Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matejki triumf pod Grunwaldem

Paweł Stachnik
Jan Matejko, autoportret
Jan Matejko, autoportret Archiwum
Z zamysłem namalowania obrazu przedstawiającego bitwę grunwaldzką – jedno z największych zwycięstw polskiego oręża i jedno z najważniejszych wydarzeń w narodowej historii – Matejko nosił się od dawna. Już w młodości stworzył dwa nawiązujące do tego tematu płótna: „Władysław Jagiełło z Witoldem modlący się przed bitwą” oraz „Jagiełło na pobojowisku”.

Do wielkiego obrazu dojrzał jednak dopiero po trzydziestce. Miał już wtedy niezbędne doświadczenie w malowaniu monumentalnych historycznych płócien ze swojego cyklu o dziejach Polski (m.in. „Kazanie Skargi”, „Rejtan” i „Batory pod Pskowem”). „Grunwald” miał być jednak zupełnie nową jakością, zarówno pod względem formy, jak i przesłania ideowego oraz ładunku emocjonalnego. Na razie powiedzmy tylko, że o ile dotychczasowe obrazy mistrza miały wielkość mniej więcej trzech metrów na pięć, to „Bitwa pod Grunwaldem” – aż 4,23 m na 9,87 m.

Studia nad bitwą

Jak zawsze przed malowaniem dzieła historycznego Matejko przystąpił najpierw do studiów przygotowawczych. Po pierwsze, zapoznawał się z opisami bitwy zawartymi w „Kronice polskiej” Marcina Bielskiego i „Rocznikach” Jana Długosza. Pomocne były szczególnie te drugie, bo Długosz zawarł w nich, jak wiadomo, szczegółową i barwną relację ze starcia. Znał ją z opowieści dwóch bezpośrednich uczestników – swojego ojca oraz kard. Zbigniewa Oleśnickiego. Matejko zapoznał się więc z przebiegiem bitwy, uczestnikami, liczebnością wojsk i atmosferą. O tym, że uzyskane w ten sposób informacje wykorzystywał w planowaniu przyszłego obrazu, świadczy zachowany ołówkowy szkic uczyniony ręką mistrza. Wypisał na nim kilkadziesiąt nazwisk rycerzy uczestniczących w bitwie, a strzałkami zaznaczył miejsce, w którym powinni się oni znaleźć na obrazie. Zanotował też liczebność wojsk, jeńców oraz poległych po obu stronach.

Drugi nurt przygotowań obejmował studia nad średniowiecznymi strojami, rzędami końskimi i uzbrojeniem. Korzystał tu Matejko z własnych zbiorów zgromadzonych w pracowni i w domu oraz z eksponatów wypożyczonych z pobliskiego Muzeum ks. Czartoryskich. Mistrz, przyzwyczajony do malowania z modeli, wykonał dziesiątki rysunków i szkiców hełmów, zbroi, pasów, szat i rozwianych wiatrem materiałów w rozmaitym ułożeniu. Jak się później okaże, realizm i szczegółowość w ukazaniu na płótnie wszystkich tych elementów wprawiała (i nadal wprawia) widzów w zadziwienie. Jak pisze Krystyna Sroczyńska, autorka prac o Matejce i jego obrazach, pewnym problemem okazał się brak oryginalnych przedmiotów i ubiorów z początku XV w. Malarz wykorzystał więc wiele eksponatów z późniejszego okresu: XVI, XVII i XVIII w. I tak, widoczny na obrazie Jan Żiżka nosi XVII-wieczną zbroję karacenową, miecz księcia Witolda pochodzi z XVIII w., Litwin atakujący wielkiego mistrza mierzy w niego włócznią św. Maurycego, którą cesarz Otton III podarował w 1000 r. Bolesławowi Chrobremu, a w głębi ciżby walczących widać XVII-wieczne skrzydła husarskie.

Z tych ahistorycznych zapożyczeń robiono później Matejce zarzut, wydaje się jednak, że było to ze strony mistrza działanie zamierzone i głębsze. Oto „Bitwa” miała być symbolicznym ukazaniem całej wielowiekowej politycznej i militarnej potęgi Polski, od jej początków w X w. aż do końca w wieku XVIII, i to potęgi triumfującej i zwycięskiej.

Trzeci rodzaj przygotowań obejmował studia nad końmi w ruchu. Malarz wykorzystywał w tym celu swoje pobyty w rezydencjach magnackich posiadających wyróżniające się stadniny: w Gumniskach Sanguszków, Krasiczynie Sapiehów i Krzeszowicach Potockich, a także w swoim dworku w Krzesławicach. Przed przystąpieniem do malowania mistrz sporządził mnóstwo szkiców z poszczególnymi elementami obrazu (grupą wielkiego mistrza, Witoldem, Janem Żiżką itd.), szukając właściwej kompozycji i ułożenia postaci.

Bitwa w magistracie

Prace nad obrazem Matejko rozpoczął w 1875 r. Jak zanotował sekretarz mistrza Marian Gorzkowski, zbiegiem okoliczności w pierwszym dniu malowania w Krakowie zabrzmiał dzwon Zygmunta, co bardzo ucieszyło Matejkę, który „będąc z natury wrażliwym, przywiązywał do tego wypadku jakieś tajemnicze znaczenie”.

Malowanie odbywało się w pracowni Matejki w siedzibie Akademii Umiejętności przy ul. Sławkowskiej. Do obrazu pozowali wybrani wcześniej, również po odpowiednich studiach portretowych, znajomi, przyjaciele i protektorzy malarza. I tak twarzy księciu Witoldowi użyczył Adam Sapieha, księciu Kazimierzowi Szczecińskiemu – Antoni Potocki, a wojownikowi z berdyszem – Edward Raczyński. Ekspresyjna fizjonomia wielkiego mistrza należała z kolei do Stanisława Michałowskiego.

Rok przed ukończeniem dzieła Matejko wyjechał do Prus, by na miejscu na własne oczy obejrzeć pole bitwy pod wsiami Grunwald i Stębark. Po powrocie do Krakowa przemalował niektóre fragmenty prawie gotowego obrazu, by bardziej odpowiadały rzeczywistości. Tuż przed ostatecznym ukończeniem dzieła pracownia malarza okazała się zbyt mała, by z właściwej perspektywy obejrzeć całość kompozycji. Dlatego obraz przeniesiono do sali obrad rady miasta w pałacu Wielopolskich, gdzie zawieszono go na specjalnym rusztowaniu kosztującym niemałą sumę 200 złotych reńskich. Płótno zajęło całą ścianę, od podłogi po sufit. Tam Matejko dokończył malowanie. „Dziś maluje przy samej ziemi, siedząc na podłodze, kończy sam dół obrazu i różne na nim porozrzucane drobiazgi” – zapisał 17 września 1878 r. sekretarz Gorzkowski. Dziesięć dni później obraz włożono w specjalnie przygotowane ramy.

Pierwsza prezentacja obrazu w sobotę, 28 września 1878 r. była w Krakowie ważnym wydarzeniem. O przygotowaniach do niej skrupulatnie informował „Czas”, ogłoszenia o pokazie umieszczono na plakatach, a nad całością czuwał sam Matejko. „Nie zawiodły nas nasze oczekiwania. Wrażenie, jakiego się doznaje wchodząc do ratuszowej sali na widok wystawionego w niej olbrzymiego obrazu jest niesłychanie uderzające i silne. W czarne, jakby jaką tragiczną uroczystość zapowiadające, ramy oprawione płótno obejmuje swoim obszarem całą przestrzeń przeciwległej ściany. W tym to, tak wyraziście oznaczonym obrębie, roztacza się przed naszemi oczyma, jak rozhukana fala, owa tytaniczna walka, której treść i główne epizody poznaliśmy z podań Długosza i opowiadań Szajnochy” – tak zaczynał się w „Czasie” opis obrazu.

Wrażenie rzeczywiście było piorunujące. Widzowie stawali oniemieli przed gigantycznym płótnem wypełnionym skłębionym tłumem walczących rycerzy i galopujących koni. Przedstawione z bliska postacie w dramatycznych pozach, z emocjami wyrażonymi na zindywidualizowanych twarzach, oszalałe w bitewnym zamęcie rumaki, rozwiane płaszcze i latające w powietrzu fragmenty ekwipunku zapierały dech w piersiach. Oddajmy jeszcze raz głos dziennikarzowi „Czasu”: „Wychodząc z wystawy mamy uczucie, żeśmy przez wszystkie stadya Dantejskiego piekła przechodzili, tyle że nam w straszliwej wędrówce nie Wirgiliusz ale Szakspeare towarzyszył” [pisownia oryginalna – przyp. PS].

Berło od prezydenta

Sukces obrazu był olbrzymi. Do pałacu Wielopolskich zdążały tłumy publiczności, by obejrzeć dzieło, a sława Matejki rosła. Wprawdzie krytycy wytykali dziełu liczne błędy: złą kompozycję, brak perspektywy, niewłaściwą kolorystykę, pomyłki rzeczowe, przeładowanie, ale nie wpływało to na powszechny odbiór obrazu. Miesiąc po jego pierwszej prezentacji, 29 października 1878 r., w Krakowie zorganizowano wielki obchód ku czci Matejki.

W magistracie, na tle „Bitwy”, prezydent Mikołaj Zyblikiewicz wręczył Matejce berło będące symbolem jego panowania w polskiej sztuce. Odbył się też wielki bankiet, na którym wygłoszono liczne toasty i odczytano depesze gratulacyjne z całego kraju. W teatrze miejskim zaprezentowano przedstawienie z żywymi obrazami według najsłynniejszych dzieł mistrza. Na zakończenie zaś Matejko został odprowadzony przez wiwatującą młodzież akademicką w uroczystym pochodzie.

Od momentu pierwszego pokazu trwa niezwykła kariera matejkowskiej „Bitwy pod Grunwaldem”. To chyba najczęściej reprodukowany polski obraz, obecny w tysiącach publikacji, książek, podręczników, a także w wyobraźni wielu pokoleń. Bo przecież prawie każdemu Polakowi, zapytanemu o bitwę pod Grunwaldem staje przed oczami właśnie matejkowska jej wizja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski