Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Martyna Jakubowicz: Czasem ma się ochotę usiąść i rozpłakać

Rozmawiał Paweł Gzyl
Martyna Jakubowicz  jest obecna na polskiej scenie prawie 40 lat
Martyna Jakubowicz jest obecna na polskiej scenie prawie 40 lat fot. Tomasz Hołod
Muzyka. Na płycie „Prosta piosenka” Martyna Jakubowicz pochyla się nad sytuacją w Polsce i na świecie. I jak przystało na wykonawczynię folku, upomina się o biednych i skrzywdzonych.

- Dobrze Pani na offowej pozycji w polskim show-biznesie?

- Zdaję sobie sprawę, że idę trochę pod prąd, ale jestem na scenie już prawie czterdzieści lat, a ludzie nadal przychodzą na moje koncerty i kupują płyty. Można więc robić to, co jest modne i osiągnąć szybki sukces, a można też być wiernym sobie i mieć stałą publiczność. Moje decyzje wynikają ze świadomości, że tak chcę się realizować, choć być może nie będzie z tej roboty wielkich pieniędzy ani popularności. A buntuję się tylko wobec paskudnych rzeczy, które dzieją się na świecie, a nie przeciw temu, że nie ma mnie w mainstreamie.

- Nagrywa Pani jednak dla wielkiego koncernu. Jego szefostwo nie ciśnie, żeby dała mu Pani przebój na miarę „Domów z betonu”?

- Jest na naszym rynku kilka dużych koncernów, których zadaniem jest dystrybucja zachodnich płyt w Polsce. Część zysków przeznaczona zostaje na krajowych wykonawców. Oczywiście od wykonawców muzyki komercyjnej oczekuje się generowania zysków. Koncerny wydają jednak również artystów muzyki niekomercyjnej - jazzu czy bluesa. I ja należę do tego grona. Dlatego moja ostatnia płyta jest moją propozycją powstałą bez nacisku.

- A jak sprzedają się Pani płyty?

- Nieźle. „Kołysz mnie” osiągnęła nakład ponad 60 tysięcy, „Trzydzieste urodziny” - 13 tysięcy, a zupełnie niekomercyjny projekt z coverami Joni Mitchell - 6 tysięcy. Pamiętajmy przy tym, że kompakty są coraz mniej popularne. W tej chwili do łask wracają winyle, a tak naprawdę cała muzyka jest w sieci.

- Lepiej było Pani za czasów Peerelu?

- Za komuny z występów były szalenie marne pieniądze, ale za to bardzo dużo się grało. Człowiek był młody, dobrze znosił wszelkie niedogodności w trasach. W latach 80. panowała świetna atmosfera dla muzyki. Bilety były tanie, państwo dofinansowywało kulturę, traktując ją jako świetny wentyl bezpieczeństwa. Teraz rynek jest inny, bo się skomercjalizował. Mamy więc piękne sale koncertowe w domach kultury, wyremontowane za pieniądze Unii, ale wiele się w nich nie dzieje. Poprzednie rządy tak poprzycinały fundusze na kulturę, że Domy Kultury nie mają zbyt wiele środków, aby zapraszać artystów i dostawać ceny biletów do zasobności kieszeni mieszkańców. To życie muzyczne, do którego byliśmy przyzwyczajeni za komuny, po prostu zniknęło.

- Piosenka „Macherzy od pieniędzy” pokazuje, że bliski jest Pani los ludzi, którzy w Polsce klepią biedę.

- Bo ich znam. Choćby takich, którzy mają dwa fakultety, a pracują w Tesco i układają towar na półkach za 1500 zł miesięcznie. To pokolenie mojej córki. Oczywiście są też tacy, którzy poradzili sobie świetnie z systemem. Potrafili się dostosować i dobrze prowadzą swoje biznesy. Ja nie jestem osobą zawistną i cieszę się, jak komuś wychodzi. Ale wiem jak z różnych powodów im też jest bardzo ciężko. W każdym kraju są osoby biedne i bogate. Ale u nas system przeszkadza lub wręcz uniemożliwia normalność. Nie wyobrażam sobie jak niektóre rodziny mogą przetrwać o pierwszego do pierwszego. Jak się na to patrzy - czasem ma się ochotę usiąść i rozpłakać.

- Widzi Pani to u siebie na wsi?

- Nie. Moja wieś radzi sobie bardzo dobrze. Rolnicy mają dopłaty, a ci, którzy nie mają i musieli zrezygnować z uprawy lub hodowli - mają zajęcia poza rolnictwem. Wielu mężczyzn pracuje poza Polską, a kobiety zostały i wychowują dzieci. Stąd widać tu pięknie wykończone domy. Młodzież w większości wyjechała do Niemiec do pracy. Czy oni kiedyś wrócą? Śmiem wątpić. Jeśli obserwują wpływy na swoje konto, a pewnie to robią, to na pewno nie. Bo tam zarobią tyle, że mogą żyć na przyzwoitym poziomie, a tutaj - nie. Dlatego ci, którzy mogą, będą pracować za granicą. To bardzo smutne - bo rodziny są rozłączone. A jeśli chcą być razem, to żona i dzieci też wyjeżdżają.

- Jak w tym kontekście postrzega Pani poczynania nowego rządu?

- Mniej ważne jak nowy rząd zaczął, dużo ważniejsze, co zostawi po sobie. Każdy na początku ma pełno świetnych pomysłów. Pytanie jednak brzmi: czy te pomysły zostaną zrealizowane i czy coś zmienią na lepsze? Politycy nie potrafią lub nie chcą dostrzec rzeczywistej sytuacji w kraju, bo tak są zajęci sobą. Dlaczego polskie kobiety chcą rodzić dzieci na emigracji, a w Polsce nie? Bo tu się nie da utrzymać dużej rodziny. Tutaj praca raz jest, a za chwilę jej nie ma i trudno o nową. Poza tym, przy takim opodatkowaniu kosztów pracy, pracodawca nie chcąc mieć kłopotów z ZUS-em, nigdy nie zatrudni ludzi legalnie na dobrych pensjach, bo nie chce ponosić takiego ryzyka.

- Nie pomoże nawet program 500+?

- Rozdawnictwo pieniędzy wydaje mi się ryzykowne. Myślę, że lepiej jest wspomagać system motywujący do bardziej fachowej i wydajnej pracy. Taka praca daje lepsze dochody, a to jest ludziom najbardziej potrzebne w tej chwili.

- Panią nigdy nie kusiło, żeby wyjechać z Polski?

- Moje piosenki wyrastają z tego, co dzieje się w tym kraju i cały czas mam przekonanie, że dla kogoś są ważne. Gdybym wyjechała, musiałabym muzykę odsunąć na bok i występować jedynie hobbystycznie w weekendy. Cóż - jeśli nie dam rady żyć tutaj ze śpiewania, może się jeszcze zdecyduję na wyjazd. Ale tylko do jakiegoś ciepłego kraju, gdzie świeci słońce i ludzie są pogodni. (śmiech)

- Na świecie też nie dzieje się jednak teraz ciekawie - i śpiewa Pani o tym w piosenkach „Rządzi zło” i „Ja płonę”. Martwi to Panią?

- Mnie generalnie niepokoi upadek ludzkiej przyzwoitości. Bo pieniądz nie może zastąpić moralności. Boimy się terrorystów i uchodźców - ale zwróćmy uwagę na politykę wielkich mocarstw w ostatnich latach. Mamy ataki fundamentalistów islamskich - to ja się pytam, kto je finansuje? Kto z nimi handluje ropą i bronią, pozwalając na te okropności? Świat stracił moralny kompas i to jest najbardziej niepokojące. Giną niewinni ludzie, bo macherzy od pieniędzy robią to, co robią. I taka rzeczywistość jest przerażająca. Gdyby nie ludzie dobrej woli, ta rzeczywistość wyglądałaby jeszcze gorzej, tak jak w Syrii, gdzie ludzie posiadający władzę i pieniądze są całkowicie bezkarni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski