Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce, czas i szczęście

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Mateusz Bartków (w białym stroju) podczas meczu z Radomiakiem.
Mateusz Bartków (w białym stroju) podczas meczu z Radomiakiem. Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa z MATEUSZEM BARTKOWEM, piłkarzem II-ligowej Puszczy Niepołomice

- Dwa gole w pięciu meczach - myślę, że w II lidze znalazłoby się paru napastników, którzy chcieliby mieć taką skuteczność jak Pan - obrońca.

- Jak na razie idzie dobrze, ale nie ma co zapeszać. Cieszę się, że strzeliłem te dwie bramki. Na pewno przy pierwszej (w meczu z Rozwojem Katowice - przyp.) trochę mi szczęście dopisało, a przy drugiej (w sobotnim spotkaniu z Olimpią Zambrów) już po prostu się udało.

- Uderzenie z dystansu, bez przyjęcia, z powietrza - nie widziałem wcześniej, żeby podejmował Pan takie próby.

- Jak piłka spada pod nogi, a masz możliwość uderzenia na bramkę, to trzeba strzelać. Odważyłem się i padła ładna bramka.

- Gole na pewno budują Pana pozycję w zespole. Jako nowy zawodnik, który przyszedł do Puszczy zimą, już dał jej Pan dwa zwycięstwa.

- Nie dałem zwycięstwa. Mnie udało się strzelić bramkę. Drużyna pracuje na gole i to drużyna wygrywa. Po prostu znalazłem się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze i miałem też szczęście. Faktem jest jednak, że na razie dobrze rokuje, tak drużyna, jak i moja pozycja w zespole.

- Pozycji na boisku zdążył Pan już zaliczyć kilka. Urzeczywistnia się to, o czym mówił Pan przed rozgrywkami - że jest obrońcą uniwersalnym.

- Nie bez powodu mówiłem, że mogę grać na kilku pozycjach. Teraz staram się to potwierdzić. Tak się składa, że w ciągu pięciu kolejek zagrałem na trzech pozycjach: jako środkowy obrońca oraz na prawej i lewej obronie. A, no i jeden mecz zacząłem jeszcze jako defensywny pomocnik, ale tego nawet nie ma co liczyć.

- Puszcza jeszcze przed Pana przyjściem słynęła z bardzo szczelnej defensywy. Macie najmniej straconych goli w II lidze, rzadko dopuszczacie przeciwników do sytuacji podbramkowych. Z czego to się bierze?

- Wydaje mi się, że jednym z czynników jest rywalizacja w zespole. W całej drużynie, ale szczególnie w formacji obronnej. Bo kiedy wiesz, że masz w zespole kolegów, którzy rywalizują z tobą o miejsce w składzie, to nie możesz sobie pozwolić na dekoncentrację. A kiedy obrońcy grają cały czas bardzo skoncentrowani, przekłada się to ostatecznie na to, że zespół traci mało bramek.

- W sobotę w Zambrowie pokazaliście też silną wolę zwycięstwa. Po stracie bramki na 1:1 w 80 minucie, od razu zaatakowaliście Olimpię, czego efektem był Pana gol.

- Dokładnie tak, co mogę więcej powiedzieć? Mamy cel: awansować do I ligi, i mamy świadomość, że aby go osiągnąć, trzeba głównie wygrywać.

- Jaka była reakcja w drużynie, kiedy godzinę po waszym meczu dowiedzieliście się, że Radomiak przegrał z Kotwicą Kołobrzeg - i właśnie go wyprzedziliście, awansując na 3. miejsce, będące już w strefie awansu?

- Na pewno jest mała radość, ale staramy się tonować nastroje. Do zakończenia sezonu zostało jeszcze dziesięć kolejek.

- Swoje pierwsze tygodnie w Puszczy, w Niepołomicach, jak Pan podsumuje?

- Wydaje mi się, że czas aklimatyzacji już minął, nie mogę być już traktowany jako ktoś nowy. Zarówno pod względem sportowym, jak i koleżeńskim, bo poukładałem sobie relacje w szatni. Cieszę się, że to, co robię, sprawia mi przyjemność. Trenuję, na koniec tygodnia mam mecz - tak mi życie płynie, i tak jest dobrze.

- W wolne dni, takie jak ten poniedziałek, ucieka Pan gdzieś w rodzinne strony?

- Po każdym meczu zjeżdżam do Nowego Sącza (Bartków poprzednie trzy lata spędził w Sandecji - przyp.), do narzeczonej. Tutaj spędzam wolny czas, jestem już związany emocjonalnie z Nowym Sączem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski