Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Media publiczne - czy dostaną szansę?

Redakcja
Wobec objawionego przez Platformę Obywatelską zamiaru zmiany składów KRRiT, rad nadzorczych, a w konsekwencji zarządów spółek publicznej radiofonii i telewizji, a również wobec doniesień o konfliktach pomiędzy władzami niektórych z tych spółek a ich pracownikami, warto zastanowić się nad możliwymi w tym względzie scenariuszami, z uwzględnieniem interesu publicznego.

Praktycznie nietykalni

Czynię wstępne założenie, że PO powściągnęła swą niegdysiejszą koncepcję likwidacji mediów publicznych w ogóle. Cieszy mnie to, gdyż uważam, że jedynie ich istnienie daje nadzieję na obronę przed przemianą telewizji i radia w narzędzia służące już wyłącznie ogłupianiu i reklamie. Oczywiście, inną rzeczą jest, w jakim stopniu media publiczne te oczekiwania spełniają.
Główną przeszkodą, na jaką politycy nowego obozu rządzącego napotykają w swojej chęci szybkich zmian w składzie organów spółek jest przepis art. 28 Ustawy o radiofonii i telewizji. Zgodnie z nim członków rady nadzorczej każdej spółki (rady te liczą od 5 do 9 osób) powołuje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, zaś tylko jednego z nich minister skarbu. Przepisy milczą o jakiejkolwiek możliwości odwoływania tych osób, zatem przyjmuje się (potwierdził to też Trybunał Konstytucyjny), że są one nieodwoływalne do końca ich trzyletniej kadencji, która zaczęła się zaledwie w ubiegłym roku. Jest zatem mało prawdopodobne, by nowy minister Skarbu Państwa Aleksander Grad zdołał doprowadzić do skutecznej wymiany przedstawiciela Skarbu Państwa w obecnej radzie nadzorczej TVP SA. Z kolei zarządy zaś tych spółek są powoływane i odwoływane wyłącznie przez rady nadzorcze.
Tak daleko posunięte, nieznane w innych niż publiczne media spółkach Skarbu Państwa wzmocnienie statusu członków rad nadzorczych pomyślane było przez ustawodawcę jako jeden z elementów systemu zapobiegania upolitycznianiu tych mediów. Sęk w tym, że do tego systemu nie dodano elementu najistotniejszego - rygorów kwalifikacyjnych, jakie winny spełniać osoby kandydujące do rad nadzorczych oraz zarządów mediów publicznych. Zatem mógł w nich zasiadać literalnie byle kto: osoby bez stosownego (czy nawet jakiegokolwiek) wykształcenia, bez pojęcia o mediach, bez doświadczenia zawodowego. Wystarczało do tego namaszczenie według ustalonego w KRRiT politycznego klucza. Następnie zaś tak wyłoniona rada nadzorcza powoływała według podobnych zasad zarząd.
W pierwszych latach po uchwaleniu Ustawy o radiofonii i telewizji wyznaczanie do rad osób bez względu na posiadane kwalifikacje nie było jeszcze regułą. Często typowano ludzi z jakimś cenzusem i doświadczeniem na niwie szeroko pojętej kultury. Hamulce wstydu puściły jednak szybko i ostatecznie rady nadzorcze mediów publicznych zdominowali posłuszni wykonawcy woli tych, którym nominacje zawdzięczali.
Lustrzanym odbiciem tego stanu rzeczy były i pozostają składy zarządów spółek publicznej telewizji i radiofonii. Szczególnie w spółkach radiofonii regionalnej stały się one bardziej produktem podziału politycznych łupów niż owocem zastosowania jakichkolwiek kryteriów oceny fachowości kandydatów. Zmiany, jakie zaszły w zarządach tych spółek w roku 2006 polegały głównie na wymianie ludzi, a nie na podniesieniu standardów ich doboru. W ramach kolejnego "rozdania" do zarządów mediów publicznych trafił cały legion osób bez doświadczenia menedżerskiego lub dziennikarskiego, niekiedy też bez wyższego wykształcenia. Tym samym zaś bez jakiegokolwiek autorytetu wśród zespołów ludzkich, którymi przyszło im zarządzać. I nie dotyczyło to - jakby się komuś mogło wydawać - jedynie osób rekomendowanych przez Samoobronę i LPR.

Ryba od głowy zepsuta

Do typowych zachowań tak wyłanianych i dobieranych członków rad nadzorczych i zarządów należą: moszczenie w strukturach spółek swych znajomków (lub innych osób z politycznej rekomendacji), pacyfikowanie objawów niezadowolenia wśród pracowników i węszenie za innymi podobnymi fuchami. Zdarzają się przypadki, że członkowie zarządów regionalnych spółek radiowych mimo pobierania w nich wysokich wynagrodzeń, bez oporów znajdują czas na dorabianie w innych firmach. Taki to "ład korporacyjny" korzysta z ochrony art. 28 Ustawy o radiofonii i telewizji. Oczywiście, w tym stanie rzeczy przepis ten ani trochę nie zapobiega upolitycznieniu mediów, a jedynie konserwuje pewien układ władzy dłużej, niż trwa on w parlamencie. Co gorsza, jeśli rady nadzorcze pozostają w trakcie kadencji "nietykalne", nie czują się też realnie zmuszone do poważnego traktowania swoich obowiązków nadzorczych wobec zarządów. Jak długo dana spółka nie popada w poważniejsze tarapaty natury ekonomicznej lub prawnej, a sprawozdanie finansowe zostaje napisane w sposób akceptowalny dla firmy przeprowadzającej audyt, zarząd może nie obawiać się, że będzie na serio rozliczany ze sposobu w jaki zarządza. Może całkowicie bezkarnie podejmować rozmaite chybione decyzje lub dopuszczać się rażących grzechów zaniechania, byle na antenę nie trafiały treści irytujące politycznych mocodawców. Jakość merytoryczna i warsztatowa oferty programowej - skądinąd głównego "produktu" wszelkich spółek medialnych - ma znaczenie trzeciorzędne. Rady nadzorcze często składają się z osób, które nie mają ani kompetencji, ani chęci, by oceniać politykę programową, zaś rady programowe są ciałami fasadowymi, których opinie zarząd może wrzucać na dno szuflady nawet bez czytania. Jeśli przy takich uwarunkowaniach osoby odpowiedzialne w zarządach za politykę programową nie posiadają kompetencji do jej kreowania i wdrażania (a czasem w dodatku nie chce im się tym zajmować), to nawet bardziej kompetentny od swoich szefów zespół dziennikarski ulegnie w końcu dezorientacji i demoralizacji, a program zacznie przypominać amorficzny - pozbawiony charakteru i smaku - budyń. Tworzenie i zachowywanie trwalszych jakości w tej dziedzinie wymaga bowiem fachowości, pracowitości i dobrej woli na każdym szczeblu zarządzania anteną.

Nie powtarzać cudzych grzechów

Obecna koalicja stoi przed dylematem. Nowelizacja art. 28, po pierwsze, na pewno napotka na prezydenckie weto. Po drugie, raczej na pewno zostanie zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. Po trzecie wreszcie, będzie ona bronią obosieczną; z jej pomocą każda następna koalicja rządząca z łatwością urządzi odstrzał osób zainstalowanych w mediach publicznych przez obecną. Dlatego doradzam zastosowanie się do przysłowia "jeśli nie wiesz jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie". Akcja pozbycia się z organów spółek publicznej telewizji i radiofonii osób niekompetentnych i niegodnych tego zaszczytu jedynie wówczas będzie miała merytoryczny i moralny sens, gdy nie będzie służyła banalnej, już kilkakrotnej wymianie jednych aparatczyków i pieczeniarzy na innych. By wpadnięcia w tę pułapkę uniknąć, należy wymianę kadr oprzeć na określeniu i zastosowaniu wysokich oraz weryfikowalnych kryteriów doboru kandydatów, by nie okazali się oni kolejną ekipą miernych, ale wiernych. Nie należy też bać się przeprowadzania rzetelnych konkursów, nawet publicznych.
Obóz polityczny, który wdroży tego rodzaju zmiany, wprawdzie pozbawi się doraźnej korzyści ręcznego sterowania w mediach, ale zyska duży moralny atut, który nie zginie. Wyśle też wyraźny sygnał, że szanuje inteligencję obywateli i ma do nich zaufanie. Przy okazji nowelizacji Ustawy o radiofonii i telewizji można by też dokonać paru innych sensownych zmian, np. zmniejszyć liczebność rad nadzorczych (dziś 5-9 osób) do kodeksowego minimum (3 osoby). Stan obecny służy bowiem wyłącznie łatwiejszemu odwzorowywaniu parytetów politycznych w radach nadzorczych. Podobnie należy również stworzyć jakiś mechanizm dostosowywania liczebności zarządu do realnych potrzeb spółki. Inne są one w TVP czy Polskim Radiu, a inne w niewielkiej rozgłośni regionalnej, gdzie w istocie zarząd nie większy niż 1-2-osobowy najzupełniej by wystarczył, gdyby składał się z osób kompetentnych i pracowitych zarazem. W takiej spółce trzeci członek zarządu (pomijając sytuacje szczególne, np. prowadzenie dużej inwestycji) najczęściej okazuje się darmozjadem lub angażuje się w zadania nawet i pożyteczne, ale niekoniecznie odpowiednie dla członka zarządu pobierającego pensję 12-15 tys. zł. Realizacja postulatu "taniego państwa" w spółkach Skarbu Państwa byłaby szczególnie na miejscu.

"Krajowa Rada Tego i Owego"

Powyższe, niewątpliwie złośliwe, określenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wylansowane na łamach Wprost _przez duet Mazurek \* Zalewski, dobrze koresponduje z powracającymi pytaniami o celowość utrzymywania tej instytucji. W świetle kilkunastoletnich doświadczeń można zasadnie wątpić, czy KRRiT spełniła postawione przed nią zadania w stopniu uzasadniającym jej dalsze istnienie. Nie stała się ciałem apolitycznym, a wręcz przeciwnie, swoim własnym upolitycznieniem skutecznie zarażała rady nadzorcze i zarządy mediów publicznych. Nie wykazała się pracowitością, zajmując się w przeważającej mierze samą sobą. Nie zasłużyła się też jako istotny i wymagający sojusznik mediów publicznych w realizacji ich misji, chociaż miała ku temu wiele sposobności i ustawowych instrumentów. Dziś ewentualna debata na temat likwidacji KRRiT byłaby w znacznej mierze jałowa, ponieważ taki krok wymagałby zmiany Konstytucji, a koniecznej po temu większości w obecnym Sejmie się raczej nie znajdzie. Toteż należy skupić się na szczegółowych zmianach ustawowych w kierunku np. wymuszenia większej pracowitości rady czy ustanowienia dla jej członków jakichś wymogów co do ich kwalifikacji, dorobku zawodowego, rękojmi niezależności od politycznych i biznesowych lobbies. Rzecz wymaga na pewno pogłębionej, przekraczającej międzypartyjne bariery, dyskusji. Jedno nie ulega wątpliwości: państwo polskie winno wreszcie stać się lepszym niż dotąd gospodarzem swego niemałego majątku medialnego, a media _publiczne - w pełni zasłużyć na taki przymiotnik.
STEFAN PŁAŻEK\*
\Autor jest adiunktem w*Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego w**Krakowie.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski