Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecenas Piotr Wojtaszak wyciąga ludzi z piekła niepoczytalności

Marcin Banasik
Marcin Banasik
Andrzej Banaś
Stanisław Belski za podejrzenie o kradzież kawy trafił na osiem lat do zakładu psychiatrycznego. Z pomocą przyszedł mu krakowski adwokat, który dziś odsłania przerażające kulisy zamykania i przetrzymywania ludzi w psychiatrykach z powodu błędów sądów i lekarzy.

- Jak wygląda dzień w zakładzie psychiatrycznym?

- Monotonia i tabletki. W niektórych ośrodkach warunki są przerażające. Odpadający ze ścian tynk, niedziałające toalety. Byłem nawet na oddziale, gdzie zimą temperatura w lodówce była wyższa niż na sali, gdzie przebywali pacjenci.

- Gorzej niż w areszcie lub więzieniu?

- W areszcie osadzeni mają prawo do godzinnego spaceru. Pacjenci zakładów psychiatrycznych często takiego przywileju nie mają. Bywa, że osoby, które dopominają się o wyjście, są karane, na przykład zakazem robienia zakupów, przeniesieniem na inny oddział, co wiąże się z większym ograniczeniem wolności. Pacjenci piszący skargi i upominający się o swoje prawa często są szykanowani. Jeden z moich klientów, pan Krystian Broll, o możliwość spaceru walczył kilka miesięcy. Co więcej, w zakładzie karnym osadzony wie, ile czasu tam spędzi. W szpitalu okres pobytu nie jest określony. Ludzie żyją w ciągłej nadziei, że wyjdą na wolność najpóźniej za pół roku. Personel wykorzystuje to przekonanie do szantażowania. Mija pół roku, potem rok i tak kolejne lata, a człowiek dalej żyje w zamknięciu.

- W końcu jednak wychodzą z zakładów.

- Gdy przychodzi dzień upragnionej wolności, pacjent pakuje rzeczy w kilka reklamówek i jest wypychany za bramę szpitala. Tyle. Po kilku lub kilkunastu latach w zamknięciu człowieka zapomina, jak wygląda życie na zewnątrz. Jeśli przyjedzie po niego rodzina, to jest dobrze, ale jeśli jest sam, nie wie, co ma robić.

- Ile osób w Polsce jest przymusowo trzymanych w zakładach psychiatrycznych?

- 2 tys. 200-2 tys. 300.

- Ilu z tych pacjentów trafiło tam niezgodnie z prawem?

- Ciężko to określić. Wiadomo jednak, że błędy przy kierowaniu do zamkniętego ośrodka są popełniane przez organy ścigania, sądy i lekarzy. Zastosowanie przez sąd detencji, czyli przymusowego umieszczenia człowieka w zakładzie psychiatrycznym może być bezzasadne. Na przykład z uwagi na to, że osoba nie popełniła przestępstwa. Sąd jednak zawierza prokuraturze, nie przeprowadzając postępowania dowodowego. Sędzia wysyła podejrzanego do zamkniętego zakładu, mimo że nie jest on nawet oskarżony. Nie udowodniono mu winy, a mimo to płaci za to pozbawieniem wolności.

- Co dzieje się z nim w ośrodku?

- Co pół roku sporządzana jest opinia okresowa na temat jego zdrowia. To główny dokument, na podstawie którego sądy orzekają o dalszym pobycie w zakładzie lub jego zwolnieniu. Sędziowie nie mają wiedzy lekarskiej, więc w stu procentach zawierzają tym ocenom. Problem w tym, że one często są nierzetelne. W gruncie rzeczy sprowadza się to do tego, że każdą kolejną tworzy się na zasadzie kopiuj -wklej z wcześniejszych opinii. Teoretycznie pacjent powinien zostać zbadany, a wyniki badań zawarte w dokumentach. W praktyce pacjent nie jest diagnozowany, a skopiowane wyniki wskazują na to, że dalej powinien być izolowany.

- Dlaczego lekarze tak postępują?

- Wydaje mi się, że zdają sobie sprawę, że to, co i jak robią, jest główną wskazówką dla sądów, które decydują o życiu człowieka. Być może czują się bezkarni, wiedząc, że ich niedopełnienie obowiązków nie spotka się z żadną reakcją przełożonych.

- Czy choć jeden lekarz został ukarany za stworzenie fałszywej opinii?

-Procesy toczą się jedynie w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom. Nie pamiętam, żeby lekarz poniósł karę za swoje błędy.

- Skąd biorą się błędy na etapie sądowym?

- Przepisy, które regulują możliwość stosowania środków zabezpieczających pozostawiają zbyt dużą możliwość na interpretację.

- Przykład?

- Środek zabezpieczający w postaci przymusowego zamknięcia w ośrodku może być zastosowany w stosunku do osoby, która popełniła czyn zabroniony o społecznej szkodliwości w stopniu wysokim. Nigdzie nie jest jednak doprecyzowane, co znaczy wysoki. Przez to dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, że sąd, jak w przypadku pana Stanisława Belskiego, kradzież kawy zinterpretował jako wysoki stopień szkodliwości społecznej. Tak samo interpretowane są groźby, które nigdy nie są realizowane. Sąd Najwyższy w wielu orzeczeniach zakwestionował taki sposób interpretowania społecznej szkodliwości czynu, ale sądy dalej orzekają po swojemu.

- Odpowiedzialność za niesłuszne skazanie człowieka na izolację ponoszą głównie sądy i lekarze?

- Zdarza się i tak, że rodzina jest bardzo zaangażowana w to, żeby ich krewny znalazł się w zakładzie psychiatrycznym. W ośrodkach pomocy społecznej większa część emerytury jest potrącana na poczet ośrodka. W przypadku przymusowego pobytu w zakładzie psychiatrycznym nie ma takich potrąceń. Krewni zgłaszają się na policję twierdząc, że rodzic lub dziadek jest niebezpieczny i zamachnął się na ich życie. Policja wszczyna postępowanie, które kończy się umieszczeniem niewygodnego krewnego w zakładzie. Najbliższa rodzina może wtedy złożyć wniosek o ubezwłasnowolnienie. Sąd wyznacza wówczas opiekuna prawnego pacjenta, który zarządza jego majątkiem. To bardzo smutne, ale takie przypadki się zdarzają.

- Jak to się stało, że zaczął Pan zajmować się osobami z zakładów psychiatrycznych?

- To był przypadek. Przyszedł do mnie człowiek, którego sąd wysłał na badania przymusowe, na które mój klient nie chciał się zgodzić.

- Co sprawiło, że stał się Pan ekspertem od tego typu spraw?

- Analizując dokumentację kilku pierwszych klientów zauważyłem, że to, co jest w papierach każdego z nich, jest do siebie podejrzanie podobne. Miałem do czynienia z całkowicie różnymi ludźmi, ale opinie o nich były niemal identyczne. Pomyślałem sobie, że coś tutaj nie gra. I tak to się zaczęło.

- Wyciągnięcie klienta z ośrodka to pierwszy etap walki o godne życie.

- Kolejny to walka przed sądem o pieniądze. Ważne jest, żeby ci ludzie uzyskali zadośćuczynienie za krzywdy, których doznali. Polski wymiar sprawiedliwości zazwyczaj zasądza niższe kwoty niż te, które wywalczyć można przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Dlatego też większość spraw kończy się właśnie w Strasburgu.

- Jakie to są kwoty?

- Sądy w Polsce zasądzają do kilku tysięcy złotych za jeden dzień pobytu w zakładzie psychiatrycznym (znam przypadek, gdzie kwota wyniosła 10 tys. zł). Są to pieniądze o wiele wyższe niż w aresztach lub więzieniach. Bierze się to stąd, że w szpitalach stosowana jest farmakoterapia, po której człowiek zaczyna „chodzić po ścianach” lub ma zapaści . W więzieniach nikogo nie przymusza się do brania środków psychoaktywnych. W szpitalach zdarza się też elektroterapia, czyli podłączanie elektrod z prądem do głowy na ok. 10 minut. Jest to niezwykle inwazyjny zabieg porównywany do operacji na otwartym mózgu. Skutki są porażające. Osoby, które asystowały przy takim zabiegu jako studenci, mówiły mi, że nigdy, za żadne pieniądze nie chciałyby tego powtórzyć. To jest horror. Po takim zabiegu pan Stanisław stracił na jakiś czas pamięć, nie wiedział, jak ma na imię i gdzie jest.

Aż osiem lat spędził w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku Stanisław Belski za podejrzenie o kradzież kilku paczek kawy.

10 dni temu ten sam sąd, który umieścił mężczyznę w szpitalu w 2007 roku, postanowił wypuścić go na wolność. Bo czyn, który niegdyś popełnił, przestał już być występkiem i w świetle obowiązujących przepisów jest „tylko” wykroczeniem. A i szpital wystawił mężczyźnie pozytywną opinię. Dotychczas co pół roku rybnicki szpital kierował do sądu opinie, w których rekomendował przedłużenie detencji, czyli leczenia w zamknięciu.

Mec. Piotr Wojtaszak walczy również o odszkodowania dla Krystiana Brolla i Feliksa Meszki - historie tych pacjentów nagłośniły media. Pierwszy spędził w rybnickim szpitalu 8 lat, drugi 11. Obaj za rzekome groźby karalne, których nigdy im nie udowodniono, ponieważ nie mieli procesu. Sąd bowiem, kierując się opiniami biegłych psychiatrów, uznał ich za niepoczytalnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski