Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto na dnie jeziora

Redakcja
Narodziny Meksyku (1)

   Mexico City - jedno z najwyżej położonych miast i najstarsza stolica Nowego Świata. Wyrosłe na miejscu kwitnącej cywilizacji Azteków nie zachowało jej dorobku.
   Świadectwa prekolumbijskiej kultury są nazbyt skąpe i poza murami Muzeum Antropologii - z unikalną zawartością sal i pięter - w mieście nie ma co rozglądać się za zabytkami sprzed konkwisty: ostały się ledwie dwa. Aby dociec dlaczego, trzeba cofnąć się o kilka wieków. Zatem wróćmy do Cortesa, którego dwa tygodnie temu zostawiliśmy przeprawiającego się z działami przez Dymiącą Górę.

Tenochtitlan

   Pokonawszy siodło w kulminacji wulkanów Popocatepetl i Ixtaccihuatl - paląc i mordując - Cortes z armią parł na północny zachód. Dolina Meksyku, w której - według indiańskich informatorów - rozłożyła się stolica Azteków, była w zasięgu ręki: jeszcze tylko jedno podejście na skalisty grzbiet. Widzieli inne tubylcze miasta i nie spodziewali się zaskoczenia, lecz to, co ujrzeli po drugiej stronie, przeszło ich wyobrażenia. Przystanęli, uznając, iż to tylko wytwór ich strudzonych zmysłów. Nie odmówię więc sobie opisania, co zobaczyli, bo widok, zaiste, był nieziemski.
   Rozległą zieloną dolinę zewsząd okalały strome grzbiety gór, a dno jej wypełniały lśniące tafle trzech połączonych ze sobą jezior, na brzegach których rozsiadły się budowle niezwykłych miast. Na wyspie, pośrodku największego jeziora leżał Tenochtitlan urodą i wielkością przewyższający wszystkie. Od brzegów wiodły do niego trzy groble poprzecinane zwodzonymi mostami oraz akwedukty ze słodką wodą. Ulic nie było, za to zastępowała je gęsta sieć kanałów, po których sprawnie poruszały się łodzie transportowe. Nad białym miastem górowała aztecka piramida z dwiema świątyniami na szczycie, a otaczały ją liczne pałace władcy i możnych. W pewnym oddaleniu rozłożyły się dzielnice mieszkańców. Biel budowli kontrastowała z ciemnoniebieską tonią jeziora, upstrzoną jaskrawą zielenią licznych wysepek wokół miasta. Były to tratwy z narzuconym z dna jeziora mułem, tworzące pływające ogrody - źródła owoców i roślin jadalnych.
   Hiszpanie stali i patrzyli: czegoś takiego jeszcze nie widzieli. - To są chyba czary z opowieści Amadisa! - zakrzyknął któryś. Lecz zdumienie i zachwyt nie przeszkodziły im w bliskiej przyszłości zrównać z ziemią ten cudowny twór "barbarzyńców"...
   Światopogląd Azteków przesycony był fatalizmem i niezachwianą wiarą w przepowiednie. Jedna zaś mówiła, że białoskóry władca, ziemskie wcielenie boga Quetzalcoatla, "Pierzastego węża", u zarania dziejów wygnany z kraju odpłynął na wschód, zapowiadając, iż kiedyś powróci. Przybywających ze wschodu Hiszpanów Montezuma II, władca bitnych skądinąd Azteków, wziął za powracającego "białego boga", którego woli nie ośmielił się sprzeciwiać. Ku zdumienia Cortesa, 60 000 wojowników wodza nie stawiło oporu garstce jego żołnierzy, a sam Montezuma przyjął go z honorami i po raz kolejny szczodrze obdarował, licząc, że przybysz zadowoli się tym i odpłynie.
   Była to najtragiczniejsza w ludzkiej historii pomyłka: Hiszpanie na własne oczy ujrzeli już bogactwa i nie zamierzali się wycofać. Montezumę uwięzili, a zebrawszy większe siły, dwa lata później złamali potęgę broniącego się miasta. Ze stu tysiącami mieszkańców rozprawili się okrutnie, stosując masowe rzezie. Niszczyli wszystko, co nie wydawało się im cenne, grabili zaś to, co miało wartość materialną; do arcykatolickiej Hiszpanii wnet popłynęło pogańskie złoto mordowanego narodu. Ot i przyczyna kulturowej pustyni.

Ciudad de Mexico

   Cywilizacja Azteków umarła. Tenochtitlan najeźdźcy doszczętnie zburzyli, by nie został choć ślad pogańskiej kultury, kanały zasypali, w ich miejsce wytyczyli ulice nowego miasta. Z kamieni rozebranych budowli - rękami Indian, odtąd niewolników - stawiali chrześcijańskie katedry, kościoły, budynki rządowe i pałace. Na zasypanym płytkim jeziorze Texcoco, na planie szachownicy wznieśli europejskie miasto La Ciudad de Mexico.
   W miejscu świątynnego placu azteckiej metropolii króluje dziś Plaza de la Constitucion (Meksykanie zwą go zocalo)_zbudowany sześć metrów powyżej dawnego poziomu. Z wymiarami 240 x 240 m jest największym placem miejskim obu Ameryk. Przy nim, na ruinach pałacu Montezumy stanął Palacio Nacional - wpierw siedziba gubernatora Cortesa, potem, przez trzy wieki, hiszpańskich wicekrólów, a współcześnie prezydenta Meksyku.
   Drugi bok Zocalo zamknęła, budowana trzysta lat, pysznie zdobiona katedra z pięćdziesięcioma kopułami i kopułkami. Ogromna bryła obciążona azteckim złotem osuwa się wszak w elastyczny grunt i wnętrza świątyni muszą wspierać żelazne konstrukcje.
   W Centro Historico przeważa zwarta zabudowa, będąca dziełem hiszpańskich budowniczych. Oni to wytyczyli regularną siatkę ulic, rozrastającą się w miarę osuszania Texcoco. Handlowe wąskie uliczki za katedrą specjalizują się każda w jednej branży. W zabytkowych domach gnieżdżą się sklepiki - dziuple i warsztaty rękodzielników. Gdzie indziej ciasne ulice usiane kolonialnymi pałacami, dławiące się obecnie tłumami przechodniów i nawałem samochodów, raz po raz otwierają się na przestronne place z urokliwymi fontannami lub podprowadzają do bram gęsto zadrzewionych parków, kiedyś dostępnych tylko arystokracji. Osią miasta jest elegancki bulwar Paseo de la Reforma, na skrzyżowaniach przechodzący w _glorietas,
czyli ronda, z pomnikami postaci znaczących w historii Meksyku. W latach sześćdziesiątych XIX w. wytyczono go z takim rozmachem, że i dziś jest jednym z największych bulwarów na świecie. Ulica biegnie od parku Chapultepec, a ten - z kolei - jest największym parkiem miejskim w takiej samej skali porównania.
   Sprężyste dno jeziora, na którym stoi miasto, ma jedną zaletę: amortyzuje nawet silne wstrząsy sejsmiczne, dzięki czemu liczne zabytki tak dobrze znoszą trzęsienia ziemi nękające stolicę. Ale miękkie podłoże powoduje z kolei osiadanie cennych budowli - pałaców, galerii, klasztorów, muzeów, no i katedry; jeden z kościołów aż tak się zapadł i przechylił, że posadzka nawy głównej wyraźnie się wspina.

Kamień ofiarny

   Dopiero całkiem niedawno, bo w lutym 1978 r., w czasie wytyczania nowej trasy metra w sąsiedztwie Zocalo natrafiono na ruiny Tenochtitlan. Było to pierwsze tak poważne odkrycie. Cztery lata pracy niespodziewanie odsłoniły największą świętość Azteków: pozostałości Templo Mayor - gigantycznej piramidy, na której stały niegdyś dwie świątynie najważniejszych bogów: deszczu oraz wojny. Ten cudem ocalały pomnik niezwykłej kultury odsłonił ciemną stronę religijnego rytuału, zachowując kamień ofiarny, misy na bijące jeszcze ludzkie serca oraz tysiące czaszek.
   Na drugi okazały ślad po Aztekach natrafiono półtora kilometra od centrum. Przy rozbudowie jednej z arterii dokopano się do najstarszych murów Tlatelolco, bliźniaczego miasta targowego. Znów przypadek. Prace wstrzymano, bieg ulicy przesunięto. W miejscu tym, zwanym Placem Trzech Kultur, kultura aztecka spotkała się z iberyjską i meksykańską: prekolumbijska piramida i świątynie sąsiadują z kolonialnymi kościołami oraz nowoczesnymi wieżowcami. Wśród nich smutne memento - tablica znacząca miejsce rozstrzygającego starcia i pojmania Cuauhtemoca, ostatniego wodza Azteków, i napis: "13 sierpnia 1521 bohatersko bronione przez Cuauhtemoca Tlatelolco przeszło w ręce Cortesa. Nie był to ani triumf, ani klęska, lecz bolesne narodziny Mestizo - dzisiejszego narodu meksykańskiego".
    KRYSTYNA SŁOMKA
Fot. autorka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski