a był przecież moment, w którym nasza państwowość była poważnie zagrożona. Historycy są dziś zgodni co do jednego: w 1920 r. problemem było nie kto zaatakuje, ale kto zaatakuje pierwszy. Było oczywiste, że Rosja bolszewicka szykuje się do ostatecznego rozstrzygnięcia, a polska ofensywa na Ukrainę była po prostu uderzeniem wyprzedzającym. Pamiętajmy też, że politycznie Polska była wówczas całkowicie osamotniona i zdana wyłącznie na siebie. Nie mieliśmy politycznego współdziałania ze strony mocarstw zachodnich, a znaczącą rolę odegrała tutaj propaganda sowiecka. W ostatecznym bilansie sił nie ulega wątpliwości, że uniknęliśmy finalnej porażki, choć byliśmy jej blisko. Okazało się, że poświęcenie społeczeństwa i umiejętności dowódców były tak duże, iż zdołały odsunąć zagrożenie. Od strony militarnej duże znaczenie miało oczywiście powodzenie słynnego manewru znad Wieprza, ale o wszystkim zdecydowała bitwa na linii Niemna, w sposób jednoznaczny wygrana przez armię polską. Krótko mówiąc: sytuacja była niezmiernie trudna, ale udało się ją właściwie rozegrać, co dało nam na dwadzieścia lat niepodległościowy oddech.
- A jaki jest, według Pana, bilans przewrotu majowego?

- Zacznijmy od samego zamachu. Z moich badań wynika jednoznacznie, że nie było mowy o jakimś wojskowym spisku. Piłsudski planował natomiast demonstrację o charakterze politycznym, której towarzyszyłaby oprawa wojskowa. Niestety, wydarzenia z 12 maja doprowadziły do zbrojnego starcia. Nie ulega jednak wątpliwości, że było to wystąpienie przeciwko legalnym władzom Rzeczypospolitej i tego faktu nic nie zmieni. Przejdźmy teraz do pytania, co zmieniło się po maju 1926. Oczywiście, miał się zmienić system, a istotą zmiany miało być wyeksponowanie interesu państwa. Samo wykonanie tego zamysłu było jednak takie, jakie było. Kiedyś zapytano Piłsudskiego, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Marszałek odpowiedział wtedy, że musiał zbudować dom, ale niektóre cegły okazały się być z gnoju... Podsumowując: podjęto pewną próbę modernizacyjną, która niestety się nie powiodła.

- Jak więc oceniać rządy Marszałka po przejęciu władzy?

- Ocena nie jest jednoznaczna. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że demokratyczne swobody zostały poważnie zawężone. Gdyby zastosować tu współczesne standardy, pomajowe rządy odbiegają od nich w znacznym stopniu. Z drugiej jednak strony, w porównaniu do panujących wówczas w Europie reżimów, polski system rządów był autorytaryzmem o nader łagodnym obliczu. Uderzenia w opozycję następowały tylko wtedy, gdy realnie zagrażała ona władzy. Skoncentrowanie się na zarządzaniu państwem przez obóz rządzący pozostawiało duże pola dla inicjatyw społecznych. Nie ulega natomiast wątpliwości, że w sferze kształtowania przywiązania obywateli do państwa odniesiono duży sukces. A został on w sposób dobitny zweryfikowany po wrześniu 1939 r. Przywiązanie do własnego państwa jako najwyższej wartości było na pewno dziedzictwem Piłsudskiego.

- Pozytywny jest bez wątpienia bilans polityki zagranicznej Marszałka w latach 30.

- Jak najbardziej. Patent na politykę równej odległości, czyli utrzymywanie podobnych stosunków z oboma najgroźniejszymi sąsiadami sprawdził się. To, co zostało wynegocjowane w roku 1932 i 1934, rzeczywiście mogło Polsce zapewnić bezpieczeństwo w najbliższej perspektywie czasu. Oczywiście, bezpieczeństwo długofalowe zależało od siły sojuszów i wsparcia zewnętrznego, bo Polska w jednoczesnym zetknięciu się z dwoma totalitaryzmami nie miała szans. Zresztą tak jak inne kraje europejskie.

- Dziś Marszałek należy do panteonu bohaterów narodowych. Tymczasem za życia bywał nieraz bardzo brutalnie atakowany przez przeciwników politycznych.

- Piłsudski miał zaprzysięgłych wrogów po lewej i po prawej stronie sceny politycznej. Gdyby porównać obelżywe wierszyki o nim tworzone przez komunistów i przez endeków, to ich wymowa byłaby bardzo podobna. Trudno jednak, by człowiek o wyrazistych poglądach i jednoznacznym postępowaniu nie budził emocji. Dodajmy też, że był osobą bardzo odporną na tego typu działania.
- Śledząc życiorys Marszałka, można dostrzec, że nie wszystkie polityczne cele udało mu się osiągnąć, a zrealizowanie wielu wymagało mnóstwa wysiłku.

- Cel podstawowy, jakim była niepodległość Polski, osiągnął. Był człowiekiem tego pokolenia, które niepodległość wywalczyło, a on sam odegrał w tym niezwykle ważną rolę. Potem starał się ową niepodległość chronić jak tylko potrafił. Oczywiście, nie wszystkie założenia udało mu się zrealizować. Nie udało się przeprowadzić koncepcji federacyjnej. Akcja modernizacji kraju nie końca się udała, a Polska nie stała się potęgą gospodarczą. Jak więc widać, w przypadku politycznej drogi Piłsudskiego nie możemy mówić o samych sukcesach, ale nie możemy tez mówić o samych porażkach.

CV

Prof. Włodzimierz Suleja

Ukończył studia historyczne w Uniwersytecie Wrocławskim. Badacz dziejów polskiej myśli politycznej XIX i XX w., opozycji po 1945 r. (m.in. "Solidarności") i Wrocławia. Pracował w Uniwersytecie Wrocławskim i Zielonogórskim. Od 2000 r. dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu. Autor prac: "Solidarność na Dolnym Śląsku", "Orientacja austro-polska w latach I wojny światowej (do aktu 5 listopada 1916 r.", "Kosynierzy i strzelcy", "Tymczasowa Rada Stanu". Autor wydanej przez Ossolineum biografii Józefa Piłsudskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski