Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między Armią Czerwoną, Ukraińską Powstańczą Armią i SS Galizien

Rozmawiał Włodzimierz Knap
Rozmowa. Z profesorem BOLESŁAWEM SPRENGELEM o skomplikowanych dziejach Ukrainy w XX wieku i jej polityce historycznej

– Dokument zakłada m.in. rezygnację z obowiązującego dotychczas także na Ukrainie sowieckiego określenia „Wielka Wojna Ojczyźniana” i zastąpienie go terminem „II wojna światowa”. O czym może świadczyć taka zamiana?

– O odejściu od identyfikowania się z przyjętą w Związku Sowieckim terminologią, nawiązaniu do europejskiej tradycji oraz podkreśleniu własnej odrębności. Takie jednak postawienie sprawy, choć w pełni zrozumiałe, zmusza do zastanowienia się nad polityką prowadzoną przez Ukraińców w czasie II wojny światowej.

– O ile wiem, nie mieli jednej polityki.

– Oczywiście. W polityce ukraińskiej było wtedy wiele nurtów, a problem jest złożony. Ukraińcy mieli różne koncepcje polityczne, walczyli w różnych formacjach. Działali np. ukraińscy nacjonaliści. Oddziały UPA, o czym Polacy wiedzą, nie były wcale skoncentrowane na walce z Niemcami. Były też oddziały SS Galizien, tworzone przez Niemców z ochotników ukraińskich z Galicji; walczący w nich przysięgali na wierność nie Ukrainie, lecz Hitlerowi. Nie brakowało ukraińskich komunistów, dość liczna była ukraińska partyzantka. Bardzo wielu żołnierzy narodowości ukraińskiej walczyło w szeregach Armii Czerwonej.

– Ukraińcy mocno są przyzwyczajeni do terminu „Wielka Wojna Ojczyźniana”?

– Na pewno, skoro przez dziesięciolecia byli nim „karmieni”. Będą musieli sobie teraz z tym sformułowaniem poradzić, co, w mojej ocenie, będzie kwestią czasu, choć zapewne nie krótkiego.

– Czy dziś Ukraińcy mają świadomość, że II wojna światowa zaczęła się 1 września 1939 r., a nie 22 czerwca 1941 r.?

– Nie znam badań na ten temat, wątpię zresztą, by były prowadzone. Przypomnę jednak, odnosząc się do historii, że część Ukraińców służyła w Wojsku Polskim II Rzeczypospolitej. Niektórzy Ukraińcy po 17 września 1939 r. występowali przeciw Polakom. Trzeba pamiętać, że nasi wschodni sąsiedzi mają zróżnicowaną historię. Każdy region ma inną. Odmiennie toczyły się dzieje na samym zachodzie Ukrainy. Inną historię ma Wołyń (zawsze ciążył ku centrum Ukrainy, Kijowowi – red.), inną Galicja Wschodnia (ta kierowała się ku Polsce i Węgrom – red.), a różne ich losy w jakże dramatyczny i tragiczny sposób wpłynęły na bieg dziejów po 1941 r.

– Dokument ukraińskiego ministerstwa zalicza jednoznacznie Ukraińską Powstańczą Armię do alianckich sił sojuszniczych. Jaka jest Pana ocena przyjęcia tego rodzaju stwierdzenia?

– Po pierwsze, dzieje UPA są niezwykle kontrowersyjne, krwawe, czego wielu Polaków doświadczyło. Po drugie – politycy nie powinni ustalać tego, jak należy patrzeć na historię, definiować, że coś było takie lub inne. Rozumiem, że każde państwo potrzebuje polityki historycznej, dzięki której można scalać i umacniać społeczeństwo, ale trzeba umieć ją prowadzić mądrze, bo inaczej może przyjść efekt odwrotny. Zdaję sobie sprawę, że dziś nowa polityka historyczna Kijowa ma na celu przeciwstawienie się rosyjskiej wizji dziejów, manipulującej i fałszującej historię Ukrainy.

– Mocne eksponowanie wkładu UPA może odbić się negatywnie na stosunkach polsko--ukraińskich?

– Nie wiem. To będzie zależało przede wszystkim od tego, jakie prace będą powstawały na temat relacji polsko-ukraińskich i jak o nich będzie się uczyło na Ukrainie.

– Czy historia może spajać, dodawać sił Ukraińcom, skoro każdy region ma ją istotnie różną?

– Może, m.in. dzięki odwołaniu się do korzeni, czyli świetności Kijowa, który był synonimem bogactwa, a jego wielka historia zaczęła się już w IX stuleciu. Poczucie dumy może dać im odwołanie się do wspólnego dziedzictwa chrześcijańskiego, na co zwracał uwagę Jan Paweł II. Oni też, podobnie jak Polacy, mogą słusznie chlubić się tradycją pracy organicznej. Silny mieli ruch spółdzielczy od końca XIX wieku. Mocną spółdzielczością Ukraińcy dysponowali także jako obywatele II RP.

– Czy Taras Szewczenko jest dla nich takim naszym Mickiewiczem?

– Nie, ale kulturę ludową mają fascynującą, arcybogatą.

– W myśl dokumentu ukraińskiego resortu nauki i oświaty „Dzień Pamięci i Pojednania” zastąpi „Dzień Zwycięstwa”. To krok w dobrym kierunku?
– Chodzi o podkreślenie, że pozbycie się jednego okupanta, czyli Niemiec, nie było dla Ukrainy dniem zwycięstwa, odzyskaniem wolności, tylko zachowaniem podległości od Moskwy. Moim zdaniem, takie rozwiązanie było nieuchronne w momencie zaognienia stosunków między obu państwami, a przede wszystkim wojny prowadzonej na wschodniej Ukrainie. Zapewne nowym władzom w Kijowie chodzi również o mocne zaakcentowanie, że duży wkład w zwycięstwo w II wojnie światowej wnieśli żołnierze ukraińscy, a nie jest ono wyłącznie dziełem nieokreślonego, zmitologizowanego sowieckiego narodu-zwycięzcy.

– Dokument podaje znacznie wyższe od dotychczas przyjmowanych w nauce, liczby ukraińskich uczestników i ofiar wojny. Historycy przyjmują, że w Armii Czerwonej służyło 6 mln żołnierzy ukraińskich, a resort nauki i oświaty podaje – za ukraińskim IPN – że było ich 7 mln. Liczba ofiar wśród żołnierzy i ludności cywilnej pochodzenia ukraińskiego została określona na 8–10 mln, a dotychczas mowa jest o ok. 6 mln. Potrzebne jest Ukraińcom takie podkreślanie martyrologii?

– Generalnie wiele narodów ma problem z wielkimi liczbami w historii, w tym Polacy. Podaje się je bez opamiętania, często bez rzetelnych badań naukowych, w tym antropologicznych. Byle więcej lub mniej – w zależności od potrzeb. Należy do tej kwestii podchodzić spokojnie i czekać na ustalenia historyków. Zwrócę jednak uwagę, że zabieg z podwyższeniem liczby ofiar ma na celu podkreślenie również heroizmu Ukraińców.

– W dokumencie nie ma choćby wzmianki o niemieckich zbrodniach wojennych, w tym o Holocauście. Zbrodnie sowieckie popełnione na Ukraińcach i Ukrainie są natomiast uwypuklane.

– To, że kładzie się nacisk na zbrodnie sowieckie wobec Ukrainy, nie może w obecnej sytuacji dziwić. Eliminowanie zaś zbrodniczego udziału Niemiec w czasie II wojny światowej jest również zabiegiem czysto polityczno-taktycznym ze strony władz ukraińskich. Dla nich rząd Angeli Merkel jest dziś niezwykle cennym sojusznikiem. Nie pierwszy – i nie ostatni – raz historia jest podporządkowywana bieżącej polityce.

– Czy historia II RP jest obecnie ciekawa dla Ukraińców?

– Zostaje w głębokim cieniu badań dotyczących dziejów ukraińsko-rosyjskich i rosyjskiego imperializmu. Z punktu widzenia budowania tożsamości narodowej i państwowej dla Ukraińców ważna jest dziś Rosja, w tym jej historia.

Nowa polityka

Prof. Bolesław Sprengel

Ukraiński resort oświaty i nauki przyjął wytyczne dotyczące nowej polityki historycznej Kijowa. Niedawno zostały one opublikowane. W praktyce oznacza to, że w ukraińskich szkołach, w mediach, w oficjalnych wystąpieniach taki przekaz będzie obowiązywał. Założenie nowej polityki historycznej przygotował Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej, kierowany przez 38-letniego lwowskiego historyka Wołodymyra Wiatrowycza, autora m.in. pracy „Druga wojna polsko-ukraińska”. W niej – jak pisze Tadeusz Olszański z Ośrodka Studiów Wschodnich – „interpretuje wydarzenia z lat 1942–1947 (w tym ludobójstwo Polaków na Wołyniu i w Galicji Wschodniej) jako wojnę dwóch równorzędnych przeciwników, odrzucając oskarżenia wobec UPA o ludobójstwo”.

pracuje na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest współautorem monumentalnej książki „Trudne sąsiedztwo. Stosunki polsko-ukraińskie w X-XX wieku”. Napisał też m.in. prace „Policja państwowa a organy władzy publicznej w polityce ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego w Polsce w latach 1918–1939”, „Majdan a bezpieczeństwo wewnętrzne Ukrainy”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski