Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz z Cracovią jest dla nas jak finał

Jacek Żukowski (ŻUK)
Jan Urban przejmował Lecha, gdy był ona na 16. miejscu w tabeli
Jan Urban przejmował Lecha, gdy był ona na 16. miejscu w tabeli Fot. Szymon Starnawski
Rozmowa. - „Pasy”, Zagłębie i Pogoń są w dużo lepszej sytuacji niż Lechia czy my - mówi trener Lecha Poznań JAN URBAN, który jednak ciągle wierzy, że jego drużynie uda się ostatecznie awansować do europejskich pucharów. W niedzielę „Kolejorz” zagra z Cracovią

- Czy pozbierał Pan już jakoś zespół pod względem psychicznym po porażce w finale Pucharu Polski?

- Zbieramy się, musimy, nie mamy innego wyjścia. Mamy bardzo ważne spotkanie w Krakowie. Od poniedziałkowej porażki minęło kilka dni, damy sobie radę.

- Do europejskich pucharów możecie dostać się już tylko przez ligę. Na razie wasza sytuacja w tabeli nie wygląda dobrze - jesteście na 7. miejscu, ale wszystko jest w waszych rękach. Gracie z głównymi konkurentami - Cracovią, Zagłębiem Lubin. 3. i 4. lokata, które dadzą puchary, w dalszym ciągu są w zasięgu Pana piłkarzy.

- Tak się nam wydaje, że jeśli wygramy trzy najbliższe spotkania, to będziemy grali w europejskich pucharach. Jak się to mówi, nadzieja umiera ostatnia, ale z drugiej strony mamy problem ze strzelaniem bramek i to musimy zdecydowanie poprawić. Jeśli nie, to nie będzie łatwo o zwycięstwa, a one są niezbędne do tego, by osiągnąć zamierzony cel.

- Nikt w Poznaniu nie wyobraża sobie, by Lecha miało zabraknąć w pucharach...

- Oczywiście, że tak. Chcielibyśmy się do nich dostać za wszelką cenę, ale sytuacja niewątpliwie się skomplikowała. Mieliśmy dwie drogi ku temu - Pucharu Polski nie udało się wygrać, a w lidze po remisie z Lechią oddaliliśmy się od 4. miejsca. Są jednak te bezpośrednie spotkania z Cracovią i Zagłębiem, więc wszystko jest możliwe. Trzeba się jednak mentalnie podnieść po porażce w PP. Pokazać charakter i udowodnić, że jesteśmy w stanie te spotkania wygrać. Dla nas mecz w Krakowie to kolejny finał.

- Gdy przyszedł Pan jesienią do Lecha, nastąpiła odmiana, nagle zaczęliście wygrywać mecz za meczem, zapewniliście sobie awans do czołowej ósemki. W rundzie finałowej idzie jednak jak po grudzie. Dlaczego?

- Było wiele rzeczy, które miały wpływ na to, że wiosną jest inaczej. Odrobiliśmy spore straty, zbliżyliśmy się do Pogoni na trzy punkty, do Cracovii na dwa. Zakończyliśmy sezon zasadniczy z 43 punktami, był kontakt, zwłaszcza po podziale punktów. Mecze w rundzie finałowej nie wyszły nam, bo zaczął się problem ze strzelaniem goli. Przegraliśmy z Legią 0:1, potem „uciekły” nam punkty, mimo prowadzenia 2:0 z Piastem. W Szczecinie zagraliśmy dobry mecz i przegraliśmy, z Lechią nie wygraliśmy... Jesienią z Hamalainenem było nam zdecydowanie łatwiej, strzelał gole, był bardzo ważnym zawodnikiem. Wiosną było widać, że go brakuje.

- Cracovii też ubył najlepszy strzelec - Deniss Rakels, miała kłopoty, ale udało jej się jej z nich wyjść. To też inny zespół niż jesienią, ale jest w tej dobrej sytuacji, że zajmuje 3. miejsce.

- To znaczna różnica. Cracovia miała problemy na początku wiosny, ale nie straciła kontaktu z czołówką. Jest w uprzywilejowanej sytuacji, może śmiało myśleć o pucharach.

- To dla Pana kandydat do zajęcia 3. miejsca?
- Oczywiście, że tak. „Pasy”, Zagłębie i Pogoń są w dużo lepszej sytuacji niż Lechia czy my.

- W zespole krakowskim nie ma też Damiana Dąbrowskiego, to poważna strata.

- Tak, to ważny zawodnik, bardzo istotna postać w zespole.

- Liczy się Pan z tym, że gdyby nie udało się wam awansować do europejskich pucharów, to Pan się pożegna z Lechem?

- Decyzja nie należy do mnie. Kontrakt mam tak skonstruowany, że w przypadku gry w pucharach jestem dalej w Poznaniu. A gdy ich nie będzie? To zobaczymy...

spokój w obronie

Kontuzja, jakiej nabawił się Paweł Jaroszyński w meczu z Ruchem Chorzów nie okazała się ostatecznie groźna. Przypomnijmy, że zawodnik „Pasów” musiał przedwcześnie opuścić boisko w związku z urazem pleców. Było to tylko lekkie stłuczenie i lewy obrońca Cracovii trenuje obecnie już bez żadnej taryfy ulgowej.

Podobnie rzecz ma się z Hubertem Wołąkiewiczem, który skarżył się na problemy z kolanem i też musiał zejść z boiska w Chorzowie niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski