Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto wybudowało drogę, żąda za nią teraz pieniędzy od oświęcimian. Mają do zapłacenia od kilku do kilkunastu tysięcy złotych

Monika Pawłowska
Mieszkańcy ulicy Willowej na Starych Stawach nie mogą pogodzić się z tym, że sami przez lata inwestowali w infrastrukturę, a teraz mają do zapłacenia kilka lub kilkanaście tysięcy złotych
Mieszkańcy ulicy Willowej na Starych Stawach nie mogą pogodzić się z tym, że sami przez lata inwestowali w infrastrukturę, a teraz mają do zapłacenia kilka lub kilkanaście tysięcy złotych Fot. Monika Pawłowska
Opłata za użytkowanie wieczyste, podatek od nieruchomości - to wydatki, które od wielu lat ponoszą właściciele domów jednorodzinnych przy ul. Willowej w Oświęcimiu. Normalna sprawa. Ale na opłatę za zbudowaną przez miasto drogę, nie byli przygotowani, zwłaszcza w wysokości od kilku do kilkunastu tysięcy zł. Odwołali się od decyzji rzeczoznawcy i trzeci miesiąc czekają na decyzję urzędników.

Mieszkańcy tej części os. Stare Stawy w Oświęcimiu uważają, że decydujący o wysokości opłat radni miejscy kompletnie nie liczą się z możliwościami finansowymi mieszkańców. Z kolei prezydent miasta Janusz Chwierut chętnie skorzystał z miejscowego prawa i naliczył im tzw. opłatę adiacencką. Uznał, że wartość ich działek znacznie wzrosła poprzez wybudowanie drogi. Teraz przez to mają do zapłacenia od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

W poszukiwaniu spokoju

Osiedle Stare Stawy przez dziesiątki lat uchodziło za oazę spokoju. Dzielnica na obrzeżach Oświęcimia z czasem stała się miejscem, gdzie nowe bloki stawia Oświęcimskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego, sprowadza się tutaj także wielu, którzy postanowili wybudować swoje domy. Wzięli kredyty, kupili działki od prywatnych właścicieli, zakasali rękawy i rozpoczęli budowę, borykając się z wieloma trudnościami.

- Na własny koszt podłączyłem się do prądu i gazu - mówi Waldemar Wybraniec. - Nie było mowy o podpięciu się do kanalizacji i trzeba było zainwestować we własne szambo - dodaje.
Jak przekonuje, urzędnicy nie podali ręki, a wręcz przeciwnie. Właściciele kolejnych domów sami utwardzali drogę, całymi naczepami zwozili materiały, a i tak tonęli po kostki w błocie.
- Z dzieckiem w wózku na spacer nie można było inaczej wyjść jak w gumiakach - wspomina Monika Noworyta. - Wszystko robiliśmy własnym sumptem i za własne pieniądze, a teraz obarcza się nas horrendalnym rachunkiem - dodaje.

Przyznają, że biorąc się za budowę domu, liczyli się z kosztami i je ponieśli. Nie mogą się jednak pogodzić z tym, że po 15 latach od uchwalenia planu zagospodarowania przestrzennego miasto wybudowało drogę, która teraz spowodowała wzrost wartości nieruchomości.
Właściciele nieruchomości mają do zapłacenia od 4 do 11 tys. zł w zależności od wielkości działki. Zastanawiają się, dlaczego uchwała obowiązuje tylko właścicieli domów, a już właścicieli mieszkań w sąsiednich blokach nie.

- Rozumiemy, że uchwała Rady Miasta jest obowiązująca, ale dlaczego w takiej wysokości? - pytają mieszkańcy kilkunastu domów przy ul. Willowej. - Uchwała była podjęta pod koniec lat 90., może czas ją zmienić, bo zamiast przyciągać mieszkańców, będzie odstraszać - dodają.
Jak przekonują, w wielu miastach w Polsce, albo nie ma takiej opłaty, albo jest ona minimalna. Na przykład w Opolu nie ma takiej, a w Zielonej Górze samorządowcy zredukowali ją z 50 do 1 proc., by nie zniechęcać mieszkańców.

Prawo ponad wszystko

Ustalenie wysokości opłaty adiacenckiej zależy od wzrostu wartości nieruchomości w związku z budową urządzeń infrastruktury technicznej.
Jest to określona przez radę miasta stawka procentowa różnicy, jaką nieruchomość miała przed wybudowaniem urządzeń infrastruktury technicznej, a wartością jaką nieruchomość ma po ich wybudowaniu. W Oświęcimiu rada miasta ustaliła ją w 1998 r. w wysokości 50 proc.

- Prezydent jest zobligowany do jej stosowania - informuje Katarzyna Kwiecień, rzecznik magistratu. W ostatnich latach opłaty były naliczane w związku z wybudowaniem ul. Gospodarczej, a wcześniej ul. Łukowej - dodaje.
Według wyliczeń, wpływy z opłaty adiacenckiej w ubiegłym roku wyniosły 21 082 złotych.
Miasto jest w trakcie albo zakończyło kolejne inwestycje drogowe. Np. budowę północnej obwodnicy Oświęcimia.
- Kwestia naliczania opłaty z tytułu budowy obwodnicy nie była jeszcze rozpatrywana - informuje Kwiecień.

Radość bywa przedwczesna
Mieszkańcy cieszą się, kiedy gmina wybuduje im drogę, wodociągi czy kanalizację. Ale z tego tytułu mogą być obciążeni kosztami, bo dzięki inwestycji wzrasta wartość nieruchomości. Zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami, jeśli gmina uzna, że właśnie dzięki temu wartość wzrosła, może w ciągu trzech lat zażądać od właściciela podzielenia się zyskami.

Uprawnienie, a nie obowiązek
Opłata adiacencka, to uprawnienie, a nie obowiązek gminy. Z tego prawa nie korzystają np. władze Warszawy, Krakowa czy Opola, a także Wadowic. Za każdym razem wzrost wartości nieruchomości, gmina musi wykazać przy pomocy rachunku szacunkowego sporządzanego przez rzeczoznawcę majątkowego. Od decyzji o ustaleniu opłaty adiacenckiej przysługuje odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jeśli SKO uchyli decyzję o ustaleniu opłaty, a gmina w ciągu 3 lat nie wyda ponownej, postępowanie może zostać umorzone. W innym przypadku można prosić o rozłożenie na raty.

W Oświęcimiu stawka maksymalna
Aż 50 proc. wynosi stawka opłaty adiacenckiej w Oświęcimiu. To różnica między ceną sprzed i po wycenie rzeczoznawcy.

Oświęcim. „Skarby” zalegają w jednopokojowym mieszkaniu od p...

WIDEO: Odblaski – kiedy i gdzie powinniśmy je nosić?

Autor: Dzień Dobry TVN, x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Miasto wybudowało drogę, żąda za nią teraz pieniędzy od oświęcimian. Mają do zapłacenia od kilku do kilkunastu tysięcy złotych - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski