Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między bogactwem a nędzą. Co posiadali krakowscy mieszczanie

Włodzimierz Knap
Inscenizacja mieszczańskiego salonu podczas Nocy Muzeów w krakowskiej Kamienicy Hipolitów
Inscenizacja mieszczańskiego salonu podczas Nocy Muzeów w krakowskiej Kamienicy Hipolitów FOT. ANNA KACZMARZ
Mieszczanie krakowscy. Patrycjat stać było niemal na wszystko, jego domy pełne były złota, srebra, cennych przedmiotów. Na drugim biegunie była biedota, ludzie marginesu, skazani na rzeczy najtańsze.

Słabość mieszczaństwa była jednym z istotniejszych czynników, które przyczyniły się do upadku Polski.

Winy trzeba też szukać w samych mieszczanach, którzy starali się dostać w szeregi szlacheckie oraz magnackie i byli skłóceni.

Krakowscy mieszczanie należeli do grupy najzamożniejszych poddanych władców polskich. Wierzynkowie, Bonerowie, Turzonowie i inne rody stanowiły miejską arystokrację już w czasach piastowskich. Byli bajecznie bogaci. To, iż nie pochodzili z Polski, niewiele zmieniało, bo polonizowali się tak bardzo, że pamięć o obcym pochodzeniu zniknie ze świadomości ich potomków. Patrycjusze stanowili jednak tylko wąską grupę.

O wiele liczniejsi byli średnio zamożni rzemieślnicy i kupcy. Pełno było też biedoty. Między obu tymi kręgami istniała z dzisiejszego punktu widzenia dość dziwna bariera. Polegała na tym, że średnio zamożni posługiwali się naczyniami miedzianymi i cynowymi. Biedota z takich niemal nie korzystała. Musiała ograniczać się do glinianych, a także najprostszych mebli, najtańszych sprzętów.

Dzięki spisom mieszczańskich ruchomości, jakie zachowały się w krakowskich księgach wójtowskich, dziś możemy odtworzyć stan posiadania nie tylko elit, lecz też biedoty, ludzi marginesu. A różnice były gigantyczne.

Niestety, nie zachowały się sprzęty i przedmioty, które służyły nawet średnio majętnym mieszczanom. Niemal wszystko, co nam dziś pozostało, to mienie, jakim dysponowali patrycjusze i bogaci mieszczanie, zwykle ich rodowód sięga najwcześniej XVII stulecia.

***

Kilka czynników zadecydowało, że Kraków rozwijał się błyskawicznie, począwszy od wczesnego średniowiecza. Tutaj był władca, jego dwór, przez miasto przebiegały szlaki handlowe. Była Akademia. Mennica. Działał sąd wyższy prawa niemieckiego.

Owoce zależności

Tabunami ściągali rzutcy obcokrajowcy szukający chleba: Niemcy, Włosi, Węgrzy, Czesi, Szkoci... Kwitło rzemiosło i handel. Ważnym czynnikiem była zaradność mieszczan. Potrafili wycisnąć ile się da z faktu podwójnej zależności. Korzystali z tego, że podlegali zarówno prawu magdeburskiemu, jak władcy, a ten był niemal pod ręką.

Kolejni panujący wydawali przywileje wzmacniające krakowskie mieszczaństwo. Oczywiście, że przykrych, a nawet tragicznych wydarzeń krakowianie w swoim złotym i srebrnym okresie sporo doświadczyli. Musiał też przyjść czas, gdy Kraków zaczął grać co najwyżej drugie skrzypce.

Oligarchia krakowska

Cechą wspólną, która łączy dawne wieki z obecnymi czasami, jest zróżnicowanie majątkowe. I wtedy było wielkie. Na szczycie miejskiej piramidy stał patrycjat złożony w większości z rodzin obcego pochodzenia. Patrycjusze krakowscy bratali i swatali się z magnatami, bogatą szlachtą, a Piastowie śląscy to nawet łatali swe finanse posagiem mieszczek krakowskich.

Już w XIV stuleciu kamienice mieszczańskie prezentują się dość okazale. Domy są jedno- lub dwupiętrowe. Zbudowane u dołu z kamienia, w środku z cegły, a najwyższe kondygnacje wznoszono z drewna. Dach kryła dachówka lub gont.

Na parterach mieściły się zwykle warsztaty, sklepy, pracownie. Pracowano bowiem na dole, a mieszkano wyżej. Kuchnie często znajdowały się w oficynach, a ustępy na gankach, przy murach. Nieczystości odprowadzano do dołów. Krakowscy mieszczanie dbali też o higienę w swoich domach. Woda na podwórzach była już w XIV w. W zamożnych domach stawiano łaźnie.

Kluczowym miejscem była kuchnia. Patrycjusze mieli ich po kilka. Stoły nakrywano obrusami, zwykle dwoma: na spodzie leżał sukienny, na nim jedwabny. Bogaci mieszczanie dbali także o oświetlenie. W dni powszednie przyświecano sobie świecami łojowymi. Woskowych używano w czasie uroczystym, a osadzano w kosztownych i nieraz misternej roboty świecznikach, które już pod koniec XV w. stały się modne.

Biedota i margines

Na dole zaś była biedota, ludzie marginesu społecznego, często pożyteczni, lecz pozbawieni praw lub mocno w nich ograniczeni. Specjalne prawa miały tylko prostytutki, którym miasto budowało domy. Dominikanin Falkenberg pytany, czy należy budować domy dla kurtyzan, odpowiedział, że tak, bo trzeba wybierać zawsze mniejsze zło. Obecność prostytutek uważał za czynnik, który ogranicza rozpustę i uwodzenie cudzych żon.

Między panem rajcą a ubogim rzemieślnikiem czy wyrobnikiem istniała głęboka przepaść. Zamożny kupiec czy rzemieślnik, nie mówiąc o patrycjuszu, inaczej mieszkał, ubierał się, otaczał się innymi przedmiotami. Istniała też inna prawidłowość: patrycjat chciał żyć jak możnowładztwo, wzorów szukając też za granicą. Zamożni mieszczanie starali się naśladować tych z wyższej półki. Doły ciążyły często w kierunku wsi.

Zbawienne inwentarze

Trudno dziś odtworzyć warunki, w jakich żyli mieszczanie w odległych stuleciach. Jedynie z okresu już nowożytnego możemy zobaczyć, w jakich warunkach mieszkali, czym się otaczali. Dotyczy to jednak niemal wyłącznie zamożnych mieszczan. Warto w tym celu choćby wybrać się do krakowskiej Kamienicy Hipolitów.

Nie oznacza to jednak, że jesteśmy zupełnie bezradni, gdy idzie o próbę przyjrzenia się życiu codziennemu ubogich i średnio zamożnych mieszczan. Pewną przeszkodą jest to, że wspomagać nas musi z reguły wyobraźnia.

Na szczęście zachowała się część inwentarzy nieruchomości zapisanych w krakowskich księgach wójtowskich. W nich już przed połową XVI stulecia wprowadzono odrębny dział inwentarzy. Dzięki nim możemy przynajmniej w jakimś stopniu przenieść się, posiłkując się wyobraźnią, do domów mieszczan sprzed wieków.

Nie może dziwić, że zachowały się głównie spisy mienia rodzin zamożnych, ale, na szczęście, nie brakuje też drugiego bieguna. Inwentarze informują nas o tym, co mieli, czym się otaczali drobni rzemieślnicy i kramarze, ludzie bez określonego zajęcia, mieszkańcy piwnic, przymurnych domków.

Inwentarze elit liczą kilkanaście stron. Zawierają litanię przedmiotów ze złota, srebra, wspaniałych mebli, bogatych szat, książek.

Ale też kiedy np. umierał biedak lub opuszczał miasto potajemnie, sporządzano spis po nim, a liczył zwykle zaledwie kilka czy kilkanaście pozycji. Obok nich często są precyzujące dookreślenie stanu pozostawionych przedmiotów, jak: zły, lichy, lada jaki, niegodny. Nie brakuje też opisów „zgrubiających”: skrzynczysko, garczysko gliniane, kożuszysko, płaszczysko.

Nie chodzi jednak o to, że biedacy mieli wielkie skrzynie czy grube kożuchy. Taki zapis dowodzi, że dysponowali zniszczonymi skrzyniami i sfatygowanymi płaszczami. Krótko mówiąc, dzięki inwentarzom wiemy, komu zaglądała w oczy bieda, a kto żył w luksusie otoczony mnóstwem przedmiotów.
Pewien kłopot dla historyków sprawia służba, a pod tym pojęciem rozumiało się m.in. kuchcika, lokaja, subiekta sklepowego, ale też – według dzisiejszej terminologii – urzędników pracujących u bogatego pracodawcy. W zachowanych inwentarzach służących rzeczy osobiste przeważają nad sprzętami. Adam Nagoth, służący u jednego z patrycjuszy, miał m.in. pisma Piotra Skargi. Marek Piasecki, którego jako służącego zatrudniał podskarbi Firlej, posiadał książki polskie i włoskie. U Michała Greiffa, który służył u ławnika Stanisława Paczoski, były książki niemieckie.

Skromniutko

Najbiedniejsi, w tym ci, którzy nie posiadali statusu ludności osiadłej i związanych z tym praw, mieli naprawdę mało. Cały ich dobytek stanowiła z reguły skrzynia z odzieżą, łóżko, stół, trochę pościeli, glinianych garnków i drewnianych naczyń. Łóżka mieli „wiejskiej roboty”, proste. Skrzynie bez zdobień.

Ciut lepiej

Stan posiadania mieszczan krakowskich, którzy również cierpieli niedostatek, lecz cieszyli się statusem ludności osiadłej, był niewiele lepszy. Meble– stoły, stołki, skrzynie, łóżka, kolebki, ławki
– mieli proste, wiejskie, a nierzadko, co zauważają robiący spisy inwentarzowe, były one „złe”, „pisania niegodne”.

Biedna ludność osiadła miała jednak więcej sprzętów i naczyń. Nie brakowało jej też sprzętów zdobionych, malowanych. Kolorem, który zdecydowanie przeważał, był zielony. W spisach raz po raz jest odnotowywany. Ściany mieszkań zdobiono kołtrynami, czyli barwionymi drzeworytami odbijanymi na płótnie lub papierze. Przedstawiły na ogół pejzaże, kwiaty lub postacie.

Stan średni

Średnio zamożne mieszczaństwo od warstw mniej majętnych wyróżniało posiadanie metalowych przedmiotów w domach. Tak usytuowani krakowianie gotowali w naczyniach miedzianych, używali miedzianych kotłów, moździerzy, brytfann, miednic.

Jeszcze w XVII w. porcelana w Krakowie nie była znana. Zastępowała ją cyna. Cynowe były misy, półmiski, talerze, miseczki, konwie. Jan Ptaśnik, badacz średniowiecznego i nowożytnego mieszczaństwa w Polsce, zauważył, że ruchomości biedaków były z reguły pozbawione naczyń metalowych, praktyczniejszych, nietłukących się. Dlaczego tak było, odpowiedź jest prosta. Decydowała cena. W r. 1631 wielki garniec miedziany kosztował 30 zł – tyle co krowa. Miedziany kocioł do prania można było kupić od 8 zł.

Były to wydatki, na które nie stać było ubogich mieszkańców Krakowa. Musiały im wystarczać drewniane naczynia i sprzęty. Gotowali natomiast w garnkach glinianych. Ciekawe jest, że terminu „garnek” nie odnoszono do wyrobów metalowych. Mówiono: garniec, kocioł, panewka. Garnek mógł być tylko z gliny. Garnce i garnki wyrabiano niemal wyłącznie w miejscowych warsztatach, z których Kraków słynął, choć wysokiej jakości były nieraz sprowadzane. Nie darmo jednak cały kwartał miejski nazywano „garncarskim”.

Ognisko w domu

Nie znano jeszcze w XVII w. pojęcia „piec kuchenny”. Piec kaflowy służył do ogrzewania izby. A gdzie gotowano? Na ognisku. Początkowo było ono otwarte, stanowiąc rodzaj kominka. Palenisko z cegły było tylko lekko wzniesione w stosunku do poziomu podłogi, a dym przez komin uchodził na zewnątrz. Garnki stawiano wprost między polanami. Konsekwencją takiej praktyki było to, że miały one wąskie dno i wypukły brzusiec. Ogień ogrzewał całą powierzchnię naczynia, a nie, jak dzisiaj, sam spód. Większe naczynia, kociołki, kotły albo stawiano na specjalnym trójnogu, albo zawieszano nad ogniskiem.

Od XVII w. ognisko coraz częściej obudowywano i łączono z piecem piekarskim. Adam Chmiel, miłośnik Krakowa, w „Domach krakowskich” pisze, że w kuchni mydlarza Łasiczki było „ognisko nowe, zmurowane, wielkie i piec pod nim sklepiony, wielki do pieczenia chleba”. Ognisko nie było jednak zbyt duże.

W domu przy ul. Sławkowskiej 11 jego wysokość, szerokość i długość wynosiła po półtora łokcia. System miar to osobny, kapitalny temat, tu przypomnijmy, że łokieć krakowski wynosił od 52 do 62 cm, w zależności od okresu. Na początku XVII stulecia mierzył 58,6 cm. Warto też podać, że jeszcze w drugiej połowie XVIII w. zdarzały się w Krakowie kominy z... drewna, słomą plecione i gliną lepione. Taki stał np. przy Floriańskiej 32 czy Grodzkiej 19. Blacha kuchenna zadomowiła się dopiero w XIX stuleciu.

Ważne miejsce w każdym domu, niezależnie od pozycji materialnej, zajmowała szafa czy szafy. Biedota zadowalała się najprostszymi, bez ozdób, rzadko malowanymi. Wraz z zamożnością piękniały. W domach patrycjuszy były budzącymi dzisiaj zachwyt dziełami sztuki użytkowej.

Meblem nieodzownym, również w domach najbiedniejszych, były skrzynie. Nawet wędrowni czeladnicy przychodzili do Krakowa z własną skrzynią na ramieniu, bo były one rozmaitej wielkości. Największa z reguły stanowiła posag panny młodej. Malowano je na różne kolory, przeważały zielone.

Łóżka też mocno różniły się w zależności od statusu materialnego. Biedota miała tzw. wiejskie, najprostsze do zrobienia. Zamożniejsi „stolarskie”– lepsze, wykonane przez cechowych rzemieślników, pociągnięte farbą.

Kogo było stać, ten miał łóżko z baldachimem. Rozpiętość cen łóżek była wielka: od 1 do 100 zł. Na łóżku leżały poduszki i pierzyny. Pierzyn było zazwyczaj dwie: spodnia i wierzchnia. Poduszek od jednej do sześciu, a na wierzchu leżała „duchna”, czyli nasz jasiek. Od końca XV w. zaczęły się pojawiać kapy na łóżka, zwane wtedy kołderkami.

W krakowskich domach sprzed wieków obowiązkowe były też ławy, stołki oraz stół. Stoły miały i 10 łokci długości, ale sporo było dużo mniejszych, na pięć łokci długich i łokieć szerokich.

Włodzimierz Knap

Książki

Maria Bogucka, Henryk Samsonowicz, „Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przed­rozbiorowej”.
Książka stanowi solidne kompendium wiedzy. Autorami są świetni historycy, którzy w swoim dorobku mają liczne prace dotyczące historii miast polskich do końca XVIII stulecia. Prof. Samsonowicz bada wieki średnie, a prof. Bogucka okres późniejszy. Nazwa „Kraków” w tym dziele pojawia się, co zrozumiałe, najczęściej. Ossolineum.

Janina Bieniarzówna, Jan M. Małecki, „Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI–XVIII”.
Praca jest drugim tomem wydanym w ramach sześcioksięgu„Dziejów Krakowa”. W tym miejscu trzeba też podać, że równie cenną pozycją dotyczącą historii miasta i jego mieszkańców jest tom pierwszy: „Kraków do schyłku wieków średnich”, który napisał Jerzy Wyrozumski. Obie książki liczą w sumie ponad 1200 stron i zawierają mnóstwo cennych informacji. Wydawnic­two Literackie.

Janina Bieniarzówna, „Z dawnego Krakowa. Szkice i obrazki z XVII wieku”.
To zbiór 15 mniejszych lub większych esejów, napisanych w połowie lat 50. XX w.,które i dziś czyta się z największą przyjemnością. A jednocześnie raz po raz można tylko głową krępić zarówno z podziwu dla świetnego pióra prof. Bieniarzównej, jak i fascynujących informacji, które udało jej się wydobyć z archiwów. Możemy poczytać na przykład o żebrakach, służbie domowej, przenikaniu chłopów do Krakowa, zabawach krakowian czy korzystaniu z wróżki. Wydawnictwo Literackie.

Antonina Jelicz, „Życie codzienne w średniowiecznym Krakowie”.
Autorka co prawda stanowi posiadania mieszczan krakowskich nie poświęca zbyt wiele miejsca, ale jej praca jest bardzo interesująca. PIW.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski