„Men in Black” po krakowsku

Mnie też czasem łapią takie populistyczne myśli, zwłaszcza na widok funkcjonariusza w czerni, którego obowiązkiem jest obsługa pilota do blokady pod magistratem, żeby goście specjalni oraz urzędnicza wierchuszka mogli sobie spokojnie zaparkować pod Pałacem Wielopolskich. Robota prosta, nudna i chyba dość upokarzająca dla strażnika.

Choć, z drugiej strony, czy sami funkcjonariusze palą się do zajęć bardziej skomplikowanych? Powiedzcie szczerze, drodzy Czytelnicy, ile razy widzieliście strażnika reagującego na coś innego niż źle zaparkowany samochód? No, może czasem zdarzy się jeszcze ujrzeć polowanie na kierowców wjeżdżających bezprawnie na niektóre uliczki. Generalizując, wszystko to rodzi wrażenie, że ich praca ma być raczej bezstresowa.

Cóż to bowiem za problem, by założyć blokadę na koło albo machnąć ręką i zatrzymać auto. Sama przyjemność, wpływy do kasy miasta rosną, a lokalni notable się cieszą. Niestety, inne obowiązki naszych „facetów w czerni” słabiej się imają. Żeby wlepić mandat właścicielowi kamienicy, pod którą zawsze jest brudno, a przechodnie włażą w psie kupy - trzeba się napracować, winny przecież sam nie przyjdzie i nie podda się karze.

Podobnie jest z ludźmi, którzy palą śmieciami w piecach. A już prawdziwym koszmarem jest próba ukarania kogoś ścinającego bezprawnie drzewa. Strażnik musi wtedy szukać policjanta, bo nie ma odpowiednich uprawnień. Może powinniśmy pomóc im przestać się męczyć?