- To jedno z najwspanialszych zwycięstw w moim życiu. Mam za sobą tyle bolesnych porażek. To najlepszy sposób na to, by o nich zapomnieć - powiedział po ostatniej piłce wzruszony Murray. Dla niego była to faktycznie szczególna chwila, nie tylko dlatego, że zwyciężył przed własną publicznością. Kilka tygodni temu stał dokładnie w tym samym miejscu i płakał po swojej czwartej porażce w finale turnieju z cyklu Wielkiego Szlema (trzeciej z Federerem, wcześniej przegrał z nim w finale US Open 2008 i finale Australian Open 2010, po tej drugiej wypalił ze łzami w oczach: "Mogę płakać jak Roger, ale nie potrafię grać jak on"). Wielka nadzieja brytyjskiego tenisa do tej pory zawodziła w najważniejszych momentach. Czy teraz się to zmieni?
- To może być przełom w jego karierze - uważa Wojciech Fibak. - On zawsze lubił grać z Federerem i potrafił z nim wygrywać, ale w finałach za każdym razem coś mu przeszkadzało. Albo był zmęczony, albo palił się psychicznie. Teraz wszystko ułożyło się po jego myśli. Turniej olimpijski był krótszy, a on w finale zagrał fantastycznie. W kluczowych momentach co dotknął piłki rakietą, to trafiał przy liniach. Wygrał wszystkie ważne punkty - dodał nasz najbardziej utytułowany tenisista.
Federer podczas dekoracji wyglądał na zadowolonego, choć z pewnością musiał być rozczarowany. Cóż, są tacy - jak nasza Agnieszka Radwańska - dla których igrzyska to "w tenisie specyficzny turniej, wcale nie najważniejszy". Z pewnością jednak nie dla Szwajcara.
Dla niego złoty medal olimpijski w singlu jest niespełnionym marzeniem. 17-krotny zwycięzca turniejów Wielkiego Szlema nigdy w karierze nie stał na najwyższym stopniu podium, choć były to jego czwarte igrzyska (złoto wywalczył tylko w deblu, cztery lata temu w Pekinie). I można być niemal pewnym, że to marzenie już nigdy się nie spełni, bo podczas kolejnych igrzysk będzie miał 35 lat.
W Londynie Federer walczył o medal z podziwu godnym uporem. W piątkowym półfinale pokonał Argentyńczyka Juana Martina Del Potro po prawie 4,5-godzinnym pojedynku.
- Nie byłem zmęczony, choć faktycznie, nie wszystko układało się na korcie tak jak zazwyczaj. Ale to przede wszystkim zasługa Andy'ego, jego niezachwianej pewności siebie, jaką dziś pokazał - podkreślał w niedzielę Szwajcar.
Niecodzienny przebieg miał też sobotni finał kobiet. Zwycięstwo Sereny Williams trudno nazwać niespodzianką. Szokujące były jego rozmiary. Rosjanka Maria Szarapowa zdołała wygrać tylko jednego gema (0:6, 1:6). Tak wysoki wynik w damskim finale singla na igrzyskach nie zdarzył się jeszcze nigdy.
Serena i jej siostra Venus wygrały również rywalizację deblistek.
Hubert Zdankiewicz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?