Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto płaci miliony za fikcję w prywatnych domach kultury

Anna Kolet-Iciek
Ulica Potebni. To tu ma mieć zajęcia dom kultury “Po godzinach”. Sale są puste
Ulica Potebni. To tu ma mieć zajęcia dom kultury “Po godzinach”. Sale są puste FOT. ANDRZEJ WIŚNIEWSKI
Czas wolny. Skala nieprawidłowości w prywatnych placówkach jest ogromna. Wiceprezydent Katarzyna Cięciak rozważa cofnięcie dotacji.

Największy w Krakowie Niepubliczny Młodzieżowy Dom Kultury „Po Godzinach” ma swoją siedzibę przy ul. Potebni. Wynajmuje tam trzy sale w budynku gimnazjum, ale za wynajem nie płaci, bo zajęcia, jak ustaliliśmy, się nie odbywają.

Ze strony internetowej placówki można się jedynie dowiedzieć, że proponuje ona „różne rodzaje zajęć dla dzieci i młodzieży z krakowskich szkół i przedszkoli”. Ani słowa o tym, jakie to zajęcia, w jakich godzinach i gdzie są prowadzone. A, według sprawozdań NMDK, co miesiąc uczestniczy w nich 2,5 tysiąca dzieci.

Umawiamy się na spotkanie z Bogusławem Gofroniem, właścicielem domu kultury „Po Godzinach”. Przychodzi z dyktafonem i już na wstępie żąda autoryzacji wypowiedzi, choć na temat swojej działalności wypowiada się raczej oszczędnie.

– Nasze zajęcia odbywają się na terenie różnych krakowskich placówek oświatowych, z którymi mamy podpisane umowy – tłumaczy.

Ile jest tych placówek i jakie zajęcia się tam odbywają? Na te pytania Gofroń odpowiada już mniej chętnie. Udało nam się dowiedzieć jedynie tyle, że placówek jest więcej niż 10, i odbywają się w nich m.in. zajęcia sportowe, artystyczne, techniczne i z robotyki.

Dobry interes

Sam Gofroń z oświatą ma niewiele wspólnego. Wcześniej pracował w dziale IT firmy informatycznej, a kilka lat temu bezskutecznie próbował uruchomić prywatną szkołę podstawową. W roz­mowie z nami tłumaczy, że dom kultury założył dlatego, że publiczne szkoły i przedszkola mają bardzo ubogą ofertę zajęć pozalekcyjnych.

– A może raczej zwietrzył pan dobry interes? – dopytujemy.

– Na koszty zarządzania domem kultury przekazuję miesięcznie ok. 5 proc. dotacji. Reszta idzie na organizację zajęć – zapewnia Bogusław Gofroń.

Wydatki miasta na niepubliczne domy kultury rosną lawinowo. Jeszcze w 2013 roku, kiedy istniały zaledwie dwie takie placówki, Kraków na ich działalność przekazał 1,5 mln zł. W tym roku taka kwota wystarczyła tylko na pierwsze trzy miesiące.

To dlatego, że równie lawinowo rośnie liczba niepublicznych domów kultury i zapisanych do nich dzieci. Jest już ich 11, miasto dofinansowuje 8. A w zajęciach rzekomo uczestniczy kilka tysięcy dzieci.

– To było do przewidzenia – komentuje Bartłomiej Kocurek, dyrektor Centrum Młodzieży im. Jordana. – Kiedy w 2012 roku wiceprezydent Anna Okońska-Walkowicz rozpętała burzę wokół likwidacji młodzieżowych domów kultury, w eter poszła informacja, że niepubliczne dostają sporą dotację. Szybko znaleźli się tacy, którzy postanowili to wykorzystać.

W 2009 roku Kocurek, będąc radnym, sam głosował za przyznaniem dotacji z budżetu miasta niepublicznym domom kultury. Radni w swej hojności postanowili, że na każde dziecko zapisane do prywatnego domu kultury przysługuje dotacja w wysokości połowy kwoty, która idzie na jednego uczestnika zajęć w publicznym MDK. Dziś jest to 58,79 zł na dziecko miesięcznie.

– Wówczas wydawało mi się, że przekazanie takiej dotacji jest słuszne i pomoże rozwijać się tym placówkom, ale działały zaledwie dwie – wspomina Kocurek.

Dopłacają, choć nie muszą

Kraków jest jedynym miastem w Polsce, które dopłaca do funkcjonowania tego typu prywatnych placówek, choć nie ma ustawowego obowiązku ich dotowania. Co ciekawe, aby otrzymać pieniądze, wystarczy raz w miesiącu zorganizować dzieciakom np. warsztaty.

Dyrektorka jednego z samorządowych przedszkoli opowiada nam, jak wyglądają takie zajęcia organizowane na terenie jej placówki.Niepubliczny Młodzieżowy Dom Kultury „Muzyczne Laboratorium” prowadzi tam raz w miesiącu „warsztaty muzyczne”, które mają uwrażliwić maluchy na piękno muzyki klasycznej. Na warsztaty zapisanych jest 150 dzieci, które są dzielone na dwie grupy po 75 osób.

Za zorganizowanie warsztatów w tym jednym przedszkolu dom kultury dostaje od miasta miesięcznie 8818,5 zł. W sumie za organizację podobnych warsztatów w 7 innych przedszkolach „Muzyczne Laboratorium” zainkasowało w tym roku ponad 195 tys. zł.

– Jestem bardzo zaskoczona wysokością tej dotacji – mówi dyrektorka przedszkola. – Nigdy nie wnikałam w to, ile pieniędzy oni za to dostają. Dla mnie ważne było, że mam możliwość zaproponowania dzieciom darmowych zajęć dodatkowych, co wzbogaca ofertę przedszkola i że dzieci są z tych zajęć bardzo zadowolone. Ale takich stawek nigdzie nie ma. Za zajęcia z rytmiki, które odbywają się raz w tygodniu, płacę 860 zł miesięcznie.

Mirosław Chrzanowski, który w styczniu tego roku założył NMDK „Muzyczne Laboratorium” zaznacza, że prowadzone przez jego firmę warsztaty mają bardzo dobrą opinię wśród rodziców i nauczycieli. Pytany, czy rzeczywiście warte są swojej ceny, odpowiada, że to nie on ustalał stawki. Przyznaje jednak, że „jak na polskie realia” kwota niemal 60 zł na dziecko miesięcznie jest rzeczywiście nieco wygórowana.

Zwłaszcza, że niepubliczne domy kultury często nie muszą nawet płacić za wynajem lokalu, bo są im one udostępniane przez dyrektorów placówek oświatowych.

Krakowscy radni, którzy jeszcze kilka lat temu tak hojną ręką przyznawali dotacje niepublicznym domom kultury, teraz „w trosce o finanse miasta Krakowa” postanowili wezwać prezydenta do przedstawienia raportu o funkcjonowaniu tych placówek.

– Chcemy wiedzieć, czy te zajęcia są dobrze zorganizowane i czy dzieci rzeczywiście w nich uczestniczą – mówi Barbara Nowak, radna PiS. – Ja sama mam co do tego spore wątpliwości, bo zgłosili się do mnie rodzice trojga dzieci z informacją, że ich pociechy zostały bez zgody rodziców wpisane na zajęcia do niepublicznego domu kultury.

Kontrola kuratorium

Miasto poprosiło kuratora oświaty o skontrolowanie tych placówek. Kurator zakończył właśnie kontrolę. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że kontrolerzy znaleźli poważne uchybienia w pracy większości tych placówek – mówi Artur Pasek z małopolskiego kuratorium.

Okazuje się, że tylko jeden prywatny dom kultury funkcjonuje bez większych zastrzeżeń. Pozostałe często działają bez określonego harmonogramu zajęć; nie prowadzą niezbędnej dokumentacji; zatrudniają nauczycieli bez odpowiednich kwalifikacji i prowadzą zajęcia poza swoją siedzibą, czasem nawet poza Krakowem. Lub nie prowadzą ich wcale. W jednym z domów kultury kontrolerzy odkryli dzienniki zajęć wypełnione na kilka miesięcy do przodu.

– Teraz zastanawiam się wspólnie z prawnikami nad dalszymi krokami – mówi Katarzyna Cięciak. – Niewykluczone, że część placówek będzie musiała zwrócić dotację, podejmiemy też działania zmierzające do zmiany uchwały Rady Miasta w sprawie dotowania niepublicznych domów kultury.

Prezydent chce zaproponować radnym obniżenie dotacji do 10-12 zł miesięcznie na uczestnika zajęć oraz zaostrzenie zasad, na jakich niepubliczne domy kultury mogą starać się o dotację. – Zajęcia powinny się odbywać co najmniej dwa razy w tygodniu, w siedzibie domu kultury, a nie na terenie innych placówek. Chcemy również by nie można było ich organizować dla przedszkolaków, bo one dostają już dotację na zajęcia dodatkowe – mówi Katarzyna Cięciak. – Te zmiany musimy wprowadzić jak najszybciej, bo każdy miesiąc zwłoki kosztuje nas ponad pół miliona złotych – dodaje wiceprezydent.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski