Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Schmidt zginął na ul. Miodowej. W czwartek w Krakowie koniec procesu zabójcy

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Maciej Schmidt, ojciec chłopaka, który padł ofiarą ślepej furii, mówi nam: Wszystko daliśmy Mateuszkowi, wszystko odebrał  nam ktoś w sekundzie
Maciej Schmidt, ojciec chłopaka, który padł ofiarą ślepej furii, mówi nam: Wszystko daliśmy Mateuszkowi, wszystko odebrał nam ktoś w sekundzie Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Przypadkowa śmierć Mateusza Schmidta na ul. Miodowej w centrum Krakowa 3 stycznia 2017 r. odbiła się głośnym echem w całej Polsce. Rodzice zmarłego Mateusza po raz pierwszy mówią o swojej tragedii.
Joanna Marczyńska Schmidt, matka: Wspaniały, mądry, dobry. Tak każda mama mówi o swoim dziecku, ale Mateuszek taki właśnie był. Nie pił, nie palił, nie imprezował. Gdy trafił do liceum na Karmelickiej, pomimo nauki w języku angielskim, radził sobie dobrze. Był zdolny, ale przede wszystkim pracowity.

Maciej Schmidt, ojciec: Syn trafił do klasy z międzynarodową maturą i zaczął szlifować język. Potem zaczął studiować prawo, studia licencjackie zrobił na Uniwersytecie w Maastricht w Holandii. Uczył się też w Chinach, spędził ze swoją dziewczyną Karoliną pierwszy semestr trzeciego roku studiów. W Holandii był sam - bez naszego nadzoru dwa lata. Ufaliśmy mu.

Matka: Kochał nad życie dziadków, którymi się opiekował. Odwiedzał ich, dzwonił, kochał.

Ojciec: Z perspektywy czasu widać, że w tej sprawie doszło do tragicznych zbiegów okoliczności. Pierwszy z nich to fakt, że Mateuszek postanowił przylecieć z Chin na pogrzeb dziadka, mojego taty, który miał zostać pochowany 27 grudnia 2016 r. na cmentarzu na Salwatorze. Drugi zbieg okoliczności to, że Mateuszek 3 stycznia 2017 roku znalazł z się z przyjacielem Bartkiem na ul. Miodowej na krakowskim Kazimierzu. Tej dzielnicy nie lubił. Przejeżdżali tylko tamtędy wracając do domu autem Bartka. Wówczas doszło do niegroźnej stłuczki z winy innego kierowcy, który cofał swój pojazd.

Matka: Syn już nie zwiedzi Ameryki Południowej o czym tak marzył i nie zamieszka w pięknym, ciepłym miejscu, a my tam go nie będziemy odwiedzać…

Ojciec: Trzeci zbieg okoliczności był taki, że po stłuczce Mateusz z kolegą wysiedli z pojazdu. Po chwili dojechał tam swoim samochodem brat Bartka. Pomagał spisać ze sprawcą kolizji oświadczenie o jej przebiegu, stanęli obok siebie tuż koło kebabu na ulicy Miodowej.

Morderstwo na ul. Miodowej. 21-letniemu Mateuszowi wbito nóż w plecy

Matka: Mam całe pudło rzeczy, które zbierałam dla Niego. Pierwsze buciki, czapeczka, pierwsze rysunki, świadectwa. Myślałam, że kiedyś weźmie to z naszego domu i pokaże swoim dzieciom. Co z tym teraz mam zrobić?

Ojciec: Czwarty zbieg okoliczności... W lokalu „u Szwagra” awanturę wywołało trzech pijanych ludzi. W pewnej chwili starli się z oskarżonym Damianem S., który poturbowany ruszył po nóż do restauracji, w której był szefem kuchni. Wrócił uzbrojony, minął kilka osób i bez namysłu, bez słowa, bez żadnego ostrzeżenia, wbił nóż w plecy Mateuszka.

Matka: Nie chce Pan wiedzieć co czuję, gdy jestem w kuchni i biorę do ręki nóż. Za każdym razem myślę o tym co się wydarzyło. Jak podobny nóż zatopił się w serce mojego syna bez powodu tylko dlatego, że stał w tym miejscu, w którym stał.

Ojciec: Bartek zawiadomił swoją mamę, a ona zadzwoniła do nas. Tak się dowiedzieliśmy, że stało się coś złego, ale nie mieliśmy pojęcia co. Gdy się pojawiliśmy na miejscu, już 45 minut trwała akcja ratowania życia syna, stały dwie karetki. Kiedy przyjechaliśmy ratownicy przerwali reanimację.

Matka: Zgasło życie pięknego i dobrego człowieka z winy człowieka kipiącego żądzą zemsty.

Ojciec: To, że Mateuszek znalazł się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie jest nie do pojęcia – dlaczego?

Matka: Biorę leki, nie chce mi się żyć. Od roku płaczę codziennie. Podejmuję się zadań, ale gorzej z realizacją. Przestałam pracować. Już nigdy nie będziemy tak szczęśliwi, jak byliśmy. Możemy być tylko bardziej nieszczęśliwi.

Ojciec: Piąty zbieg okoliczności: Damian S. zgłosił się pod koniec grudnia 2016 r. do krakowskiej prokuratury, był poszukiwany listem gończym za pobicie. Wyraził skruchę i chęć dobrowolnego poddania się karze. Prokurator pozwolił mu odejść wolno. Gdyby choć na miesiąc trafił do aresztu to nie byłoby go 3 stycznia na ul. Miodowej.

Matka
: Ktoś zepsuty do cna odebrał życie młodemu, dobremu, wrażliwemu, pięknemu człowiekowi. Mateuszek, który zwiedził duży kawał świata, był w niebezpiecznych miejscach, a życie zakończył na brudnym Kazimierzu, na ul. Miodowej, w swoim rodzinnym Krakowie, we wtorek o 21.00

Ojciec: Kiedy wróciliśmy w nocy z miejsca zabójstwa musieliśmy powiedzieć pozostałym dwóm synom, że ich brat nie żyje. Następnego dnia rano musiałem przekazać tą tragiczną wiadomość mojemu bratu i mojej mamie - która co dopiero tydzień wcześniej pochowała męża. Runął nasz misternie i z mozołem budowany świat

Matka: Tyle marzeń przepadło. Nic już nie cieszy, jak dawniej. Tyle trudu, zapału włożyliśmy w życie Mateuszka, w jego wychowanie. Od śmierci tylko dwa razy byłam w Jego pokoju, który jest i będzie pusty.

Ojciec: Dostaliśmy wsparcie od wielu osób. Zadziwiła nas fantastyczna postawa uczelni syna. Z Maastricht nadeszły listy kondolencyjne, były kondolencje w prasie polskiej i holenderskiej. Władze uniwersytetu przysłały wieniec na pogrzeb. Minął rok i teraz znów się odezwali, że pamiętają i współczują.

Matka: Dziewczyna Mateusza Karolina została na tej uczelni i realizuje teraz ich wspólne marzenia. Myślę, że syn byłby z Niej dumny.

Ojciec: Oskarżony mówi, że ma syna, który czeka na niego w domu. Nasz syn na nas nie czeka, nie będzie go przy nas w przyszłości. Nie będzie dla nas wsparciem chociaż na to liczyliśmy. Wszystko daliśmy Mateuszkowi i wszystko odebrał nam ktoś w jednej sekundzie.

Matka: Strata, zło które nas dotknęło jest niewyobrażalne. Zabójstwo było przerażające i jak dla nas ze strony oskarżonego nie było żadnej skruchy, bo nie można mówić w tym kontekście o liście wysłanym do nas na adres biura męża. Nie robią także na nas wrażenia przeprosiny przed sądem, które brzmią nieszczerze. Jego zamiarem było zabicie człowieka.

Ojciec: Jakiej kary zażądałby zabójca naszego syna, gdyby to ktoś zabił jego dziecko? Czy sam by się zemścił, czy czekałby na proces i domagałby się surowej kary dla zabójcy?

Matka: Chciałabym, żeby ten człowiek, który to zrobił nigdy się nie urodził. Chociaż to nie zwróci Mateuszka to chciałabym, by kara była wysoka i stanowiła przestrogę.

Ojciec: Śmierć Mateuszka to nie tylko zabicie jednej osoby, ale i innych, które bezgranicznie go kochały i które codziennie za nim płaczą.
Matka: To za każdym razem jak uderzenie nożem w serce gdy wstaję i patrzę na wspólne zdjęcia na ścianach. Kiedy chcę wysłać SMS „Kocham Cię” tak, jak robiłam to codziennie. Morderca nas wszystkich nabił na ten nóż.

Ojciec: Jeśli masz dobre dziecko i starasz się je pilnować to masz nadzieję, że jest bezpieczne. Ale okazuje się, że ktoś może zabić twoje dziecko w biały dzień, bo się pomylił.

Matka: Czasem chciałabym zniknąć, wyparować, tylko sen jest wyzwoleniem. Codziennie budzę się i nie mogę uwierzyć w nasze nieszczęście. Zamiast wspólnych świąt, uścisków, uśmiechów, zostały nam jedynie wizyty na cmentarzu...

[polecany]5104925[/polecany]

ZOBACZ KONIECZNIE:




WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 3. Co to jest dziopa?

[i]Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mateusz Schmidt zginął na ul. Miodowej. W czwartek w Krakowie koniec procesu zabójcy - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski