Ja je uwielbiam. Lubię "powiatowe" muzea, skąd sączy się melancholia zmieszana z dumą i ogromną ilością zasług ludzi niegoszczących na pierwszych stronach gazet. Nigdy nie zdarzyło mi się wyjść z takiej galerii z poczuciem rozczarowania i zawodu. Zawsze znaleźć w nich można jakieś skarby, których istnienia w tym właśnie miejscu nie podejrzewaliśmy: obiekty wyjątkowo piękne lub zabawne, wzruszające albo po prostu nietypowe. Prezentowane tam ekspozycje, stałe i czasowe - mniejsze niż w wielkich instytucjach narodowych - są na ludzką miarę. Nawet skromna liczba odwiedzających też ma zalety, bo pozwala się skupić i swobodnie krążyć po niezatłoczonych salach. Można rozmawiać i komentować, nikomu nie przeszkadzając.
Wracałam samochodem z Warszawy do Krakowa. Pogoda była marna i w zasadzie nie powinniśmy się zatrzymywać, a jednak skręciliśmy do Radomia, żeby odwiedzić Muzeum im. Jacka Malczewskiego. Naprawdę było warto i gorąco Państwa namawiam do podobnej decyzji. W tym przypadku trudno mówić o prowincjonalnym charakterze, bo radomskie muzeum ma ambicje szersze, niż malutkie kolekcje. W Galerii Malarstwa Polskiego znajdziemy bardzo dobre prace artystów tworzących w XIX i XX wieku. Ponieważ jednak sława patrona zobowiązuje, zainteresowanie ogniskuje się wokół Malczewskiego. Poza zbiorami własnymi pokazywane są prace wypożyczone w innych muzeach albo u prywatnych kolekcjonerów. Spis tych najsłynniejszych łatwo można znaleźć w internecie. Są jednak w Radomiu płótna i kartony mniej znane, a fascynujące. Np. portrety sióstr, powstałe w roku 1926 w Lusławicach, malowane zupełnie inaczej, niż wszystko, co Malczewski malował wcześniej.
Kiedyś Wiesław Myśliwski powiedział, że Polacy byli postmodernistami zanim postmodernizm powstał i zdezorganizował naszą wyobraźnię. Jeśli jednak pojęcie to traktować dość swobodnie, w twórczości Jacka Malczewskiego znajdziemy mocne ‘postmodernistyczne’ tropy. Z wielości zagadkowych autoportretów, z symboli chrześcijańskich współistniejących z rusałkami, chimerami i meduzami, z wszystkich tych symulakrów, sączy się klimat dziwności, a zarazem swojskości. Jak w bardzo osobistym tryptyku „Mój pogrzeb”, którego scenerią jest krajobraz Ziemi Radomskiej. Jednak pogrzebu na Ziemi Radomskiej nie było. Malarz zmarł w Krakowie i został pochowany na Skałce. W habicie tercjarskim Zakonu św. Franciszka, bo tak chciał.
Michalina Janoszanka wspominała: „Malczewski zawsze tęsknił za wsią. W wierszach jego dusza wyrywała się nie do natury w ogóle, ale do naszej natury. Podróżował wiele; był w Azji, znał świat i za granicą przebywał długie lata; ale charakterystyczne, że mało wspominał te wyprawy. Apoteozował tylko strony ojczyste, a rozrzewniał się nad Radomskiem. Zawsze marzył, aby tam być jeszcze przed śmiercią. Często mu ktoś obiecywał, że go zawiezie do Radomia. Jak tylko wchodziłam do pokoju wołał: — „Wiesz duszo ten poczciwy inżynier zawiezie automobilem starego Malczewskiego do Radomia. Tak się cieszę!”. Ale nikt go nie zawiózł. Nikt nie dotrzymał obietnicy.”
Pozostaje nam zaglądnąć tam w jego imieniu.
- Oto najlepsze ślubne MEMY! Uśmiejecie się do łez!
- Te fryzury brzydko cię postarzą. Unikaj ich, jeśli nie chcesz dodać sobie lat
- Masz tak na imię? Lepiej miej się na baczności
- Te znaki zodiaku mają swoich starożytnych patronów. Sprawdź, kto Cię strzeże
- Ceny w restauracjach Magdy Gessler. Niektóre z nich zwalają z nóg!
- Paznokcie na lato neonowe wzory: migdałki, ombre, kwadratowe
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?