Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Bajor: Traktuję siebie półserio

Rozmawia Wacław Krupiński
Michał Bajor: Słucham swojej płyty tylko raz, po wyjściu ze studia...
Michał Bajor: Słucham swojej płyty tylko raz, po wyjściu ze studia... fot. Rafał Masłow
Kończy 60 lat i czuje się młodo. Bo wciąż ma marzenia i wyzwania przed sobą. W kwietniu Michał Bajor wyda swoją dwudziestą płytę. A w Krakowie da pożegnalny recital piosenek Wojciecha Młynarskiego.

- Najbliższa Twoja płyta będzie już dwudziestą…

- A wydana zostanie w 30 lat po pierwszej i w roku moich 60. urodzin.

- Trzy jubileusze; nie wiem, jak Twoja wątroba to przetrzyma…

- W dodatku to już prawie 45 lat od mojego pierwszego Sopotu (1973), ale wtedy jeszcze pilnowała mnie mama. Przyznam, że dziwnie się czuję z powodu tych urodzin. Bo ani psychicznie, ani fizycznie - choćby ćwicząc na siłowni - wieku nie odczuwam. A pamiętam z czasu młodości, że na osobę 60-letnią patrzyło się jak na tę, która wkrótce odejdzie z tego świata. Dziś to ktoś w średnim wieku.

- Wyglądasz i trzymasz się świetnie.

- Pewnie dlatego, że ciągle marzę, dużo pracuję i wciąż stawiam sobie nowe artystyczne wyzwania, m.in. wydając regularnie co dwa lata nową płytę. Dzięki temu w ogóle nie odczuwam znużenia mijającym czasem.

- Masz zawód na tyle piękny i atrakcyjny, że trudno się nim zmęczyć.

- Pod warunkiem, że ma się do niego odpowiedni stosunek. Czyli absolutnie poważnie traktuje się odbiorcę, a półserio siebie. Czyli nie postrzega się siebie jako najlepszego na świecie, któremu nikt nie podskoczy.

- A nie brak artystów zakochanych w sobie z wzajemnością.

- To nie ja! Jestem z tych, którzy słuchają swojej płyty tylko raz. Po wyjściu ze studia, chcąc upewnić się, czy została dobrze nagrana. Oczywiście bywało w przeszłości, że unosiłem się zbyt wysoko nad ziemią, np. wierząc, że podbiję Amerykę…

- Pamiętam naszą rozmowę sprzed ćwierćwiecza. Powiedz, będą jakieś urodzinowe postanowienia?

- Chciałbym w dniu koncertu umieć mniej mówić. Podobno Celine Dion w takim dniu ma usta zalepione plastrem, który zdejmuje dopiero na próbie. A ja, niestety, jestem gadułą. Nadaremnie menedżer i muzycy krzyczą na mnie, żebym w dniu recitalu tyle nie mówił, bo wieczorem nie zaśpiewam…

- To niech Ci kupią plaster.

- Ale, gdy się go zdziera, to piekielnie boli.. Muszę podpytać Celine Dion, skąd bierze bezbolesne plastry. (śmiech)

- Dwudziesta płyta będzie zawierać Twoje dawne słynne piosenki nagrane teraz na nowo… Jak się po tylu latach wraca do tych samych piosenek?

- Z radością, także dlatego, że mogłem je nagrać dojrzalej, spokojniej, mniej rozhisteryzowanie, co nie oznacza, że bez emocjonalnego pazura.

- Ograniczyłeś też wibrato, którym kiedyś mocno się posługiwałeś.

- Bardziej ono mną.

- Pewnie trudno było Ci dokonać wyboru?

- Szczęśliwie mój wydawca, czyli Sony, zdecydował się na dwie płyty. Pierwsza to będzie krążek z kompozycjami różnych twórców, na drugim - z ukłonami i podziękowaniem - nagrałem same kompozycje Włodzimierza Korcza, który ofiarował mi tyle wspaniałych piosenek: „Błędnego rycerza” - ta była pierwszą dla mnie napisaną, „Kocham jutro” czy „Nie chcę więcej”. Premierowo nagrałem natomiast piosenkę „Głos” z tekstem krakowianki Moniki Partyk, będący odpowiedzią na ponadczasowe „Ogrzej mnie” - i to także w rytmie tanga. Pierwsza płyta ukaże się już w kwietniu, czyli nietypowo dla mnie, bo zawsze premierę płyt miałem jesienią, następna po wakacjach. To łącznie 26 piosenek nagranych w styczniu z nowymi aranżacjami Wojtka Borkowskiego i z udziałem kilkunastu muzyków…

- Skoro wracałeś do dawnych piosenek, odżyły wspomnienia, jak to w Krakowie, w Teatrze STU nagrywałeś swą pierwszą płytę - live.

- To było ogromne przeżycie, wspaniały Alex Band Aleksandra Maliszewskiego, Janusz Stokłosa przy fortepianie, pięć sprzedanych na pniu recitali, do tego rejestracja telewizyjna. A później osiem miesięcy czekania, aż się płyta, oczywiście analogowa, ukazała…

- Zakładałeś, że Twoja kariera tak się potoczy, że z czasem śpiew wyeliminuje i teatr, i film?

- Śpiew był mi pisany. Mając pięć lat, wyłączałem telewizor, kiedy ktoś śpiewał i mówiłem rodzicom, że umiem lepiej i dawałem występ. Jako sześciolatek grę planszową „Chińczyk” zamieniałem w amfiteatr. Pionki były piosenkarkami i piosenkarzami, a kostki do gry uosabiały Irenę Dziedzic lub Lucjana Kydryńskiego, który zresztą dziesięć lat później zapowiadał mnie podczas festiwalu w Sopocie. Jako 13-latek wystąpiłem na festiwalu w rodzimym Opolu, jako 16-latek piosenką „Siemionowna” wygrałem Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, a potem zaśpiewałem ją poza konkursem w tzw. dniu płytowym festiwalu w Sopocie, co wywołało protest przedstawicieli radzieckiej wytwórni płytowej Melodia, oburzonej, że rosyjską piosenkę wykonuje ktoś, kogo ona nie delegowała! Tę piosenkę zapamiętał prof. Aleksander Bardini, o czym mówił mi w trakcie egzaminów na studia. A gdy już byłem studentem warszawskiej szkoły teatralnej, zaprosił mnie i Agnieszkę Fatygę na swoje zajęcia. Nagrody na wrocławskim Przeglądzie Piosenki Aktorskiej i duży recital w roku 1986 podczas festiwalu w Sopocie umocniły moją pozycję śpiewającego aktora. Ale wcale nie uważam, że zdradziłem teatr czy film. Po prostu zmieniłem muzę.

- Przez wiele lat w filmie jeszcze grywałeś…

- Debiutowałem, przypomnę, u Agnieszki Holland, później zapraszali mnie na plan m.in.: Edward Żebrowski, Feliks Falk, Filip Bajon, Krzysztof Kieślowski, Istvan Szabo, Barbara Sass, Jerzy Marczewski czy Jerzy Kawalerowicz, który zobaczył we mnie Nerona… I to jedna z tych ról, z których jestem naprawdę zadowolony.

- Czyli nie ma w Tobie żalu, że nie grasz w teatrze, w filmie?

- Czasami - gdy widzę, ile powstaje bardzo dobrych filmów, ilu jest świetnych reżyserów - żal. Cóż, może jeszcze kiedyś do filmu wrócę, ale to zależy od reżyserów… Natomiast teatr jest zbyt wymagający - w nim trzeba być bardzo dyspozycyjnym, bardzo karnym, bardzo pokornym. Dlatego z niego odszedłem - z szacunku dla kolegów i dyrektorów. Nie dla kaprysu. Do teatru nie można wrócić ot tak, żeby sobie w nim pyknąć rolę jako „gwiazda piosenki”. W teatrze trzeba być. Kocham teatr, chodzę na spektakle, przyjaźnię się z aktorami. Ale wiem, że ja już bym im przeszkadzał.

- Skoro o teatrze mowa, 12 marca znowu wystąpisz w krakowskim Teatrze im. Słowackiego, by żegnać się z piosenkami do tekstów Wojciecha Młynarskiego z płyty „Moja miłość”…

- …która w grudniu już była platynowa i cały czas jest w gronie najlepiej sprzedających się - tak bardzo ludzie kochają te piosenki Młynarskiego o miłości, a mam nadzieję, że i moje ich interpretacje.

- Ile zagrałeś recitali z tymi piosenkami?

- Od końca września 2015 do grudnia 2016, ale bez wakacji, kiedy pauzuję, około 120. A jeszcze z tym tytułem 50 recitali do maja.

- Przy okazji płyty, która ukaże się za miesiąc, nie wspomniałeś o piosenkach Brela, jak „Walc na tysiąc pas” czy „Nie opuszczaj mnie”, którymi zachwyciłeś na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej...

- Bo ich na tej płycie nie będzie. Powodem brak zgody spadkobierców - zdziwionych, że w Polsce od lat śpiewa się i nagrywa piosenki Brela. Może uda nam się ich udobruchać przy okazji kolejnej płyty i wtedy dodam je jako bonus. Koncepcja kolejnej płyty już jest gotowa, ale nie pytaj - nie zdradzę. Na razie zapraszam do słuchania tej najnowszej pt. „Od Kofty… do Korcza” oraz na pożegnanie piosenek z „Mojej miłości”.

***

Michał Bajor
urodził się 13 czerwca 1957 roku. Od najmłodszych lat mieszkał w Opolu, dorastał w atmosferze festiwali i teatru. Jego ojciec był aktorem w teatrze lalek, co sprawiło , że mały Michał zagrał pierwszą w życiu rolę: został wilkiem w adaptacji „Czerwonego Kapturka”. Debiutował w 1970 r. w eliminacjach do Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.

Recital Michała Bajora w niedzielę 12 bm. o godz. 18 w Teatrze im. J. Słowackiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski