Fot. archiwum
Rozmowa z prof. WŁODZIMIERZEM BERNACKIM
- Pod względem formy exposé było bardzo dobre. Z marketingowego punktu widzenia premier dobrze zrobił, że ponad głowami parlamentarzystów zwracał się do wszystkich Polaków, lecz też do elit europejskich i rynków finansowych. Należy jednak wykluczyć, by agencje ratingowe podniosły wiarygodność Polski - na co liczy część ekonomistów i polityków - tylko dlatego, że premier wygłosił zgrabne przemówienie, w którym obiecał przeprowadzenie reform finansowych.
- A jakie wady dostrzegł Pan w exposé?
- Dotkliwie brakowało mi zarysowania planu działań w co najmniej kilku bardzo ważnych dziedzinach. Kompletnie nie rozumiem, jak premier mógł nawet słowem nie wspomnieć o polityce zagranicznej. To przecież - jak mówi konstytucja - Rada Ministrów prowadzi ją, a nie sam szef dyplomacji. Nie wspomniał też o tak kluczowych sprawach, jak przyszłość nauki, szkolnictwa wyższego i oświaty, od których w ogromnej mierze zależeć będzie Polska w przyszłości. Znacznie bardziej niż od tego, czy zlikwidujemy ulgę na internet, której to kwestii szef rządu poświęcił nieco czasu.
- Premier zwrócił uwagę, że w czasie światowych napięć, bardzo ważne znaczenie ma narodowa wspólnota. Jego zdaniem powinniśmy ją budować razem, bez względu na spory i różnice.
- To nie ulega dyskusji, lecz ja tę część przemówienia odebrałem jako chwyt retoryczny.
- Dlaczego?
- Premier chciał pokazać się w roli arbitra pouczającego o roli wspólnych znaków, symboli, tradycji i konieczności ich szanowania. Mówił m.in., że krzyż nie powinien służyć do łomotania przeciwnika politycznego niczym maczugą. Wygłaszając te słowa chyba zapomniał, że mówi do Polaków, a nie do osób wywodzących się z tradycji anglosaskiej czy amerykańskiej, gdzie naród traktuje się jako zbiorowość powstałą na drodze umowy czy kontraktu społecznego. My przetrwaliśmy jako naród dzięki kultywowaniu innych wartości, a mianowicie zachowywaniu wspólnoty pokoleń i tradycji. Krzyż w naszych dziejach zawsze był wyjątkowo ważny. Rzecz jasna nie jest on po to, by kogokolwiek siłą nawracać, lecz też oczekujemy, by był tolerowany przez niechrześcijan.
- Wagę poprzednich inauguracyjnych przemówień szefów rządów można za Szekspirem określić jako "słowa, słowa, słowa". Czy wczorajsze wystąpienie Tuska będzie wyjątkiem?
- Nie sądzę, choć przyznam, że niektóre zapowiedzi były konkretne, z podaniem dokładnych liczb. Większość jednak było mglistych. Na przykład, gdy mówił o konieczności ograniczania administracji, zmniejszania liczby przepisów. Mgławicowymi można również nazwać te części exposé, w których premier mówił o likwidacji lub ograniczeniu niektórych ulg.
Rozmawiał:
Włodzimierz Knap
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?