Miasto nie odczuwa kryzysu

- Gości jest dużo, przynajmniej tyle samo co w ubiegłych latach, jeśli nawet nie więcej - mówi pani Anna, handlująca wyrobami regionalnymi na straganie pod Gubałówką. - Tyl ko że kupują same najtańsze rzeczy, a i przy nich bardzo przebierają. Trzeba się strasznie dużo nachodzić wokół takiego klienta, by sprzedać cokolwiek, nawet drobiazgi za 10 zł.
Takie obserwacje potwierdzają też władze Zakopanego i prowadzone przez nie statystyki wpływów z opłaty miejscowej.
- Ruch jest wyjątkowo duży, nie spodziewałem się takiego w tym kryzysowym sezonie - przyznaje Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego. - Z informacji, które dostaję od hotelarzy i gastronomów, wynika jednak, że choć gości jest dużo, to wydają oni znacznie mniej pieniędzy. Poza tym gros turystów, którzy odwiedzają Zakopane, mieszka jednak poza nim, na Olczy czy Krzeptówkach, ale także poza nasza gminą - w Poroninie, Zębie czy Murzasichlu.
Jak dodaje Majcher mniejsze zainteresowanie turystów noclegami w samym Zakopanem nie jest przypadkowe: - To zjawisko pewnie będzie się nasilać, a wynika to z różnicy w cenie noclegów. Ta z kolei jest pewnie związana z wysokością opłat i innych kosztów - dużo łatwiej i taniej jest prowadzić agroturystykę na wsi. Tym bardziej należy więc się cieszyć, że wpływy z opłaty miejscowej w Zakopanem i tak wzrosły w porównaniu do ubiegłego roku.
Według danych Urzędu, za pierwsze półrocze ubiegłego roku do miejskiej kasy wpłynęło z tego tytułu ponad 1,2 mln zł, natomiast w tym roku kwota za ten sam okres jest o ponad 100 tys. wyższa - 1 342 303 zł. - O ile nie będziemy mieli żadnych obcięć subwencji budżetowej przeznaczanej na przykład na oświatę, to wydaje mi się, że Zakopane nie odczuje kryzysu - liczy burmistrz. (LK)