Czytaj także: Zbyt kręte i za długie metro w Krakowie >>
To prawda, że szybka kolej podziemna (choć w krakowskich planach nie tak ona znowu podziemna) będzie efektywna, gdy jej trasa będzie przechodzić przez jak największe skupiska osiedli mieszkaniowych i centrów biurowo-usługowych. Ale gdyby trzymać się tego warunku, to krakowskie metro musiałoby nie tylko wić się po mieście, ale wręcz przypominać slalom narciarski.
Jest też drugi warunek – szybko jedzie się wtedy, gdy trasa jest prosta, a zakręty to co najwyżej bardzo łagodne łuki. Tyle że dostosowanie się do tego prowadziłoby linię metra przez obszary niezamieszkane. A więc pociągi jeździłyby puste.
Pogodzenie obu wspomnianych warunków jest niemożliwe. Albo prowadzi do takiego absurdu, jaki oglądamy, śledząc przebieg, który ma być przedstawiony mieszkańcom przed referendum. Wprawdzie najostrzejszy zakręt trasy metra prowadzi w kierunku nowej hali widowiskowo-sportowej, ale tak naprawdę skręca ona w stronę referendum.
Ktoś chyba chciał, by obietnicę metra uznało za realną i skierowaną bezpośrednio do nich jak najwięcej krakowian i by dzięki temu jak najwięcej osób poszło głosować – za metrem, ale i za igrzyskami. Tyle tylko, że ideę igrzysk już w oczach krakowian skompromitowano, a teraz to samo dzieje się z pomysłem na metro.
Może i dobrze. Znowu pojawiłyby się obietnice, zapewnienia, ale i kosztowne opracowania dotyczące tego, czy metro w Krakowie jest pomysłem sensownym. Propozycja przebiegu pierwszej linii ułatwia odpowiedź na to pytanie. Bez konieczności wydatkowania milionów na ekspertyzy i miliona na referendum.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?