Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Bochnak, pomocnik Cracovii: Zadziałał instynkt killera

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Mateusz Bochnak (Cracovia)
Mateusz Bochnak (Cracovia) Anna Kaczmarz
Mateusz Bochnak przyszedł do Cracovii w styczniu z I ligi. Mecz ze Śląskiem był jego pierwszym w piłkarskiej ekstraklasie, rozgrywanym od początku. Zdobył w nim gola.

Doczekał się pan debiutu w pierwszym składzie Cracovii i zaakcentował pan występ zdobytą bramką.

Bardzo się z tego cieszę, że ten mecz udało się zakończyć strzelonym golem, dość łatwą bramką, ale bramka to zawsze bramka i z tego jestem zadowolony. Szkoda tylko, że padł remis, bo w drugiej połowie mieliśmy kontrolę nad meczem i było blisko tego, by wygrać.

Wrażenie robi liczba przebiegniętych przez pana kilometrów – 11,45 km - najwięcej ze wszystkich.

Tak, czułem, że trochę zdrowia zostawiłem. Wiadomo, był to dla mnie pierwszy mecz od pierwszej minuty więc chciałem się pokazać. Pierwsza połowa była średnia w moim wykonaniu, ale w drugiej było już dobrze i mam nadzieję, że z każdym meczem będę prezentował się lepiej.

Strzelił pan gola na 1:1, chcieliście pójść za ciosem, ale czegoś zabrakło. Czego?

Myślę, że trochę skuteczności i szczęścia, bo mieliśmy po główce Davida Jablonsky’ego sytuację, ale piłka trafiła w słupek. W ogóle zagraliśmy zdecydowanie lepszy mecz niż w Gliwicach, ale był z tego niestety tylko podział punktów.

A czego panu zabrakło panu do przerwy?

Nie byłem aż tak „pod grą”, często byłem odwrócony plecami do bramki, jednak czuję się dużo lepiej, jak mogę być zwrócony przodem do bramki, mogę się rozpędzić, wykorzystać swoje atuty. W I połowie było to, powiedzmy, zapoznanie się z boiskiem ekstraklasy w pełnym wymiarze.

A boisko dawało możliwość, by wykorzystał pan swoją szybkość?

Murawa była specyficzna, ale boisko było dobrze przygotowane, chociaż atuty nie zostały wykorzystane w taki sposób, w jaki ja oczekuję tego sam od siebie.

Dostawał pan w tygodniu sygnały od trenera Zielińskiego, że to pan wystąpi w podstawowym składzie?

Trochę widziałem w tygodniu, że mogę być wystawiony w tym meczu, ale do końca trzymałem chłodną głowę. Na niedzielnej odprawie przedmeczowej zobaczyłem, że będę w składzie.

Długo czekał pan na miejsce w jedenastce. Czy trener jakoś pana na to przygotowywał?

Wiedziałem, że muszę czekać na swoją szansę. Przyszedłem z pierwszej ligi, niedługo przed pierwszym meczem więc nie było tak, że od razu wejdę i będę podstawowym zawodnikiem. Dostałem szansę i mam nadzieję, że będą kolejne.

Czy zadziałał instynkt killera przy uderzeniu na bramkę? Bo tak naprawdę chyba nie musiał pan tej piłki dobijać, gdyż ona po zagraniu Otara Kakabadze i tak by wpadła do siatki. Ale rozumiem, że instynkt strzelecki był ponad wszystko.

Tak, tak. W przerwie trener uczulał, żebyśmy po wrzutkach zamykali drugi słupek. Otar wrzucał dobre piłki w I połowie, a my byliśmy trochę spóźnieni. Po podobnej akcji już skierowałem piłkę do siatki. To była najłatwiejsza bramka w mojej dotychczasowej przygodzie z piłką.

Otar nie miał pretensji, że skradł mu pan gola?

(śmiech) Nie, nic do mnie nie mówił po meczu, więc na pewno nie.

Jak pan ocenia ekstraklasę? Tak sobie pan ją wyobrażał, czy może tak, że będzie trudniej, a może łatwiej?

Ciężko mi jeszcze powiedzieć dokładnie, jak jest. Na pewno jest lepsza otoczka meczów, telewizja robi dużo. Jest większa jakość zawodników, którzy potrafią zrobić różnicę w ofensywie. Jeśli chodzi o stronę fizyczną, to było OK z mojej strony.

A jak to wygląda na treningach w porównaniu do tych z Chrobrego?

Tak jak mówię, jest większa jakość zawodników, tu widać największą różnicę. Każdy największy błąd może zostać wykorzystany, a w I lidze proste błędy nie powodują, że od razu zostaną wykorzystane.

W miarę płynnie wszedł pan do ekstraklasy, trener dawkował panu występy – dając po kilka minut w poprzednich czterech meczach.

Trener ma na mnie plan, więc podchodzę spokojnie do wszystkiego. Dostaję coraz więcej minut, teraz zagrałem w pełnym wymiarze. Chcę robić dalej swoje i być nadal w podstawowym składzie.

Był jakiś plan na „cieszynkę”? Sporo goli strzelał pan w Chrobrym.

Nie miałem jakiejś ustalonej „cieszynki”, podobnie jak w Chrobrym. Po prostu ucieszyłem się, że zdobyłem tego gola.

Jak wygląda pańskie funkcjonowanie w szatni? Ma pan grupę kolegów, z którymi częściej spędza pan czas?

Ze wszystkimi mam bardzo dobry kontakt. Od pierwszych dni szatnia mnie bardzo dobrze przyjęła. Trochę się obawiałem, stresowałem, ale już po kilku dniach były tylko i wyłącznie pozytywne wrażenia. Jest sporo młodych chłopaków, więc wejście do szatni było bezproblemowe.

Zamienił pan małe miasto na większe, nie ma z tym problemu?

Nie, do tej pory grałem w mniejszych ośrodkach.

Tak, Głogów, Siedlce, Stargard Szczeciński. Teraz jestem w dużym mieście, mam nowe możliwości. Mam wszystko ułożone, mogę myśleć tylko o futbolu.

Teraz czeka was wyjazd do Grodziska Wielkopolskiego na mecz z Wartą. Czas na wygraną.

Ostatnio graliśmy trochę słabsze mecze na wyjazdach, zdarzają się głupio stracone punkty. Warta też dobrze punktuje, ale myślę, że pojedziemy tam i wygramy.

      

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mateusz Bochnak, pomocnik Cracovii: Zadziałał instynkt killera - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski