Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Listkiewicz: Nie likwidować spalonych

Jerzy Filipiuk
Michał Listkiewicz: Siłą piłkarskich przepisów jest to, że są konserwatywne i obowiązują od wielu lat
Michał Listkiewicz: Siłą piłkarskich przepisów jest to, że są konserwatywne i obowiązują od wielu lat fot. Michał Klag
Z byłym sędzią piłkarskim Michałem Listkiewiczem rozmawia Jerzy Filipiuk.

- Były znakomity piłkarz, a dziś dyrektor rozwoju technicznego FIFA Marco van Basten zaproponował kilka zmian w przepisach. Najbardziej rewolucyjna - i kontrowersyjna - dotyczyła likwidacji spalonego. Wywołało to sprzeciw wielu piłkarskich autorytetów, którzy zarzucili Holendrowi, że śmie myśleć o skruszeniu jednego z fundamentów gry w piłkę nożną. Podziela Pan ich opinie?

- Tak, bo to fatalny pomysł. Były kiedyś podejmowane próby gry bez spalonego. Sam sędziowałem mecze, w których urządzano takie eksperymenty. Nie dało się tego oglądać. Jeden zawodnik czekał w polu karnym i czekał, aż ktoś mu wrzuci piłkę jak w piłce ręcznej. Van Basten był wielkim piłkarzem, ale jego pomysł jest chybiony i na 99 procent nie ma szans realizacji.

- Po fali krytyki Holender przekonywał, że była to jego tylko prywatna opinia...

- Ma znane nazwisko, pełni ważną funkcję, więc na pewno wie, co mówi. Ale pewnie dostał reprymendę od szefa FIFA Gianniego Infantino. Siłą piłkarskich przepisów jest to, że są konserwatywne i obowiązują od wielu lat. A lepsze może stać się wrogiem dobrego.

- Van Basten przedstawił kilka innych, mniej radykalnych pomysłów zmian, nad którymi Międzynarodowa Rada Piłkarska (IFAB) wcześniej czy później może się pochylić. Jednym z nich jest wprowadzenie kar czasowych za żółte kartki.

- Warto to sprawdzić. Gra w dziesiątkę czy w dziewiątkę przez kilka minut byłaby karą dla drużyny, której zawodnik przewinił. Dobry pomysł miał Zbigniew Boniek, w czasach, gdy nie był jeszcze prezesem PZPN. Piłkarz, który sfaulował rywala i został ukarany żółtą kartką, powinien zejść z boiska i wrócić na nie dopiero wtedy, gdy powróci też kontuzjowany przez niego przeciwnik. Ale gdy ten ostatni nie pojawi się już na murawie i zostanie zmieniony, winowajca wraca na boisko.

- Żółte kartki to już więc przeżytek?

- Nie, ale proszę zwrócić uwagę, że drużyna w czasie meczu nie odnosi korzyści z faktu, że jej rywal je dostaje. Korzystać może z tego dopiero następna drużyna, bowiem jej rywal może zagrać bez pauzującego za te kartki zawodnika. Żółta kartka nie skutkuje od razu osłabieniem rywala, a kara czasowa - tak.

- Piłkarz w czasie meczu może popełnić maksimum pięć fauli. Gdy przekroczy ten limit, zostaje wycofany z gry. Jak się Panu podoba taki pomysł van Bastena?

- Faul faulowi nie jest równy. Skutkiem jednego może być tylko przewrócenie się zawodnika, a innego - złamanie nogi rywalowi.

- Holender proponuje też wprowadzenie lotnych zmian w meczu, jak w hokeju.

- To też było już sprawdzane. Choć chodziło nie o tyle lotne, co powrotne zmiany. Sprzeciwiła się temu jednak Komisja Medyczna FIFA. Powrót zawodnika do gry, którego mięśnie „stygną” po wcześniejszym występie wysiłku i jest nierozgrzany, groziłby kontuzją. A same lotne zmiany powodowałyby straszny bałagan, bo na boisku przebywałoby więcej niż przewidują przepisy zawodników, gdy ktoś nie zdążyłby zejść z niego w krótkim, regulaminowym czasie.

- A jak się Pan zapatruje na pomysł zmiany klasycznego rzutu karnego - strzału z 11 metrów - na wzięty rodem z hokeja i polegający na biegnięciu przez strzelca od połowy boiska, a następnie rywalizacji z bramkarzem w sytuacji sam na sam?

- Roman Kosecki, grający kiedyś w amerykańskiej lidze MSL, opowiadał mi o tak egzekwowanych karnych. Strzelec miał na ich wykonanie bodaj osiem sekund. I wcale nie było to łatwe. Skuteczność strzelców była mniejsza niż w klasycznych karnych. Może lepszym pomysłem byłoby wykonywanie ich nie z 11 a z 14 metrów, oczywiście bezpośrednio na bramkę. Wtedy bramkarz miałby więcej szans, a egzekutor musiałby się wykazać większymi umiejętnościami. Znam wiele osób, dla których karne to najfajniejsza sprawa w futbolu. Moja teściowa nie ogląda meczów. „Ale gdy będą karne, to mnie zawołaj” - mówi mi.

- Van Basten rzucił hasło, by ograniczyć dyskusje piłkarzy z sędziami. Wydaje się być to oczywiste, naturalne. Aż dziwne, że może być przedmiotem zmian.

- Kiedyś wystąpiłem na wspólnym szkoleniu sędziów piłki nożnej i rugby. Ci ostatni dziwili się, że w futbolu jest przyzwolenie na tak agresywne zachowanie zawodników wobec arbitrów. W rugby po jednej odzywce zawodnika jest on karany. Oglądałem mecz Lecha Poznań z Termaliką Bruk-Betem Nieciecza. Jeden z piłkarzy biegł w kierunku sędziego z takim wyrazem twarzy, jakby mu chciał wymordować całą rodzinę. To jest próba sił. Zawodnicy sprawdzają, na ile mogą sobie pozwolić na boisku, na ile arbiter daje sobie radę lub nie, jest słaby lub dobry. Trener Jose Mourinho też lubił przez pierwsze 15 minut „testować” sędziego, by się przekonać, jak jego drużyna może się zachowywać w grze.

- Są przepisy, które też być może warto by zmienić, bo w praktyce nie są stosowane. Chodzi na przykład o karanie graczy, którzy w trakcie wykonywania karnego zatrzymują się, a potem pokonują zdezorientowanego bramkarza, a sędzia uznaje gola.

- Strzelcowi rzeczywiście nie wolno się zatrzymywać. Może zwolnić, jednak jego ruch do piłki musi być ciągły, płynny. Kiedyś Robert Lewandowski zwolnił, gdy podbiegał do piłki przy karnym, ale nie stanął (w październikowym meczu eliminacji MŚ z Danią; bramkarz gości Kasper Schmeichel miał wielkie pretensje do sędziego, że Polak właśnie zatrzymał się przed strzałem - przyp.). Istnieje jednak naprawdę martwy przepis. Chodzi o wbieganie zawodników w pole karne przed wykonaniem „jedenastki”. Jest to przepis kompletnie bez sensu, bo dzieje się tak w przypadku 80 procent egzekwowanych karnych. Chyba, że uznaje się, iż to wbieganie nie ma wpływu na skutek wykonania tego stałego fragmentu gry.

- Zmieniają się, choć powoli, przepisy gry. Czy zmienia się też odpowiedzialność sędziów za podejmowane decyzje?

- Tak. Kiedyś, gdy asystent „puścił” spalonego, to głową płaciła za to sędziowska trójka. Teraz za taki błąd odpowiada tylko ten, kto go popełnił. Z kolei dziś mecze prowadzi nie trzech a sześciu ludzi: sędzia główny, dwóch asystentów, sędzia techniczny i dwóch arbitrów bramkowych. I wszyscy odpowiadają za wszystko. Jeśli główny arbiter jest na jednej strony boiska i nie może zobaczyć faulu na drugiej, to powinien go wychwycić jeden z pozostałych sędziów i dać mu znać.

***

Pierwsze zasady gry w piłkę nożną opracowali w 1848 r. uczniowie szkół w Cambridge.
15 lat później ukazało się ich pierwsze oficjalne wydanie. IFAB nadzorowało wiele zmian przepisów gry. W 1869 r. pojawiło się w nich pole bramkowe, w 1872 - rzut rożny, w 1875 - poprzeczka, w 1878 - gwizdek sędziowski, a w 1891 - rzuty karne. W 1912 r. wprowadzono przepis zakazujący bramkarzowi zagrania piłki poza polem karnym, a w 1990 r. zagrania rękami po podaniu od kolegi z zespołu. Kartki dla piłkarzy pojawiły się dopiero w 1970 r. W 1993 r. wprowadzono zasadę „złotego gola”, a w 2002 r. zamieniono ją na zasadę „srebrnego gola”. Od 1998 r. gracz za poważny faul popełniony od tyłu otrzymuje czerwoną kartkę. W 2012 r. podjęto decyzję o wprowadzeniu dodatkowych sędziów asystentów, a w 2016 r. decyzję o rozpoczęciu fazy testowania asystentów wideo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski