Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między Camusem a Trifonowem

Redakcja
Wygląda na to, że słynne zdanie laureata Literackiej Nagrody Nobla Alberta Camusa ("wszystko co wiem o moralności, dowiedziałem się z futbolu") najwyraźniej traci swe werystyczne znaczenie.

Ryszard Niemiec: PRETEKSTY

W polskich realiach proces drenażu tej opinii przybiera na sile wraz z przedłużaniem się okresu odkrywania coraz rozleglejszych pokładów korupcji. Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że rak przekupstwa dotknął przede wszystkim profesjonalne kluby dwóch najwyższych klas rozgrywkowych, tymczasem najnowszy urobek prokuratorskich instancji wykazuje, że korupcja trafiła głęboko pod strzechy! Szkoda miejsca na wymienianie litanii klubów stricte prowincjonalnych, ale prawo obywateli do informacji nakazuje przypomnieć o miejscach, gdzie arkadyjska sielskość - wydawałoby się - z definicji wyklucza istnienie złowieszczego procederu (Włoszczowa, Gorzyce, Zabierzów, Czermno, Paradyż, Janikowo, Czarnowąsy...).

W tym pszenno-buraczanym, sięgającym nawet klubów IV ligi, pejzażu korupcyjnym porażające wrażenie robi postać dzisiejszego prezydenta Bytomia, któremu postawiono zarzut korupcji z czasów, kiedy służył tamtejszej Polonii swą prezesurą. Jak słychać w komunikacie prokuratury, w wątku afery piłkarskiej dotyczącej korupcji w ligach, które UEFA traktuje jako amatorskie (III-IV), do sądów trafiły 24 akty oskarżenia, obejmujące 196 osób, natomiast zarzuty w tym wątku postawiono 235 osobom! Jak mogło dojść do tak rozległego rozlewiska korupcyjnego, które zagarnęło tak wielkie obszary rodzimego futbolu? Skłaniam się coraz bardziej do obarczenia odpowiedzialnością za ten stan rzeczy dwóch żywiołów. Pierwszy to wkraczający do futbolu klubowego, z przytupem arogancji i ignorancji, desant ludzi kierujących się wyłącznie względami merkantylnymi.

Ogarnięci komercjalnymi imperatywami postawili w kierowanych przez siebie klubach na doraźny sukces sportowy, osiągany za wszelką cenę, bez zawracania sobie głowy tzw. wartościami. W ich rękach zarówno zawodnicy, jak i całe kluby osiągnęły status towaru! Stąd jedynie krok do przekonania, iż rywalizacja sportowa to gra wyłącznie rynkowa, w której wygrywa ten, kto da więcej... Ci nowi Polacy, opisywani z lubością jako modernizatorzy dyscypliny i promotorzy nowoczesności w organizacji życia klubowego, okazali się wyznawcami kapitalizmu patologicznego, ciągnącego polski futbol na dno. Aliści w tych pożal się Boże reformach mieli żarliwego sojusznika, dostarczającego danych logistycznych, kreującego swoisty modus operandi oczekiwanych przekrętów.

Tym sojusznikiem była armia funkcjonariuszy klubowych z PRL, w nowej epoce przydatna głównie do realizacji niecnych planów nowych właścicieli. Wybitny rosyjski pisarz Jurij Trifonow wyraziście opisał już w latach 70. takiego funkcjonariusza klubowego w powieści "Dom nad rzeką Moskwą".

Lowka Szulepnikow "dostał nędzną posadkę w klubie sportowym, jeździł z drużyną piłkarską z miasta do miasta, załatwiał hotele, buty, piłki, lewe mecze i zapijał się ostro". Szulepnikowie zaludniali krajobraz futbolowy od Łaby po Sachalin; w Polsce dzięki prokuraturze trwa ich wielki odmarsz!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski