Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Żytko: Nie zazdroszczę byłym kolegom, gratuluję im

Rozmawiał Jacek Żukowski
Mateusz Żytko (z lewej), zanim trafił do Pogoni, był stoperem Cracovii
Mateusz Żytko (z lewej), zanim trafił do Pogoni, był stoperem Cracovii fot. Tomasz Bołt
Rozmowa. MATEUSZ ŻYTKO w ekstraklasie rozegrał 159 spotkań, strzelił w nich cztery bramki. W minionym sezonie grał w Cracovii, a dziś występuje w I-ligowej Pogoni Siedlce.

- Jak się Panu mieszka w Siedlcach? Pytam, bo zamienił Pan Kraków, czyli wielkie miasto na dużo mniejsze.

- Już się zaaklimatyzowałem, jest fajnie. Absolutnie mi się nie nudzi. Jestem typem domatora, nie potrzebuję wielkich rozrywek. Wystarczą mi książka, internet. Mam fajne lokum. Mieszkamy z żoną i psem w samych Siedlcach. Podpisałem kontrakt na rok.

- Widać, że jest Pan ceniony w zespole, gra Pan we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty.

- Doskoczyłem do drużyny w ostatnim momencie, zaraz przed startem ligi. Na początku forma była nie za wysoka, ale z biegiem czasu odbudowałem się. Po wynikach widać, że gramy lepiej, nie jesteśmy chłopcami do bicia. Aspirujemy do tego, by być drużyną środka tabeli zaplecza ekstraklasy.

- Jakie były założenia przed sezonem?

- Takie, żeby powalczyć o utrzymanie. Większość składu zmieniła się, trener nie miał za dużo czasu, by na nowo zbudować zespół. Wszystko było na szybko, wielu z nas przyszło w ostatnim momencie. Początki nie były dobre, a z biegiem czasu wszystko się poukładało.

- Czy jest tak, że trener Marcin Sasal od Pana osoby zaczyna ustalanie składu?

- Nie wiem, ale nie tylko ja, ale kilku zawodników prezentuje odpowiednią formę.

- Czuje się Pan szefem defensywy Pogoni?

- Tak, jestem najbardziej doświadczonym zawodnikiem, nie tylko w obronie, ale w całym zespole. Odpowiedzialność więc spoczywa na mnie. Staram się kierować drużyną, być głośnym.

- To naturalne, bo ma Pan rozegranych 159 spotkań w ekstraklasie.

- Kilku kolegów też w niej grało, ale mają znacznie mniej meczów na koncie niż ja.

- Gracie jako gospodarze w Pruszkowie. Dlaczego?

- W Siedlcach brak nam oświetlenia. Tak będzie do końca rundy jesiennej, prawdopodobnie na wiosnę zagramy już u siebie. Baza treningowa jest świetna, niejeden klub w ekstraklasie byśmy zawstydzili. Mamy boiska z naturalną i sztuczną nawierzchnią, a naprzeciwko stadionu aquapark. Do niczego nie można się doczepić.

- Utrzymuje Pan kontakt z kolegami z Cracovii?

- Tak, z Pawłem Jaroszyńskim, jesteśmy też w kontakcie z Marcinem Budzińskim.

- Kiedy ogląda Pan mecze Cracovii, to przeciera Pan oczy ze zdumienia?

- Może nie aż tak, ale cieszę się, że gra wygląda tak dobrze. Za efektownym, ładnym futbolem idą jeszcze wyniki. To cieszy i pokazuje, że ci zawodnicy mieli bardzo duże możliwości, a teraz są one wykorzystywane.

- To praktycznie ten sam zespół, co w zeszłym sezonie, kiedy bronił się przed spadkiem. Doszli tylko Hubert Wołąkiewicz, Jakub Wójcicki i Grzegorz Sandomierski, który dopiero ostatnio wdarł się do pierwszego składu. Większość stanowią ci sami piłkarze. To zaskakujące, że radzą sobie tak dobrze?

- Czasem trzeba coś w drużynie zmienić. Główny sprawca tego, że jest inaczej, to trener Jacek Zieliński.

- Który akurat dla Pana nie widział miejsca w składzie. Żal, że nie jest Pan teraz z kolegami w Cracovii, którzy doczekali wreszcie lepszych czasów, a musi się błąkać na zapleczu ekstraklasy?

- Nie.W ogóle nie podchodzę do tego w taki sposób. Nikomu nie zazdroszczę. Próbuję się realizować w innym miejscu, a z sukcesów kolegów się cieszę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski