Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzyli o awansie, a muszą myśleć, jak nie spaść

Aleksander Gąciarz
Trenera Mateusza Misia pożegnano kwiatami w klubowych barwach
Trenera Mateusza Misia pożegnano kwiatami w klubowych barwach Aleksander Gąciarz
Sport. Piłkarze Proszowianki spędzą zimową przerwę na dziesiątym miejscu w tabeli ze stratą 13 punktów do lidera

Odczucia piłkarzy i kibiców po rundzie jesiennej można streścić w jednym zdaniu: Nie tak miało być. Zespół bez przeszkód przepracował okres przygotowawczy, a dodatkowo został solidnie wzmocniony. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że wobec planowanej reorganizacji rozgrywek tylko miejsce w czołówce zapewni spokojny byt w IV lidze. Spadku w roku jubileuszu stulecia klubu nikt nie brał pod uwagę.

Z nowych nabytków w meczach kontrolnych Kacper Orłowski imponował spokojem w grze defensywnej, a Mateusz Stanek skutecznością. Do tego udało się zakontraktować trzech młodzieżowców, co miało dać gwarancję spokoju, w razie gdyby któryś z młokosów nie mógł zagrać.

Pierwsze koty...

Początek był co prawda niezbyt udany (remis w Kalwarii, porażka u siebie z Orłem Piaski Wielkie, odpadnięcie z rozgrywek pucharowych z A-klasowymi Błękitnymi Modlnica), ale to tłumaczono jeszcze brakiem zgrania, czy trudami przygotowań.

Z czasem Proszowianka miała „zaskoczyć” i rzeczywiście w pewnym momencie wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Począwszy od meczu ze Skawinką (wygranym 7:0) podopieczni Mateusza Misia nie ponieśli porażki w siedmiu kolejnych meczach. Taka seria nie zdarzyła im się od momentu awansu do IV ligi.

Serią pięciu kolejnych spotkań ze zdobytym golem popisał się z kolei Mateusz Stanek, którego przed sezonem trener Miś widział w roli faworyta do tytułu króla strzelców rozgrywek. Bardzo dobrze wkomponowali się w zespół młodzieżowcy: Andrzej Filipek i Sebastian Prochwicz, którzy grali w podstawowej jedenastce nie tylko dlatego, że tak nakazywał regulamin.

Stracili pomysł

I gdy wszyscy się spodziewali, że Proszowianka szybko dogoni czołówkę, nastąpiło trudne do wytłumaczenia załamanie formy. Zaczęło się od klęski 2:5 z Wiślanami Jaśkowice w Ska-winie. Goście byli kompletnie bezradni: praktycznie każda akcja Wiślan pachniała golem. Potem przyszły trzy kolejne porażki, z których szczególnie zabolały dwie poniesione na własnym boisku z Michałowianką (0:3) i Halniakiem Maków Podhalański (0:2). Ligowa niemoc była tym trudniejsza do wytłumaczenia, że w międzyczasie pro-szowianie zagrali towarzysko z Puszczą Niepołomice i dopóki grali w najsilniejszym składzie, prowadzili z drugoligowcem.

Dzień po tym spotkaniu zarząd klubu uznał, że misja trenera Mateusza Misia w Proszo-wicach dobiegła końca. Rozstanie ze szkoleniowcem nastąpiło w przyjacielskiej atmosferze. Trener dostał na pożegnanie kwiaty, bo trudno zaprzeczyć, że jego trwająca ponad trzy lata praca w klubie o wiele częściej była znaczona sukcesami niż porażkami. W końcu on sam uznał, że wystarczy. - Z większością z tych chłopaków pracowałem od początku. Po tak długim czasie nie byłem w stanie wykrzesać z nich nic nowego, dać pozytywnego impulsu. Dlatego potrzebna była zmiana - ocenił trener.

Co się właściwe stało?

Pytanie, na które najtrudniej znaleźć odpowiedź po zakończonej rundzie, to powód nagłego załamania formy. Trener Miś tłumaczył niepowodzenia faktem, że jego zawodnikom ciężko grało się z zespołami, które były nastawione wyłącznie na defensywę i kontrataki.

- My wolimy przeciwników, prezentujących wyższą kulturę gry, grających w piłkę, a nie takich, którzy się tylko bronią całym zespołem i kopią do przodu. Mamy też pecha, w każdym w tych meczów mieliśmy dużą przewagę, ale nic nie chciało wpaść do bramki - przekonywał. Za to do pro-szowickiej bramki wpadały piłki po takich strzałach, jak uderzenie Kozieła z Halniaka z 40 metrów...

Co o swojej obniżce formy sądzą natomiast sami piłkarze? - Sami się nad tym zastanawiamy. Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku. Solidnie pracowaliśmy przed sezonem, mamy mocną kadrę, nie było wielkich ilości kartek czy kontuzji. I nagle wszystko się załamało. Straciliśmy pomysł na grę, z każdym meczem wyglądało to gorzej. Porażka z taką drużyną jak Halniak nie może nam się zdarzać - uważa kapitan zespołu Tomasz Przeniosło.

Według Mateusza Stanka decydujące znaczenie mogła mieć zbyt mała rotacja w składzie. - W większości meczów grali ci sami piłkarze. Zmiennicy dostawali chyba zbyt mało szans na grę. W końcu zaczęliśmy odczuwać trudy sezonu. Zaczęło brakować świeżości, szybkości. Graliśmy w miarę dobrze do szesnastki, ale potem zabrakło wykończenia - mówi i nie ukrywa, że choć sam zdobył 10 goli i jest najskuteczniejszym snajperem drużyny (Adam Przeniosło trafił 9 razy), czuje niedosyt. - Bardzo liczyłem, że uda mi się przekroczyć tę barierę dziesięciu bramek. Do końca zostały przecież jeszcze cztery mecze z rywalami, którzy wydawali się być w naszym zasięgu. Niestety coś się zacięło - ocenia.

Szukając trenera

W tej chwili zarząd klubu prowadzi rozmowy z kandydatami na trenera. Prezes Sławomir Mach zdradził, że rozmawiał już z trzema osobami i być może jedna z nich obejmie zespół. W planach są jednak jeszcze rozmowy co najmniej z dwoma szkoleniowcami.

- Z niektórymi się kontaktujemy. Inni sami się do nas zgłaszają. Wszyscy, z którymi rozwiałem, są zgodni co do jednego, kadrowo mamy silny zespół - mówi prezes i zapowiada, że decyzja o zatrudnieniu nowego szkoleniowca powinna zapaść w przyszłym tygodniu. - Trzeba będzie się od początku wziąć solidnie do pracy, żeby zmazać to złe wrażenie po rundzie jesiennej. Myśli o spadku nawet do siebie nie dopuszczamy. Może straty są za duże, żeby myśleć o awansie, ale spokojnie powinniśmy znaleźć się w czołówce - przekonuje Tomasz Przeniosło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski