Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Gleń (Soła Oświęcim): Pomocnik mający w sobie duszę napastnika

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Mateusz Gleń (z piłką) w walce z Igorem Korczakowskim (Motor)
Mateusz Gleń (z piłką) w walce z Igorem Korczakowskim (Motor) Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z 24-letnim MATEUSZEM GLENIEM, pomocnikiem III-ligowej Soły Oświęcim

- Był Pan autorem najładniejszej bramki w zwycięskim dla Soły meczu nad Motorem Lublin 6:0. Jaka jest recepta na „filmowe” trafienie?

- Nie ma skutecznej recepty. To sztuka podejmowania błyskawicznej i dobrej decyzji. Dostajesz piłkę, patrzysz na ustawienie bramkarza i strzelasz. Zadziałałem jak automat.

- Czy to było Pana najładniejsze trafienie w tym sezonie?
- Poszedłbym jeszcze dalej. To był gol mojego życia. Nie chodzi tylko o to, że trafiłem w „okienko”. Była to bramka – jak to określili kibice – odbierająca rywalom ochotę do gry. Był gol był czwarty, zdobyty tuż przed gwizdkiem na przerwę. W dodatku potykaliśmy się z piłkarską marką, bo za taką uchodzi przecież Motor.

- To był Pana już trzeci gol w tym sezonie. Tyle samo ma napastnik Przemysław Knapik, a o jedno trafienie więcej Paweł Cygnar, drugi z zawodników odpowiadających za siłę ognia w Sole. Nie chciałby Pan zagrać w ataku?
- Może ten sezon jest dla mnie takim małym deja vu do juniorski czasów, kiedy w Unii Dąbrowa Górnicza byłem napastnikiem. Może gdzieś tkwi we mnie jeszcze jakaś dusza napastnika? To się przydaje, jak pokazuje boiskowe w życie. Nie wiem, czy chciałbym zagrać znowu w napadzie. Zbyt wiele lat gram na boku pomocy, gdzie wykorzystuję swoją szybkość. Nie traktowałbym swoich goli w kategoriach konkurencji dla napastników. Może jako uzupełnienie dla zespołu. To lepiej, jak skuteczność rozkłada się na cały zespół. Oczywiście, że jeśli zaszłaby taka potrzeba i trener powierzyłby mi takie zadanie, zagrałbym w ataku. Każdy z nas lubi wracać do lat młodości (śmiech).

- Jednak przeciwko Motorowi punktował Pan też asystami. Udało się zapracować na dwa gole dla zespołu...
- Tym razem nie były to asysty pierwszego stopnia, że koledzy tylko przykładali nogę, ale nawet wypracowanie wolnego, po którym zdobyliśmy trzeciego gola, też było takim małym plusem. Pamiętam jednak, że w poprzednim sezonie uzbierałem aż 10 asyst pierwszego stopnia i był to dla mnie satysfakcjonujący wynik. Chciałbym go powtórzyć. Praca dla kolegów jest jednym z moich zadań w zespole. Ktoś musi też wykonać na boisku tzw. czarną robotę. Muszę jeszcze „dopieścić” ostanie podanie.

- Jakie ma Pan zatem plany odnośnie skuteczności?
- Poprzedni sezon zamknąłem sześcioma golami, więc jestem w połowie drogi do powtórki poprzedniego rezultatu. Każdy lepszy wynik będzie sukcesem. Najważniejsze jest jednak zdrowie.

- Który to już Pana sezon w Sole?
- Szósty. Nie wszystkie były usłane różami. Trzy lata temu zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie. Jednak wydaje mi się, że po tej ciężkiej kontuzji wróciłem do gry mocniejszy. Po urazie nie ma już śladu. To dlatego cieszę się dniem dzisiejszym, ale myślami nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość.

- Co nowego u Pana poza piłką nożną?
- Wkrótce będą bronił magistra wychowania fizycznego, więc czeka mnie życiowy egzamin, może trudniejszy od meczu przeciwko Motorowi. Jestem już trenerem personalnym. Dwa miesiące temu przeprowadziłem się z dziewczyną „na swoje”, więc kolejny krok życiowy krok naprzód został zrobiony. Skoro to rok w nowe wyzwania, to może i Sołą coś ugramy...

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mateusz Gleń (Soła Oświęcim): Pomocnik mający w sobie duszę napastnika - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski