- Jak się Panu mieszka w Siedlcach? Pytam, bo zamienił Pan Kraków, czyli wielkie miasto na dużo mniejsze.
- Już się zaaklimatyzowałem, jest fajnie. Absolutnie mi się nie nudzi. Jestem typem domatora, nie potrzebuję wielkich rozrywek. Wystarczą mi książka, internet. Mam fajne lokum. Mieszkamy z żoną i psem w samych Siedlcach. Podpisałem kontrakt na rok.
- Widać, że jest Pan ceniony w zespole, gra Pan we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty.
- Doskoczyłem do drużyny w ostatnim momencie, zaraz przed startem ligi. Na początku forma była nie za wysoka, ale z biegiem czasu odbudowałem się. Po wynikach widać, że gramy lepiej, nie jesteśmy chłopcami do bicia. Aspirujemy do tego, by być drużyną środka tabeli zaplecza ekstraklasy.
- Jakie były założenia przed sezonem?
- Takie, żeby powalczyć o utrzymanie. Większość składu zmieniła się, trener nie miał za dużo czasu, by na nowo zbudować zespół. Wszystko było na szybko, wielu z nas przyszło w ostatnim momencie. Początki nie były dobre, a z biegiem czasu wszystko się poukładało.
- Czy jest tak, że trener Marcin Sasal od Pana osoby zaczyna ustalanie składu?
- Nie wiem, ale nie tylko ja, ale kilku zawodników prezentuje odpowiednią formę.
- Czuje się Pan szefem defensywy Pogoni?
- Tak, jestem najbardziej doświadczonym zawodnikiem, nie tylko w obronie, ale w całym zespole. Odpowiedzialność więc spoczywa na mnie. Staram się kierować drużyną, być głośnym.
- To naturalne, bo ma Pan rozegranych 159 spotkań w ekstraklasie.
- Kilku kolegów też w niej grało, ale mają znacznie mniej meczów na koncie niż ja.
- Gracie jako gospodarze w Pruszkowie. Dlaczego?
- W Siedlcach brak nam oświetlenia. Tak będzie do końca rundy jesiennej, prawdopodobnie na wiosnę zagramy już u siebie. Baza treningowa jest świetna, niejeden klub w ekstraklasie byśmy zawstydzili. Mamy boiska z naturalną i sztuczną nawierzchnią, a naprzeciwko stadionu aquapark. Do niczego nie można się doczepić.
- Utrzymuje Pan kontakt z kolegami z Cracovii?
- Tak, z Pawłem Jaroszyńskim, jesteśmy też w kontakcie z Marcinem Budzińskim.
- Kiedy ogląda Pan mecze Cracovii, to przeciera Pan oczy ze zdumienia?
- Może nie aż tak, ale cieszę się, że gra wygląda tak dobrze. Za efektownym, ładnym futbolem idą jeszcze wyniki. To cieszy i pokazuje, że ci zawodnicy mieli bardzo duże możliwości, a teraz są one wykorzystywane.
- To praktycznie ten sam zespół, co w zeszłym sezonie, kiedy bronił się przed spadkiem. Doszli tylko Hubert Wołąkiewicz, Jakub Wójcicki i Grzegorz Sandomierski, który dopiero ostatnio wdarł się do pierwszego składu. Większość stanowią ci sami piłkarze. To zaskakujące, że radzą sobie tak dobrze?
- Czasem trzeba coś w drużynie zmienić. Główny sprawca tego, że jest inaczej, to trener Jacek Zieliński.
- Który akurat dla Pana nie widział miejsca w składzie. Żal, że nie jest Pan teraz z kolegami w Cracovii, którzy doczekali wreszcie lepszych czasów, a musi się błąkać na zapleczu ekstraklasy?
- Nie.W ogóle nie podchodzę do tego w taki sposób. Nikomu nie zazdroszczę. Próbuję się realizować w innym miejscu, a z sukcesów kolegów się cieszę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?