Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mąż to podpora, córka to skrzydła

Przemysław Franczak
Katarzyna Bachleda-Curuś z Hanną podczas igrzysk w Soczi. – Widywaliśmy się codziennie, to było dla mnie szalenie ważne – mówi zakopianka
Katarzyna Bachleda-Curuś z Hanną podczas igrzysk w Soczi. – Widywaliśmy się codziennie, to było dla mnie szalenie ważne – mówi zakopianka FOT. PAWEŁ RELIKOWSKI
Korespondencja z Rosji. Rozmowa z Katarzyną Bachledą-Curuś, srebrną medalistką olimpijską w łyżwiarstwie szybkim z Porońca, mieszkanką Zakopanego.

Po finale pobiegła Pani na trybuny, porwała córkę w ramiona i zabrała ze sobą. To wszystko dla niej? Dzięki niej?

Przede wszystkim dla męża, bo jemu należy się pomnik za pomoc przy moim powrocie do sportu. A Hanka? Hanka to są moje skrzydła. Dała mi ogromny luz psychiczny. Po igrzyskach w Vancouver miałam dwa lata przerwy, wróciłam, moje przygotowania były trochę wariackie. To był bardzo trudny okres, więc radość z tego sukcesu jest tym większa.

Zbigniew Bródka powiedział, że nie chce oglądać dorastania swoich dzieci na Skypie.

Doskonale go rozumiem. Ja zupełnie przeorganizowałam swoje szkolenie, postawiłam wszystko na głowie. Trenuję głównie w Zakopanem i Arłamowie, gdzie mam możliwość zabrania ze sobą dziecka. Treningi na lodzie musimy już robić za granicą, a to są koszty. Ona ze mną wtedy nie może jechać, a na lodzie musimy być już od września. Roz­łąka jest trudna do zniesienia. Internet sprawę ułatwia, ale... Ja jestem matką, Zbyszek ojcem, więc pewnie też tęsknimy trochę inaczej.

Córka mogła mieszkać z Panią w wiosce olimpijskiej?

Nie, przyjechała tu na tydzień z moim mężem i mamą dzięki akcji sponsorskiej „Dziękuję ci, mamo”. Ale widywaliśmy się codziennie, to było dla mnie szalenie ważne. Na tych igrzyskach przeżyłam chyba wszystko: dyskwalifikację w biegu na 3000 metrów i bardzo dobry start na 1500 metrów, który jednak kosztował mnie mnóstwo nerwów. Byłoby mi w nim łatwiej, gdybym miała tę „trójkę” za sobą, bez dyskwalifikacji. No, ale mam medal w drużynie, mam przy sobie dziecko, rodzinę, i... I po prostu wszystko jest na swoim miejscu.

Medal na szyi i jaka pierwsza myśl przyszła do głowy?

Że jest super. Że jeżeli pomaga się marzeniom, to one się spełniają.

Po Vancouver wierzyła Pani, że uda się pojechać na kolejne igrzyska?

Strasznie chciałam wrócić. Soczi bardzo mnie kusiło. Być może, gdyby igrzyska były gdzieś indziej, to nie byłoby mnie na nich. Rosja to jest ostatnie miejsce na ziemi, gdzie z taką celebrą traktuje się sportowców, a już w szczególności olimpijczyków. Oni naprawdę tych swoich sportowców traktują jak bohaterów narodowych. W większości krajów tego brakuje, wszystko jest bardziej skomercjalizowane.

W Polsce też czujecie się niedoceniani?

Wie pan, tu nawet nie chodzi o splendor, nie trzeba nosić sportowców na rękach. Chciałabym tylko, żeby ludzie pamiętali, że nie zawsze są medale i po prostu doceniali naszą pracę. Ciężką pracę. Jeśli jesteś czwartym, czy piątym na świecie to też jest sukces. Zwłaszcza w sporcie, w którym kompletnie nie mamy infrastruktury. To są wyszarpane zębami i pazurami wyniki. Super, że możemy – powiedzmy wprost – dokopać takim krajom jak Rosja czy Norwegia, które wyprzedzają nas o lata świetlne, jeśli chodzi o warunki, przygotowania. My robimy sukcesy z tą biedą, którą mamy. Ale trzeba to zmienić.

Teraz zaczęło się więcej mówić o budowie profesjonalnego toru. Ten pomysł pada również przy okazji pomysłu organizacji igrzysk w Krakowie w 2022 roku.

Jestem przeciwniczką budowy toru w Krakowie. Jestem realistką. Nie stać Polski na budowanie pomników...

...olimpizmu.

Właśnie. Mamy pomniki futbolizmu i co? Po mistrzostwach Europy te stadiony nie wykazują się – z tego co wiem – dużą rentownością. Co innego tor w Zakopanem. To byłby najwyżej położony obiekt w Europie, a w łyżwiarstwie szybkim to bardzo się liczy. To byłby trzeci lód pod względem szybkości na świecie. Sportowcy z całej Europy chcieliby do nas przyjeżdżać i trenować. To obiekt, który potrzebuje ogromnego dofinansowania i nigdy się nie zwróci – nie udaje się to nawet w Holandii – ale mógłby choć częściowo na siebie zarabiać.

A Pani mogłaby w spokoju trenować i wychowywać córkę.

Ha, marzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski