Na ogół jako jego zwieńczenie, doskonałą puentę. I oczywistą. Bo to Leopold Kozłowski był tu pierwszy, on tchnął w te opustoszałe, nieme mury Kazimierza pierwsze dźwięki, gdy po czasie Zagłady stanął w tej dzielnicy, pozbawionej z woli barbarzyńców jej mieszkańców. Im nie było dane tu wrócić, muzyce - tak.
Leopoldowi Kozłowskiemu - Kleinmanowi także nie było dane wrócić do jego Przemyślan, miejsca szczęśliwego dorastania, ale i ziemi, która stała się świadkiem tragedii jego rodziny. Osiadł szczęśliwie dla nas w Krakowie, którego po latach stał się Honorowym Obywatelem i w którym można go stale spotykać - w tym samym fotelu, w tym samym Klezmer Hois przy Szerokiej, bo gdzież ma przebywać Ostatni Klezmer Galicji, jak nie w Domu Klezmera?
Tam też mieści się wydawnictwo Austeria, któremu zawdzięczamy napisaną przez Jacka Cygana biograficzną książkę „Klezmer. Opowieść o życiu Leopolda Kozłowskiego - Kleinmana”, jak i nagrywane przez niego z przyjaciółmi płyty. Ostatniej, „Memento Moritz”, nie ukrywam, wyczekiwałem (pewnie nie byłem w tym odosobniony), by móc słuchać piosenek znanych z koncertów z ostatnich lat. I właśnie z synagogi Tempel wybrane zostały nagrania na ten dwupłytowy album.
Zawiera 21 piosenek, te tradycyjne, nierzadko anonimowe, te z tekstami Mordechaja Gebirtiga; to tragiczne, jak „Hymn krakowskiego getta”, czy „Main Jidische Mame”, to o wiele weselsze, pogodniejsze, jak „Oj, wej Tate”, ze śpiewającym Leopoldem Kozłowskim, czy „Bo on jest klezmer”, w której brawurowo pokazuje swój talent wokalny i aktorski Marta Bizoń. Umie rozbawić, ale potrafi też wzruszyć, jak w „Balladzie o Szmuliku”.
Jest i tytułowe, przejmujące, „Memento Moritz”, w interpretacji Katarzyny Jamróz, jeszcze jeden efekt jakże wyjątkowego, szczęśliwego spotkania Ostatniego Klezmera i Jacka Cygana; piszącego to teksty oryginalne, to polskie słowa do tradycyjnych piosenek żydowskich. Złączyli się obaj twórcy w tandem idealnie zestrojony, tak artystycznie, jak i prywatnie. Czuje się to w tych utworach, słychać to w dowcipnych przekomarzaniach podczas koncertów. Jacek Cygan nawet kupił sobie mieszkanie w Krakowie…
Znakomity zespół zebrał Leopold Kozłowski, a tworzą go obecnie wspomniana Marta Bizoń, Renata Świerczyńska (to ona śpiewa o „Rodzynkach z migdałami”), Kamila Klimczak, Andrzej Róg, Jacek Cygan (z jakimż wdziękiem pytają „Gdzie ty byłeś, jak pieniądze były?”) i wnosząca lament skrzypiec Halina Jarczyk.
To z Jackiem Cyganem oraz Kamilą Klimczak udał się ostatnio Leopold Kozłowski do Erfurtu, zaproszony na tamtejszy festiwal kultury żydowskiej. Był nie tylko jednym z gości ze świata, ale też tym wyróżnionym wpisem do Złotej Księgi miasta, w której swój podpis złożył m.in. papież Benedykt XVI. Była to zarazem okazja do spotkania z Ostatnim Klezmerem Galicji, promocji wspomnianej opowieści o nim, wydanej teraz w języku niemieckim, jak i najnowszej płyty. Kamila Klimczak piosenki z niej śpiewała tak pięknie, tak przeszywająco, że bisowana była nawet tragiczna opowieść o szewcu z Miodowej, który, mieszkając w suterenie, poznawał swe buty po odgłosach na chodniku, „aż usłyszał stukot butów, pełen groźnej tępej siły (…) i te buty go zabiły”.
„Memento Moritz” - muzyczny dokument przywołujący wielowiekową tradycję Krakowa i Kazimierza, „gdzie pamięć tak boli”, wspaniały zapis twórczej aktywności jednego z ocalałych. Jak podkreśla od lat, życie zawdzięcza muzyce, zatem postanowił ją wskrzesić, zaszczepiając miłość do niej innym.
Sięgnijmy po tę piękną i pięknie wydaną płytę, idźmy z nią na Szeroką, Leopold Kozłowski na pewno ją nam podpisze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?