NOWY SĄCZ. Jest ołtarz, jest ofiara - komentuje swoje odwołanie funkcji z zastępcy przewodniczącego Rady Nadzorczej "Grodzkiej" Krzysztof Migacz
Kac po Czochu
Tadeusz Czoch, tygodniowy prezes "Grodzkiej" z konkursu, został zaproszony na poniedziałkowe posiedzenie Rady Nadzorczej, ale nie zjawił się. Przesłał kolejne pismo, w którym potwierdził swoją rezygnację z funkcji i ciężką zapaść na zdrowiu po przejściach w spółdzielni. Przyszła jego żona, by zaświadczyć, że go tu nie chciano i powtórzyć za członkiem Rady Mariolą Wójcik, że mu rzucano kłody pod nogi. To zupełnie inny obraz od tego, który był kreowany zaraz po konkursie. Tylko przewodniczący Budzyński próbował tłumaczyć swoje zachowanie wobec Tadeusza Czocha, krok po kroku, godzina po godzinie, by udowodnić, że nie tylko nie wykazywał niechęci, ale przeciwnie, nic innego robić nie mógł. Prezes uzasadniał ustąpienie brakiem umowy o pracę. Budzyński wyjaśniał, że bez ważnego zaświadczenia lekarskiego takiej umowy być nie mogło. Przy okazji oberwali urzędnicy.
- Marazm w spółdzielni jest faktem - stwierdził Budzyński. No, ale wracano uparcie do Czocha. Rezygnację przyjęto w tajnym głosowaniu wynikiem 10 za 5 przeciw, przy 4 głosach nieważnych.
- Czemu to prezes Czoch mówi najpierw, że żadnej pracy się nie boi, a po tygodniu jest załamany? - _to najważniejsze pytanie dnia, zadane przez członka Rady Bogdana Kunickiego, pozostało do wieczora bez odpowiedzi. To był właściwie jedyny jego komentarz do wniosków o odwołanie z funkcji Bogusława Budzyńskiego i Krzysztofa Migacza, które podpisał z kolegą z Rady Andrzejem Rajewskim.
To wy mataczycie!
Radę elektryzowały dwa wnioski o odwołanie szefów Rady. Mówiło o tym pół Sącza, bo przecież w "Grodzkiej" mieszka co najmniej 30 tys. ludzi. Ciągle powtarzanym przy tej okazji słowem było "mataczenie". Zarzucano je przy konkursie na prezesa Budzyńskiemu i Migaczowi, we wnioskach Kunickiego i Rajewskiego. W liście, który trafił do naszej redakcji, można było przeczytać, że "jeden z wyborowych mataczy "Grodzkiej" widzi tylko cudze matactwa". Wymieniona była cała lista mataczących i unurzanych po uszy w matactwie. Afera sięgnęła dna. Podczas poniedziałkowych obrad członek Rady Augustyn Leśniak, pukając się w czoło wołał: - _Ludzie, upadliście na mózg. To wy mataczycie. Ktoś chce rozwalić tę spółdzielnię, robi wszystko by pogłębić chaos. Przed nami rozliczenie roku. Trzeba wybrać prezesa. Dobro spółdzielni jest najwyższym prawem w tej chwili. Odwołanie Budzyńskiego, to działanie na szkodę "Grodzkiej". Poparł go Piotr Polek.
Chamstwo i fałsz
- Nie było spisku, nie było nacisków. Pomawianie mnie, że straszyłem Czocha, jest chamstwem i fałszem - zdenerwowany jak nigdy wołał Budzyński, odpierając zarzuty z wniosku o odwołanie. - Zawsze rozmawiałem z mediami i będę to robił. Wnioskodawcy to "pionierzy" w tej Radzie, żeby nie powiedzieć, w lenistwie.
Pukając się w czoło bronił Budzyńskiego z krzeseł dla widowni Stanisław Sarata z lokatorskiej "Inicjatywy": - Ludzie, przecież jakby się dogadał z Gwiżdżem z MPEC, to Niewiara byłby już prezesem! _Pukanie w czoło było najczęściej powtarzanym gestem.
Krzysztof Migacz bronił się wobec zarzutów, że jednak mógł podpisać umowę Czochowi, a nie uczynił tego: - Nareszcie ktoś paszkwil podpisał z imienia i nazwiska. Nigdy nikomu nie odmówiłem podpisania umowy. Tata mnie tak wychował, że praca dla innych może przynosić przyjemność. Nikt nas tu wołami do funkcji nie ciągnął. Te wnioski, to bzdura.
Potem, już po głosowaniu, w rozmowie z "Dziennikiem" dodał: - Jest ołtarz, jest ofiara. Będę w składzie Rady pracował jeszcze bardziej niż do tej pory. Na mnie skrupiły się ludzkie frustracje. Trudno.
Nie dziwię się mężowi
- Słysząc całą tą dyskusję, nie dziwię się mężowi, że zrezygnował z funkcji prezesa - _powiedziała Barbara Czoch. Stwierdziła ponadto, że jej mąż został tu potraktowany źle, lekceważąco i wręcz niechętnie. Był na granicy zawału.
Głosowanie
Za odwołaniem Bogusława Budzyńskiego głosowały 4 osoby z Rady, 11 było przeciw, 3 głosy były nieważne. Krzysztofa Migacza odwołało 13 z 18 głosujących. Reszta stanęła w jego obronie. Na to miejsce wybrano lekarza weterynarii Janusza Piątkowskiego. Wygrał z Elżbietą Antoń 12: 5.
Następny odważny
Prawniczka spółdzielni, od poniedziałku w wielkich opałach, łamie sobie głowę, czy Tadeusz Czoch - powołany na prezesa uchwałą ustalającą wysokość uposażenia, bez umowy o pracę, odwołany na własną prośbę, będący na zwolnieniu lekarskim - ma otrzymać wypłatę ze spółdzielni, czy nie. Chodzi o co najmniej 5 tysięcy złotych. Poprzedni prezes, Józef Kurek, też jest na zwolnieniu, ale to zmartwienie ZUS. Kto następny stanie do konkursu? Kto będzie miał na tyle silne nerwy, by wesprzeć obecnego wiceprezesa Henryka Obozę, stawić czoło chaosowi i wyraźnym tendencjom rozłamowym w spółdzielni? Protest kandydata na prezesa Krzysztofa Niewiary, zarzucający komisji konkursowej błędy proceduralne, został tylko przyjęty do wiadomości. Ważne i nieważne. Za chwilę następny konkurs.
Wojciech Chmura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?