Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Dylawerski: Chcę znów zdobyć złoto i... zakończyć karierę

Rozmawiał Jerzy Filipiuk
Mateusz Dylawerski: - Podczas plebiscytowej gali mogłem wszystkim opowiedzieć o swojej dyscyplinie
Mateusz Dylawerski: - Podczas plebiscytowej gali mogłem wszystkim opowiedzieć o swojej dyscyplinie fot. Michał Gąciarz
Rozmowa z trzykrotnym mistrzem świata oraz dwukrotnym mistrzem Polski w taekwon-do, MATEUSZEM DYLAWERSKIM, który w plebiscycie 10 Asów Małopolski zajął dziesiątą lokatę.

- Gratulujemy pierwszej nominacji do grona asów i zarazem lokaty wśród najlepszych sportowców. Dla takiego jak Pan multimedalisty, bo oprócz tytułów mistrza globu i kraju zdobył Pan złoty oraz srebrny medal w mistrzostwach Armenii, to aż czy tylko dziesiąte miejsce?
- Dla mnie już samo nominowanie było wyróżnieniem, którego się nie spodziewałem. Moja dyscyplina nie jest popularna w porównaniu do tych, które uprawiają inni laureaci plebiscytu. W dodatku konkurencja była bardzo silna i trudno się było znaleźć w pierwszej dziesiątce.

- Był Pan debiutantem na sobotniej gali w hotelu Galaxy, podczas której ogłoszono wyniki plebiscytu. Jakie ma Pan wrażenia z tej uroczystości?
- Bardzo dobre. Była fajnie zorganizowana. Mogłem wszystkim zebranym opowiedzieć o swojej dyscyplinie. Miło było siedzieć w gronie sław, które zwykle ogląda się w telewizji. Nie wszystkie były na gali, ale można było zamienić parę słów z ich rodzinami. Porozmawialiśmy - a byłem z żoną Anetą i tatą Kazimierzem - z dwoma mistrzami świata w żeglarstwie, a tata także z pierwszym trenerem Rafała Majki, Zbigniewem Klękiem (Dylawerski przed laty trenował w Krakusie Swoszowice z najlepszym obecnie polskim kolarzem - przyp.).

- Podczas gali złożył Pan podziękowania między innymi swojemu trenerowi...
- Tak, bo Maciej Michalik trenuje mnie cały czas, od siedemnastu lat. Agnieszka Radwańska i inni sportowcy zmieniają trenerów, gdy coś im nie wyjdzie. A u nas w klubie trener pełni funkcję nauczyciela i przewodnika. Nigdy nie załamywał się, gdy nie uzyskiwałem wyników, jakich oczekiwał. Podbudowywał mnie, kiedy mi nie szło. Niestety, nie mógł być na gali.

- Głównym trenerem w Krakowskim Centrum Taekwondo jest Mikołaj Kotowicz. Jak postrzega Pan jego rolę w swojej karierze?
- Jest bardzo duża. Trener Michalik pracuje w Liceum Ogólnokształcącym w Wieliczce jako nauczyciel wychowania fizycznego i przysposobienia obronnego, nie mógł więc wyjeżdżać na zagraniczne zawody, zwłaszcza te trwające cztery-sześć dni. Trener Kotowicz bardzo mnie wtedy wspierał i pomagał w kwestiach organizacyjnych, potrafił motywować. Jego zawodnicy też osiągają bardzo dobre wyniki.

- Żonkosiem jest Pan chyba od niedawna...
- Ślub wzięliśmy 22 sierpnia w Wieliczce. Z Anetą znamy się już prawie pięć lat. Żona obroniła licencjat z pedagogiki wczesnoszkolnej w Akademii Ignatianum. Teraz jest na studiach magisterskich.

- Marcowe mistrzostwa Polski w Wieliczce były Pana ostatnią imprezą krajową w roli zawodnika, bo podjął Pan decyzję, że chce się skupić na pracy trenerskiej i startować będzie tylko w międzynarodowych zawodach. Żona się chyba cieszy, bo będzie Pan częściej w domu?
- Żona zawsze mnie wspierała. Powiedziała mi, że jeśli podjąłem taką decyzję, to ją szanuje. Na krajowe zawody wyjeżdżam tylko ze swoimi podopiecznymi. A w domu rzeczywiście jestem teraz częściej.

- Jest Pan nie tylko zawodnikiem, ale i trenerem oraz nauczycielem. Jak Pan godzi wszystkie swoje obowiązki?
- Gdy sam startowałem na zawodach, nie mogłem się skupić w stu procentach na moich podopiecznych. Dlatego też podjąłem decyzję, o której mówiłem. Teraz pracuję jako nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej w Niegowici, prowadzę tam też dodatkowe zajęcia w szkolnym klubie sportowym, a w Gdowie treningi z trzema grupami - około 40 dzieci i młodzieży - trzy razy w tygodniu po dwie lub dwie i pół godziny. Zawsze znajdę jednak czas, by pobiegać czy pójść na siłownię i basen, które Solne Miasto udostępnia mi za darmo. Wykorzystuję też każdą wolną chwilę w szkole. Gdy po trzech godzinach mam 45-minutowe „okienko”, trenuję indywidualnie. Dzięki temu mogę podtrzymywać formę.

- Zwyciężył Pan w rankingu na najlepszego zawodnika swojego klubu. Który już raz?
- Trzeci. Poprzednio triumfowałem w sezonach 2003/2004 i 2011/2012. Teraz ranking obejmuje dany rok kalendarzowy.

- Jakie największe imprezy czekają reprezentantów Krakowskiego Centrum Taekwondo w przyszłym roku?
- W lutym mistrzostwa Europy na Węgrzech i w lipcu mistrzostwa świata w Anglii. Ale ja nie pojadę do Budapesztu. Bo muszę pracować, a poza tym raczej nie zdążyłbym się przygotować do lutego, a nie chciałbym pojechać na zawody nie w pełnej dyspozycji.

- W kończącym się roku, w Rimini we Włoszech, zdobył Pan tytuły mistrza świata w walkach i technikach specjalnych oraz z kolegami w walkach drużynowych. Marzy się Panu ich obrona?
- Tym razem na pewno wystąpię w walkach light contact i olimpijskiej wersji walk, ale innej federacji niż te, które odbywają się na igrzyskach. A od decyzji trenera kadry narodowej będzie zależeć, czy wystartuję też w turnieju drużynowym. Teoretycznie mogę powtórzyć tegoroczne osiągnięcie. Dodam jeszcze, że będą to... ostatnie zawody w roli zawodnika w mojej karierze.

- Ma Pan 24 lata. Dlaczego chce Pan tak szybko zakończyć karierę? Przecież mógłby Pan startować jeszcze wiele lat...
- W naszej dyscyplinie nie ma możliwości utrzymywania się z niej. A musimy pracować, zapewnić byt rodzinie. Pracuję w szkole od ósmej do szesnastej, prowadzę treningi. Gdy wieczorem wracam do domu, jestem zmęczony. Taekwon-do trenuję siedemnaście lat. Moja koleżanka klubowa Anna Buda także odnosiła sukcesy, ale nie zajmowała się szkoleniem, skupiła się tylko na swoich treningach, bo studiowała medycynę. Ja też mam teraz więcej obowiązków i chcę się skoncentrować na pracy trenerskiej. Dlatego postanowiłem zakończyć karierę zawodniczą.

- Jaki ma Pan pomysł na najbliższą przyszłość?
- Chciałbym być trenerem i wychować równie dobrych, a nawet lepszych ode mnie zawodników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski