Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzena Sarapata: Z SKWK pracuję od dawna. Nie dzielę kibiców na lepszych i gorszych [TYLKO U NAS]

Krzysztof Kawa, Bartosz Karcz
Marzena Sarapata na pierwszej konferencji prasowej w roli prezesa Wisły Kraków SA, na pierwszym planie Robert Szymański z TS Wisła i wiceprezes Wisły SA Daniel Gołda, w tle rzecznik prasowy Damian Juszczyk
Marzena Sarapata na pierwszej konferencji prasowej w roli prezesa Wisły Kraków SA, na pierwszym planie Robert Szymański z TS Wisła i wiceprezes Wisły SA Daniel Gołda, w tle rzecznik prasowy Damian Juszczyk Andrzej Banaś
- Zarząd Wisły Kraków SA nie odcina się od żadnego prawdziwego kibica Wisły Kraków. Natomiast nie jest w gestii prezesa, zarządu, ani innych struktur spółki organizowanie kibicowskiej struktury - mówi w obszernym wywiadzie prezes Marzena Sarapata pytana o jej związki ze środowiskiem SKWK, stowarzyszeniem, które na swojej stronie publikuje oświadczenia chuliganów z Wisła Sharks.

W procesie, który został wytoczony redakcji „Gazety Wyborczej” broniła Pani „Miśka”, a więc człowieka skazanego przed laty za rzucenie nożem w głowę Dino Baggio. Przez część osób jest Pani postrzegana jako adwokat wiślackich Sharksów, czyli mówiąc wprost – chuliganów. Dlaczego Pani podejmuje się reprezentowania takich osób?

Panowie, jest mi bardzo przykro, ale każde pytanie, które dotyczy mojej działalności jako radcy prawnego musi pozostać bez odpowiedzi. To jest ściśle obostrzone przepisami prawa. Obowiązuje mnie bezwzględna tajemnica zawodowa i nie mogę o tym rozmawiać.

Ale może się Pani ustosunkować do okoliczności, w jakich podjęła się Pani powyższej sprawy.

Rolą pełnomocnika profesjonalnego jest obrona interesów klienta i tyle tylko mogę powiedzieć. Same przepisy prawa precyzują, kiedy takiej pomocy można odmówić, a kiedy nie. Niestety, nie możemy wejść w szczegóły z wcześniej wspomnianych powodów.

Pani działalność w roli radcy prawnego będzie jednak wpływać na wizerunek Wisły, bo w ostatni czwartek stała się Pani twarzą piłkarskiej spółki.

Wpływać nie może, gdyż przyszłam tutaj do ciężkiej pracy i po to, by wykonywać ją jak najlepiej. W momencie, gdy zaproponowano mi objęcie tego stanowiska, decyzja była taka: albo podejmuję się zadania, bo jest zgodne z moimi kompetencjami i wiem, że jestem w stanie to robić, albo odmówię Wiśle i ją zostawiam, dając do zrozumienia, że nie obchodzi mnie, co się z nią stanie. Bo jaka była sytuacja, Panowie doskonale wiecie.

Czy to była sytuacja zerojedynkowa: nie mogła Pani odmówić, bo nikogo innego TS by nie znalazło?

Osobom, z którymi pracowałam wydawało się - mam nadzieję, że słusznie i to chcę udowodnić - że jestem osobą, która racjonalnymi działaniami wyprowadzi klub na prostą. Ja również, będąc w strukturach TS, które jest właścicielem spółki, miałam świadomość tego, że nie mogę teraz - przy moralnej odpowiedzialności TS wobec losów Wisły - odmówić. Dla mnie była to jedyna możliwa decyzja. Owszem, można było szukać menedżera z zewnątrz, ale na tę chwilę dla osób, które mnie rekomendowały, był to najlepszy wybór. A ja z uwagi na serce do Wisły nie mogłam odmówić.

Dla Pani jako prezes, a jednocześnie prawnika ma znaczenie, że wśród osób w Radzie Nadzorczej, które Panią powoływały, jest szef Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, która publikuje na swojej stronie oświadczenia Wisła Sharks?

Struktury zarówno TS, jak i SKWK są jawne. Nie będę się odnosiła do działalności SKWK, bo ja z tym stowarzyszeniem pracuję od dawna i wiem, że jest mnóstwo inicjatyw, z których wywiązują się bardzo dobrze i które służą nie tylko Wiśle. Mam na myśli pomoc przedszkolom, domom dziecka, o czym się nie mówi. Gdybym miała rozmawiać o SKWK, to skupiłabym się wyłącznie na tych pozytywnych aspektach. Natomiast...

Natomiast jest margines, o którym nie możemy zapominać, bo on funkcjonuje: jest na trybunach, ogłasza się, promuje, zajmuje się handlem narkotykami.

W każdej organizacji, zwłaszcza tak dużej, jak TS czy SKWK jest mnóstwo osób i w mojej ocenie nie można przypisać odpowiedzialności za działania poszczególnych jednostek całej organizacji. Tak jest wszędzie, to są tysiące ludzi.

Pozwolimy sobie powiedzieć, że tak nie jest wszędzie. Nie wszystkie organizacje w Polsce są powiązane z grupami przestępczymi.

Jestem prezesem Wisły Kraków SA i tylko o zasadach funkcjonowania tej spółki mogę mówić, bazując na faktach.

Dlaczego nie chce Pani głośno i dobitnie powiedzieć, że zarówno Pani, jak i zarząd wiślackiej spółki odcinacie się od chuliganów, którzy podpięli się pod klub?

Zarząd Wisły Kraków SA nie odcina się od żadnego prawdziwego kibica Wisły Kraków. Natomiast nie jest w gestii prezesa, zarządu, ani innych struktur spółki organizowanie kibicowskiej struktury. Życzyłabym sobie, żeby kibice byli jednością, przychodzili na każdy mecz i dopingowali drużynę. To jest mój cel. Nie dzielę kibiców na lepszych i gorszych.

Sytuacja byłaby inna, gdyby działali z boku, ale oni mają swojego przedstawiciela w Radzie Nadzorczej. I w każdej chwili może Pani zmierzyć się z naciskami z ich strony lub odwołaniem, jeśli coś się tej grupie nie spodoba.

Nie widzę takiego zagrożenia, nic takiego się nie dzieje. Takich korelacji nie ma i nie będzie.

Czy sygnałem ostrzegawczym nie jest to, co wydarzyło się pierwszego dnia Pani prezesury podczas meczu ze Śląskiem, gdy z sektora gości poleciały na boisko race, kibice Wisły wbrew zakazom zaczęli się przemieszczać po stadionie i wygrażać przyjezdnym? Czy to nie sygnał, że możemy wrócić do czasów, gdy władza na trybunach spoczywała w rękach bojówkarzy, a nie służb porządkowych?

Ktokolwiek wszedł na którąkolwiek trybunę, musiał posiadać na nią bilet. Na pewno nie był to swobodny przepływ osób.

Sprawdziliście to zdarzenie na monitoringu?

To były osoby z ważnymi biletami na te miejsca, w przeciwnym razie nie weszłyby na trybunę. Oczywiście słyszałam, że część osób weszła później, ale wynikało to prawdopodobnie z faktu, że były olbrzymie kolejki do wejścia i kas, ze względu na wielkie zainteresowanie meczem.

Jest Pani prezesem od piątku. Pierwszego dnia urzędowania pierwszy zespół przegrał 1:5, po weekendzie zarząd rozwiązał drużynę rezerw. Fatalny początek.

W nowym otwarciu boiskowe okoliczności nie pomogły, to fakt. Wyniku nawet nie ma co komentować. Natomiast likwidacja rezerw wynikała z potrzeby oszczędności. Zadecydowały względy ekonomiczne, ale braliśmy pod uwagę również brak sukcesów tej drużyny w III lidze. Nie było innego wyjścia.

Zrobiliście bilans otwarcia? Może Pani powiedzieć, jaka jest sytuacja spółki: zła, bardzo zła, fatalna?

Liczb nie podam, ale mogę powiedzieć, że przez kilka pierwszych dni udało nam się zadłużenie Wisły zniwelować o prawie trzy miliony złotych.

Z 10,9 mln złotych zadłużenie spadło aż o 3 miliony? W jaki sposób?

Są ludzie, którzy teraz przychodzą, odzyskawszy zaufanie do klubu, które z wiadomych powodów zostało ostatnio nadszarpnięte. Mamy zupełnie inne pole do rozmów zarówno z nowymi sponsorami, jak i z dotychczasowymi, którzy mogli utracić zaufanie. Wychodzimy na prostą. Chodzi m.in. o zaległy podatek dochodowy, który dostaliśmy do zapłaty, było to prawie 200 tysięcy złotych. Zapłaciliśmy go w pierwszym dniu działania nowych władz. Do tego doszła rata wynikająca z ugody z miastem w sprawie wynajmu stadionu itd.

Do 30 września trzeba spłacić kolejne ugody, by Komisja Licencyjna PZPN nie odebrała drużynie punktów.

Ugody z piłkarzami są regulowane od poniedziałku i wszystko zmierza do tego, że nie dojdzie do takiej sytuacji.

Jest jeszcze zagrożenie związane z rozwiązywaniem kontraktów przez piłkarzy, do czego mają prawo w razie niepłacenia im pensji przez klub przez ponad dwa miesiące.

Ani jeden piłkarz nie złożył takiego wniosku. I na ten moment nie ma takiego zagrożenia, a my zrobimy wszystko, by nie mieli ku temu jakichkolwiek przesłanek.

Jak to się stało, że TS Wisła, które samo jest zadłużone, tak szybko zredukowało dług Wisły SA o prawie trzy miliony?

To nie TS tego dokonało, ale sama spółka. Towarzystwo jakiś czas temu miało dużo większy dług, z którego udało się wyjść.

Kończy się okno transferowe. Czy Krzysztof Mączyński, Richard Guzmics i Zdenek Ondrasek mogą jeszcze odejść?

Nie ma zamknięcia tematu w żadną stronę. Transfery są jak najbardziej możliwe.

A pojawią się nowi zawodnicy?

To też jest możliwe. Oczywiście pamiętając o punkcie wyjścia i sytuacji finansowej spółki. Są różne możliwości pozyskania piłkarzy. Dla nas byłoby optymalnie, gdyby udało się pozyskać graczy wolnych, bez kontraktów.

Rozmawiali: Bartosz Karcz, Krzysztof Kawa

Jutro część druga wywiadu

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski