Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Gliwa: Człowiek uczy się na błędach

Rozmawiał Remigiusz Szurek
Michał Gliwa dojrzał do dobrej gry
Michał Gliwa dojrzał do dobrej gry fot. Adrian Maraś
Rozmowa. 29-letni bramkarz MICHAŁ GLIWA, były zawodnik Cracovii (w latach 2004-2006 grał w juniorach i rezerwach, odszedł po kłótni z działaczami) po różnych perypetiach formę i spokój odnalazł w Sandecji Nowy Sącz.

– Jest Pan najrówniej grającym piłkarzem Sandecji Nowy Sącz. Skąd tak wysoka forma?
– Im człowiek starszy, tym lepiej to wszystko układa sobie w głowie. Na boisku trzeba szybko rozwiązywać problemy. Dać wskazówki gestem, wiedzieć, kiedy i co. Póki co, są tego efekty, więc oby tak dalej.

– Ma Pan jakiś swój sposób na koncentrację? Słucha Pan relaksacyjnej muzyki, czyta książki?
– Właściwie nie. W autokarze przed meczem obserwuję otoczenie. Na spokojnie pogadam sobie z kolegą. Były czasy, gdy przed ligowymi spotkaniami nie rozmawiałem z ludźmi, ale obecne podejście jest lepsze. Człowiek się po prostu nie spina, a o to chodzi. Później przekłada się to na grę.

– Jeszcze w poprzednim sezonie na boiskach pierwszej ligi nie nagrał się Pan zbyt wiele. Rozegrał Pan raptem pięć ligowych meczów. Tymczasem w ekstraklasie gra Pan od pierwszej kolejki. Wygryzł Pan ze składu Łukasza Radlińskiego.
– Nie chcę wchodzić w buty trenera i zastanawiać się, co się stało, że tak jest. Robiłem po prostu wszystko, by szkoleniowiec na mnie postawił i to się w końcu udało. Z Łukaszem bardzo dobrze żyję na co dzień. W moim przypadku pomogło mi także doświadczenie. Mam przecież za sobą sporo meczów.

– Można powiedzieć, że nie przestraszył się Pan powrotu do ekstraklasy. Wcześniej miał Pan już okazję posmakować występów w elicie: rodzimej i rumuńskiej. Wiedział Pan czego się spodziewać.
– Najważniejsze jest doświadczenie, bo tego nie można sobie kupić. Im ktoś starszy, tym ma większe i tak jest w moim przypadku. Ważne, by – jak mówiłem – to sobie poukładać w głowie. Coś takiego może dawać przewagę.

– Pańska kariera układała się rożnie. W warszawskiej Polonii w ciągu czterech sezonów zbytnio się Pan nie nagrał, licznik zatrzymał się na 27 występach w lidze. Chyba dopiero w Zagłębiu Lubin otrzymał Pan szansę, ale też nie było łatwo.
– Ten czas w Polonii wspominam bardzo fajnie. Rywalizowałem z Sebastianem Przyrowskim, który był numerem jeden. Byłem wówczas młody, ale zdołałem zadebiutować w ekstraklasie i to było już naprawdę coś. Z kolei w Lubinie panował dość specyficzny klimat. Spotkało mnie tam sporo przykrych rzeczy (m.in. samochód bramkarza został obrzucony cegłówkami przez kiboli Zagłębia – red.). Drużyna grała nieźle, ale to co złe, szło na moje barki. Popełniałem błędy, ale wyciągnąłem z tego lekcję i to zaprocentowało.

– Następnie była przygoda z wicemistrzem Rumunii Pandurii Targu Jiu. Tam grał Pan już więcej.
– Szkoda, że po półtora roku to się skończyło. Klub miał bowiem spore problemy finansowe i w końcu trzeba było powiedzieć dość, rozstać się. Miałem tam trzech trenerów, u dwóch byłem pierwszym wyborem, więc sportowo nie było najgorzej.

– W rundzie jesiennej sezonu 2015/2016 pozostawał Pan bez klubu. To był dla Pana trudny czas?
– Wiele czynników wpłynęło na taki stan rzeczy. Byłem w rezerwach Pandurii, nie zgodziłem się na cięcia w umowie. Miałem nawet kilka ofert od tamtejszych klubów, ale posłuchałem nie tych ludzi, co trzeba i wyszło jak wyszło. Najwięcej straciłem na tym ja. Człowiek uczy się jednak na własnych błędach. Okres siedzenia w domu i czekania na telefon był beznadziejnym czasem. Nikomu tego nie życzę. Trenowałem co prawda, by utrzymać formę, ale nie grałem. Tak sobie jednak myślę, że również i ta lekcja była mi potrzebna. Znalazłem się w nowej sytuacji i musiałem się w niej jakoś odnaleźć. Teraz jestem w Sandecji, prezentujemy się całkiem dobrze.

– Co chciałby Pan osiągnąć z Sandecją w tym sezonie?
– Przede wszystkim utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Marzeniem, ale takim cichym, jest jednak ta pierwsza ósemka ekstraklasy, ale do tego jest bardzo długa droga. Prócz ligi jest też Puchar Polski. Grajmy w nim jak najdłużej. Najpierw zrealizujmy jeden cel, potem będzie czas na kolejny.

Sportowy24.pl w Małopolsce

 

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski