Do Cracovii trafił jesienią 2012 roku z Tarnovii i z marszu jako 15-latek zaczął trenować z pierwszym zespołem.
– Kiedy wszedłem do szatni i zobaczyłem piłkarzy, których wcześniej oglądałem tylko w telewizji, ciężko było się przestawić z per „pan” na „ty” – opowiada Kapustka. – Chłopaki fajnie mnie jednak przyjęli, a teraz już z każdym mam świetny kontakt – dodaje.
Co ciekawe, kiedy postawił na „Pasy”, zgłosiła się także Legia Warszawa. Z młodzieżowym zespołem ze stolicy wyjechał nawet na zgrupowanie na Słowację, a w jednym ze spotkań strzelił bramkę rówieśnikom z Juventusu Turyn. Trenerzy Legii chcieli zatrzymać go u siebie. Do tego nastolatka u siebie chciała także Wisła Kraków. Postawił jednak na „Pasy”. Nie żałuje.
– Wtedy w Wiśle debiutowało bardzo mało wychowanków, no i w sumie teraz też tak jest. Siła przebicia młodzieży nie jest tam taka jak w Cracovii. A Legia? Nie wiem, czy miałbym w ogóle szansę treningów z pierwszą drużyną – tłumaczy.
Cracovię wybrał też ze względu na samo miasto, do którego przeprowadził się jako 12-latek. W Nowej Hucie chodził do szkoły, a przez rok był juniorem Hutnika. – Kraków znam bardzo dobrze. Mieszkam tu od pierwszej klasy gimnazjum, mam sporo znajomych, przyjaciół. To tu jest dla mnie świetny klimat – twierdzi.
To właśnie Bartosza Wojciech Stawowy nazywał „piłkarzem bez układu nerwowego”.
– Ale jeszcze w juniorach bardzo meczami się stresowałem, nawet tymi mniejszej rangi – uśmiecha się 18-latek.
– Kiedy jednak zacząłem treningi z pierwszą drużyną Cracovii, uświadomiłem sobie, że robię to, co kocham. Że sprawia mi to wielką radość i nie ma co się stresować. Wiadomo, kiedy wychodzi się na boisko, zawsze jest jakiś dreszczyk ale gra ma mi sprawiać radość, a nie plątać nogi.
Dowodem na to są chociażby jesienne derby Krakowa, które rozpoczął w podstawowym składzie.
– Głowacki, Stilić... To, że mogę grać przeciwko takim piłkarzom, jest dla mnie zaszczytem, ale kiedy wychodzę na boisko, wszyscy są równi. Do wszystkich zawodników, którzy grali w derbach, mam ogromny szacunek, jednak nie patrzyłem w ten sposób: „Ja, zwykły chłopak, gram z supergwiazdami”. Jestem raczej typem zawodnika pewnego siebie, chociaż oczywiście wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną – zdradza.
W przypadku Kapustki nie brakuje porównań z byłym pomocnikiem Cracovii Mateuszem Klichem. Powód? Obaj są z Tarnowa, wychowywali się w Tarnovii, z której trafili do Cracovii, no i grają na ten samej pozycji: to środkowi ofensywni pomocnicy.
Zresztą, znają się dobrze, czasem rozmawiają. – Mateusz był, i w sumie dalej jest, wzorem do naśladowania. Bardzo mi miło, że ktoś mnie do niego porównuje. Dziennikarze o tym często mówią, a ja to traktuję jako pozytywną rzecz. Chciałbym podążać śladem kolegi – nie ukrywa.
Klich zasłynął tym, że jako nieopierzony młokos bez żadnego oporu na treningach zakładał „siatki” starszym piłkarzom.
– Mnie też się zdarzy, ale mam nadzieję, że nie mają o to pretensji. Zresztą, sam czasem taką siatkę też dostanę – puszcza oko Bartosz.
W minionym roku zadebiutował na boiskach ekstraklasy, rozegrał 10 spotkań i zdobył jedną bramkę. Tej wiosny zagrał 30 minut ze Śląskiem. Przed meczem trener Robert Podoliński powiedział o nim, że jest największym wygranym zimowych przygotowań. I kiedy Kapustka wszedł na boisko, Cracovia zaczęła grać z większym rozmachem. – Kariera? Na razie przygoda z piłką. Trzeba iść za ciosem, ale krok po kroku. Jak do tej pory. Mam nadzieję, że kiedyś będę stanowił o sile zespołu, jak teraz Budziński czy kiedyś Klich – zdradza 18-latek.
Bartosz mieszka w Krakowie, ale uczy się w niepublicznej szkole w Nowym Sączu. Za rok będzie zdawać maturę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?