– Nowy sezon tuż, tuż. Jak przebiegają przygotowania?
– W lecie zrobiliśmy dużo dobrej roboty, choć ja trochę później dołączyłem do kadry – ze względu na kontuzję i rehabilitację. Wyleczyłem uraz przywodziciela, miałem też problemy z Achillesem. Za nami dwa zgrupowania, teraz wybieramy się na trzecie, do Inzell. Może uda się tam zaliczyć pierwszy start, jeśli gospodarze zorganizują jakieś zawody kontrolne.
– Zamiast w zawodowej grupie w Holandii, trenuje Pan z polską kadrą. Jakie wrażenia?
– Wszystko przebiega dosyć dobrze, myślę, że w nowej grupie udanie się zaaklimatyzowałem. Nie musiałem się wkupywać na nowo (śmiech), koledzy przyjęli mnie bardzo ciepło. Wspieramy się i wzajemnie motywujemy. Muszę przyznać, że teraz zajęcia są inne niż przez ostatnie cztery lata. Treningi są objętościowo większe, częściej jestem zmęczony, a w Holandii miałem więcej wolnych dni. Uważam jednak, że pozytywnie reaguję na ten nowy system. Wyniki badań wydolnościowych są na zadowalającym poziomie. Wierzę, że na lodzie też będzie dobrze.
– A jak Pan ocenia przestawienie się z życia w Holandii na polską rzeczywistość?
– Bywałem dość często w Polsce, więc nie ma problemu. Na pewno w obu krajach łyżwiarstwo jest inaczej postrzegane i doceniane. Poza tym byłem w grupie zawodowej, więc praktycznie o nic innego jak treningi nie musiałem się martwić. Teraz jest inaczej, ale nie narzekam.
– Ponoć kiedyś w Holandii w restauracji rozpoznał Pana kelner i porozmawialiście sobie o łyżwiarstwie. W Polsce na coś takiego nie ma szans...
– Faktycznie tak było. Nawet gorąco zapraszał mnie do tego, żebym poszedł pojeździć na pobliskim lodowisku (śmiech). W Polsce to mi nie grozi, jedynie czasem mnie ktoś rozpozna.
– Z perspektywy kilku miesięcy, patrzy Pan teraz inaczej na brązowy medal olimpijski?
– Tak, z większym dystansem. Choć ten medal na pewno nadal daje mi dużo spokoju i ciepła. Staram się to wykorzystać w treningu, mam już ten medal, więc do przygotowań mogę podchodzić z większym spokojem. Na pewno jednak, gdy będą się zbliżać kolejne starty, to pojawią się nowe cele, a o tych igrzyskach będzie się na chwilę zapominało.
– Teraz jednak presja na was, łyżwiarzach, będzie większa. Na wyniki patrzeć będzie znacznie więcej kibiców.
– Zgadza się, ale uważam, że większe zainteresowanie będzie korzystne dla naszej dyscypliny, a nam doda motywacji. Nie powinno nam to przeszkadzać, tylko pomagać. Oby tylko jak najszybciej powstała kryta hala w Polsce. Boję się, że będzie tak jak po igrzyskach w Vancouver, gdzie dziewczyny zdobyły w drużynie olimpijski brąz, później było dużo planów i obietnic, a skończyło się niczym. Z tego co wiem, tor w Warszawie ma być przykryty na mistrzostwa Europy w 2017 roku. Jakieś działania podejmowane są także w Zakopanem i Tomaszowie Mazowieckim. Chcielibyśmy, aby taka hala, choć jedna, była jak najwcześniej. Na zgrupowaniach musimy się dostosować do innych, na przykład treningi mamy w różnych dziwnych godzinach.
– Długo był Pan najlepszym polskim panczenistą, w dwóch ostatnich sezonach przebił Pana Zbigniew Bródka. Teraz wasza rywalizacja na 1500 m będzie miała dla Pana inny charakter...
– Takie sukcesy to dobra motywacja dla nas wszystkich, pomagają w trudnych chwilach. Cały czas będę się starał napsuć Zbyszkowi jak najwięcej krwi. Skoro on w ciągu dwóch lat zrobił tak duży postęp, to ja też mogę się jeszcze poprawić. Coraz lepiej jeździ też Janek Szymański, nasze trio na pewno będzie groźne dla każdego.
– Indywidualnie na wielkiej imprezie Polak już wygrał z Holendrem – na igrzyskach w Soczi Bródka pokonał na 1500 m Koena Verweija i zdobył złoto. Teraz czas, żeby utrzeć im nosa w rywalizacji drużyn.
– Trenujemy razem w kadrze i więcej czasu możemy poświęcić na zajęcia typowo pod tę konkurencję – zmiany w czasie biegu, jazdę z taką prędkością jak w drużynie. Jest więc spora szansa, że uda się coś poprawić. Z Holendrami trudno będzie jednak wygrać. Może gdyby „wyjąć” im ze składu Svena Kramera, to byśmy sobie poradzili. Liczę, że w tym sezonie uda się nam powalczyć z Koreańczykami, którzy dotychczas też zazwyczaj byli poza zasięgiem. Jeśli wszyscy będziemy w optymalnej formie, to jest to możliwe.
– A indywidualne cele?
– W końcu chciałbym stanąć na podium Pucharu Świata. Już zaczęło mnie denerwować, że ciągle trochę brakuje. W lutym są mistrzostwa świata, zobaczymy, w jakiej będę formie. Mam inną formułę przygotowań, jestem w nowej grupie i różnie może być. Po takiej zmianie trzeba sobie dać dwa lata. Gdy przeniosłem się do Holandii, to w pierwszym sezonie wypadłem nawet z grupy A (silniejszej – przyp.) Pucharu Świata. Dlatego teraz będę z dużą wyrozumiałością podchodził do swoich wyników.
– Czyli ten sezon nie będzie Pana ostatnim...
– W 2017 roku w Warszawie będą wielobojowe mistrzostwa Europy. Będą w innej formule, zamiast biegu na 10 000 metrów, który zupełnie mi nie podchodzi, będzie 1000 m. To dla mnie szansa powalczyć o wysokie cele.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?