Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Adamus: Kadra? Życzę awansu

Rozmawiał Jerzy Zaborski
Na Mateusza Adamusa koledzy z drużyny mówią „Bercik”
Na Mateusza Adamusa koledzy z drużyny mówią „Bercik” Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z MATEUSZEM ADAMUSEM, niespełna 29-letnim hokeistą Unii Oświęcim.

- Sezon w hokejowej ekstraklasie zamknął Pan 12 punktami w klasyfikacji kanadyjskiej, za 5 goli i 7 asyst. To dużo czy mało?

- Wszystko zależy tego, jak się na to patrzy. Na pierwszy rzut oka może i mój wynik wypada blado, ale przecież w drużynie nie wszyscy są od strzelania goli. Ktoś może mieć inne zadania, choćby wykonywanie „czarnej roboty”, która jest mniej doceniana przez postronnych widzów. Ale zespołowi równie potrzebna.

- Po tygodniowym odpoczynku wróciliście do treningów. Był czas, żeby zdystansować się od przegranego ćwierćfinału z Podhalem.

- To prawda, na świeżo przegrana w pechowych okolicznościach bardzo bolała. Gdyby udało nam się przebić do strefy medalowej, byłoby to jak mistrzostwo świata, biorąc pod uwagę nasze problemy finansowe, z którymi przyszło nam się borykać. Z Podhalem walczyliśmy bardzo ambitnie i jeśli dzięki temu zainteresują się nami sponsorzy, to na porażkę wszyscy ludzie związani z Unią z pewnością popatrzą z innej perspektywy.

- Jako jeden z grupy zawodników ogranych w seniorskiej rywalizacji zmagał się Pan z presją pociągnięcia młodzieży do walki.

- Dziadkiem jeszcze nie jestem, ale w trudnych chwilach, jak choćby po dwóch porażkach ćwierćfinałowych w Nowym Targu, trzeba było motywować innych do walki. To chyba naturalne.

- Nie strzela Pan wielu bramek, ale jak już uda się trafić, długo się o tym mówi.

- Może coś w tym jest. Postawiłem pieczęć na wygranej we własnej hali nad Tychami, aktualnym mistrzem Polski, którego rozgromiliśmy u progu sezonu 6:2. Na pewno było to najbardziej spektakularne moje trafienie. Jeśli miałbym sięgnąć pamięcią do jeszcze wcześniejszego sezonu, to przypominam sobie gola, po którym doprowadziliśmy do dogrywki we własnej hali z Podhalem, czy też zdobyłem zwycięską bramkę na 4:3 w Sanoku. Mam takie swoje małe sukcesy.

- Przed rokiem występował Pan jednak w ataku razem z Filipem Komorskim i Maciejem Szewczykiem, którzy potrafili zagrać ze sobą niemal w ciemno.

- Zgadza się. Wtedy między nami była jakaś szczególna chemia. Graliśmy w jednym ustawieniu, choć one w innych formacjach ulegały zmianom. Może dlatego wtedy mój dorobek punktowy zamknął się 30 „oczkami”, za 9 goli i 21 asyst. Ostatnio, w zakończonym dla nas już sezonie, sporo spotkań na przełomie roku wypadło mi przez chorobę. Wiadomo, że po dłuższej przerwie zawsze trudno wrócić do formy.

- W zespole zawodnicy mają roczne i dwuletnie kontrakty. Pan jest w pierwszej grupie. Czyżby w głowie pojawiła się myśl o zmianie barw klubowych?

- Chciałbym zostać w Unii, ale czy działacze i trenerzy zamierzają mi zaufać? Dowiem się tego, jak zaczniemy rozmowy o nowych rozgrywkach.

- Czy kiedyś miał Pan szansę występu w reprezentacji Polski, choćby młodzieżowej?

- Wiadomo, że bliżej do kadry narodowej jest zawodnikom z klubów walczących o najwyższe cele. Przed laty nie powoływano mnie do młodzieżówek, bo wtedy zazwyczaj były one opierane na zawodnikach SMS, a ja zawsze byłem wierny swojej Unii. Kilka lat temu powstał projekt powołania reprezentacji do 23 lat, która miała wystąpić na uniwersjadzie, a docelowo tworzyć fundament kadry walczącej o igrzyska, jednak po dwóch zgrupowaniach rozwiązano ją ze względu na brak pieniędzy. Teraz kadra wciąż jest na olimpijskiej ścieżce, więc życzę jej awansu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski