Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzeniem - miejsce w najlepszej "ósemce"

Redakcja
Fot. Maciej Zubek
Fot. Maciej Zubek
KAROLINA RIEMEN. Przed występem na igrzyskach 21-letnia reprezentantka Polski wygrała w Jurgowie w pierwszych oficjalnych międzynarodowych mistrzostwach Polski w skicrossie

Fot. Maciej Zubek

Do składu olimpijskiej reprezentacji Polski wskoczyła Pani niemal w ostatniej chwili.

- To było coś niesamowitego. Spełniły się moje marzenia i to te bardziej skryte. Jestem bardzo szczęśliwa. Będąc w kadrze alpejek, miałam niewielką szansą, aby załapać się na igrzyska. W skicrossie też nie było łatwo, ale ponieważ jest to w miarę nowa dyscyplina, czołówka światowa nie uciekła nam jeszcze za daleko.

Kiedy i w ogóle jak to się stało, że zaczęła Pani uprawiać skicross, sport w naszym kraju jeszcze mało popularny?

- Przed trzema laty dowiedziałam się o międzynarodowych mistrzostwach Czech. Z ciekawości zdecydowałam się na udział w nich, bo wcześniej słyszałam bardzo pozytywne opinie od zawodników uprawiających skicross. Zaraz po tych zawodach powstała w naszym kraju kadra skicrossu. Udało mi się do niej załapać i... tak już zostało.

Co jest takiego fascynującego w tej dyscyplinie, że rzuciła Pani dla niej narciarstwo alpejskie?

- Przede wszystkim... adrenalina, której już zaczynało brakować mi w alpejstwie. "Od zawsze" szukałam czegoś, co jeszcze bardziej spowoduje u mnie jej wzrost. Jeszcze kiedy byłam w kadrze alpejek często uczestniczyłam w zawodach freestylowych. Jazda po trasie, na której mija się jedynie tyczki już nie budziła we mnie większych emocji. W skicrossie w jakiś sposób się spełniam.

Jakie dotychczas było Pani największe osiągnięcie w tej dyscyplinie?

18. miejsce podczas ubiegłorocznego Pucharu Świata. Potem byłam blisko poprawienia tego osiągnięcia, ale zawsze czegoś mi brakowało. Muszę przede wszystkim popracować nad startem, który w skicrossie jest bardzo istotny. Jeżeli się go spóźni - co często mi się przytrafia - potem na trasie ciężko jest to nadrobić.

Za kilka dni startuje Pani w igrzyskach, a jeszcze niespełna rok temu zmagała się Pani z ciężką kontuzją, która stawiała nawet pod znakiem zapytania dalszą karierę.

- To był naprawdę ciężki moment w moim życiu. Kontuzja przytrafiła mi się podczas mistrzostw świata w Japonii i to nie w trakcie zawodów, a podczas zjazdu treningowego. Na jednej dużej skoczni, niepotrzebnie odchyliłam się do tyłu, wylądowałam za wcześnie i całe obciążenie poszło na kolano, co spowodowało zerwanie więzadeł. Ciężko było mi się pozbierać po tej kontuzji, bo wiadomo, że dla narciarza uraz kolana to najgorsze, co może się przytrafić.

Teraz wszystko jest już w porządku?

- Nie do końca. Jeszcze czasem odczuwam ból, ale to trochę moja wina. Sama zaniedbałam sobie przede wszystkim odbudowę mięśnia. Teraz próbuję to nadrobić i liczę, że wkrótce moja dyspozycja będzie 100-procentowa.

Co należy zrobić, aby skicross w Polsce cieszył się większym zainteresowaniem?

- Przede wszystkim potrzeba organizacji większej liczby zawodów i promocji tej dyscypliny. Mało kto wie, że oprócz narciarstwa alpejskiego można uprawiać też inne, pokrewne dyscypliny. Ważne jest też, aby wzbudzić zainteresowanie wśród dzieci i także dla nich organizować zawody.
Startuje Pani na Igrzyskach 21 lutego. Jak do tego momentu będą wyglądały przygotowania? Kiedy złoży Pani ślubowanie i kiedy wylot do Kanady?

- Ślubowanie złożę 11 lutego, a już dzień później z moim trenerem wylatujemy z Warszawy. Na miejscu będę miała kilka treningów. Wprawdzie nie na trasie olimpijskiej, ale bardzo do niej podobnej. Na tej właściwej trasie, mam zaplanowane dwa bądź trzy treningi już przed samym startem.

Jakie wyzwania sobie Pani stawia?

- Przede wszystkim chciałabym się dostać do finałowej "szesnastki". To taki plan minimum. A jakby mi się udało załapać do pierwszej "ósemki", to już naprawdę byłby duży sukces. Jednak będzie to szalenie trudne, bo konkurencja jest olbrzymia. Faworytkami są reprezentantki Kanady, Francji oraz Szwajcarii.

Daje się już odczuć stres związany ze startem w najbardziej prestiżowej imprezie dla każdego sportowca?

- Żadnej tremy, przynajmniej na razie, nie odczuwam. Zapewne już na miejscu, gdy poczuje się klimat olimpiady na pewno emocję wzrosną. Jednak dla mnie już sam udział w igrzyskach jest olbrzymim osiągnięciem. Dlatego jadę tam bez żadnego obciążenia psychicznego.

Prywatnie, poza skicrossem czym się Pani zajmuje?

- Studiuję na AWF. Choć powiem szczerze, że... nie jest to mój wymarzony kierunek, ale treningi i starty nie dają mi możliwości studiowania czegoś innego. Wybrałam sport i z nim wiążę moje życie.

Rozmawiał Maciej Zubek

Czym jest skicross?

To jedyna konkurencja alpejska, w której narciarze ścigają się bezpośrednio ze sobą. Trasa skicrossu zbudowana jest ze specjalnych bramek i zbudowanych ze śniegu przeszkód m.in. mniejszych i większych skoczni, tzw. garbów czy ostrych zakrętów z bandami.

W wyścigach finałowych zawodnicy jadą czwórkami albo szóstkami. Natomiast eliminacje odbywają się na zasadzie indywidualnych przejazdów. Czasy uzyskane przez startujących, pozwalają wyłonić finalistów i układ "czwórek" bądź "szóstek.

Finałowa rywalizacja jest przeprowadzana ze startu wspólnego, a do dalszego etapu przechodzi połowa uczestników danego wyścigu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski