Po jego śmierci rozgorzały dyskusje, czy akcja ratunkowa podjęta przez sądeckich ratowników i krynickich lekarzy była właściwie prowadzona.
Dwunastoletni chłopiec został przygnieciony bramką podczas zabawy na boisku 15 lipca 2008 roku. Uderzenie w pierś okazało się śmiertelne. Jak się później okazało, chłopiec miał pęknięte serce. Zanim jednak nastąpił zgon, przez cztery godziny trwało udzielanie pomocy, najpierw przez pielęgniarkę obecną na koloniach, a następnie przez załogę karetek sądeckiego pogotowia z podstacji w Krynicy, lekarzy z krynickiego szpitala, ponownie przez załogę karetki z krynickiej podstacji i w końcu przez lekarzy ze szpitala w Nowym Sączu.
Po śmierci chłopca, coraz głośniej powtarzano pytanie, czy taki przebieg działań ratunkowych był jedynym sposobem na ratowanie chłopcu życia. Odzywały się głosy twierdzące, że można było chłopca przewieźć śmigłowcem do Krakowa na natychmiastową operację na otwartym sercu.
Jak się dowiedzieliśmy, ekspertyza jest już gotowa. Przygotował ją Zakład Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Prokuratura Rejonowa w Muszynie oczekuje, że otrzyma ją w tym tygodniu i dopiero będzie mogła ustosunkować się do jej treści oraz ewentualnie postawić komuś zarzuty. (WCH)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?