Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce Sandecji jest w I lidze

Rozmawiał Daniel Weimer
Po 19 kolejkach Sandecja zajmuje 10. miejsce w tabeli (23 punkty)
Po 19 kolejkach Sandecja zajmuje 10. miejsce w tabeli (23 punkty) Fot. Tomasz Bołt
Rozmowa. O okolicznościach zatrudnienia nowego trenera i kondycji finansowej sądeckiego klubu opowiada jego dyrektor Paweł Cieślicki.

– Nadal pełni Pan swoją funkcję społecznie, za symboliczny uścisk dłoni prezesa klubu Andrzeja Danka?

– Taki już jestem, że raz danego słowa nie cofam. Powiedziałem, że z klubu nie wezmę ani złotówki, dopóki nie wyjdzie on z długów. Mało tego: nieskromnie powiem, że w nagłych przypadkach sięgam do własnego portfela. Utrzymuję piłkarza Armanda Kena Ellę. Ale o tym cicho sza, bo się jeszcze żona dowie.

– Przyszedł Pan do Sandecji w trudnym dla niej momencie, kiedy po serii porażek zaczęła przesuwać się ku dołowi tabeli pierwszej ligi. Nie zraziły Pana te kłopoty?

– Po pierwsze, z Sandecją związany jestem emocjonalnie nie od wczoraj, lecz od wielu lat. W młodości byłem nawet jej zawodnikiem. A czy wyniki mnie nie zniechęcały? Przeciwnie – lubię trudne wyzwania. Dzięki temu zarządzam dobrze prosperującymi firmami.

– Gdyby nie efektowne zwycięstwa w rozegranych awansem z rundy wiosennej spotkaniach z GKS Tychy i Arką Gdynia sądeczanie znaleźliby się w strefie spadkowej pierwszej ligi.

– Ale się nie znaleźli i tylko to się teraz liczy. Chociaż, prawdę powiedziawszy, to bliżej jej, niestety, do dołów, aniżeli do wyżyn tabeli.

– Które miejsce na zakończenie rozgrywek zadowoli zatem zarząd Sandecji?

– Realnie patrząc, drużyna powinna uplasować się między szóstą a ósmą lokatą. Każdą niższą pozycję uznamy za niepowodzenie.

– Spadku zatem nie bierzecie pod uwagę?

– Wypluj Pan te słowa! Sandecja nie może opuścić pierwszej ligi.

– A co, ma patent na występy w tej klasie?

– Patentu nie ma, ale trener dysponuje na tyle mocną drużyną, że nie powinno być problemów z utrzymaniem. Powtarzam: zespół powinien znaleźć się w czołowej ósemce.

– Zespół, który w tym sezonie – wliczając okres przygotowawczy – poprowadzi piąty trener: Kuźma, Świerad, Kostelnik, Stach, od tygodnia Dariusz Wójtowicz. To swoisty rekord...

– W zdecydowanej większości przypadków to nie my wyrzucaliśmy z pracy szkoleniowców, lecz oni sami z różnych, czasami wydumanych względów odchodzili z klubu. Ryszard Kuźma nie mógł dogadać się z ówczesnym dyrektorem klubu Jano Frohlichem. Jozef Kostelnik – przeciwnie: stanął w obronie Frohlicha. Piotrowi Stachowi nie spodobała się polityka kadrowa klubu. Przyznaję, że decyzja pana Stacha była dla nas szokiem. Przecież jeszcze dzień przed pisemnym złożeniem przez niego wniosku o rozwiązanie kontraktu jedliśmy wspólnie kolację po finale plebiscytu. Słowem nie wspomniał o planowanym odejściu. Później chciał koniecznie podjąć z zarządem negocjacje, ale my na nie już nie przystaliśmy. Chciał odejść, to odszedł.

– By wkrótce udzielić portalowi internetowemu wywiadu, w którym nie pozostawił na władzach Sandecji suchej nitki.

– Z ust pana Stacha padły bardzo niesprawiedliwe dla nas słowa. Trener zarzucił nam prywatę, brak inteligencji, padło nawet stwierdzenie, że z ust robimy szmatę.

– Zareagowaliście bardzo łagodnie – oficjalnym oświadczeniem, w którym ograniczacie się do prostowania niektórych poruszonych przez szkoleniowca kwestii.

– Gra nie jest warta świeczki. Nie chcieliśmy się zniżać do poziomu zaprezentowanego przez pana Stacha. Niech mu się w życiu wiedzie.

– A może w pewnych kwestiach miał po prostu rację? Może w istocie kadra zawodnicza Sandecji jest zbyt wąska?

– Nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy. Straciliśmy dwóch zawodników z podstawowego składu, pozyskaliśmy trzech. Nie gorszych od tych, którzy odeszli. Jesteśmy więc na plusie.

– Straciliście ostatnio nie dwóch, lecz trzech graczy: Łukasza Grzeszczyka, Adriana Frańczaka i Mouhamadou Traore...

– Traore był zmiennikiem, do gry wchodził częściej z ławki rezerwowych. A kosztował nas tyle, ile utrzymanie dwóch piłkarzy o zbliżonych do jego umiejętnościach.

– No dobrze, zmieńmy temat. Zdradzi Pan okoliczności ponownego zatrudnienia w Sandecji trenera Dariusza Wójtowicza?

– Kiedy rozstaliśmy się z Piotrem Stachem, a wiadomość poszła w eter, natychmiastową gotowość pracy u nas zgłosiło kilku szkoleniowców. Prezes Andrzej Danek skontaktował się jednak właśnie z Dariuszem Wójtowiczem, którego doskonale pamiętał z czasu jego poprzedniej działalności w Sandecji. Negocjacje przebiegły błyskawicznie, czas przecież naglił.

– Do kiedy trener Wójtowicz związał się z Sandecją?

– Na razie do końca tego sezonu. Dodam, że nie kosztuje nas tyle, co jego poprzednik. Jeśli będziemy zadowoleni z pracy pana Wójtowicza, to w czerwcu zaproponujemy mu przedłużenie umowy, z wyższymi już zarobkami.

– Jak przedstawia się stan klubowych finansów?

– Nie jest źle, chociaż pieniędzy nigdy za wiele. Do meczu z Widzewem (w sobotę na wyjeździe – przyp.) piłkarze będą mieli wyrównane wszystkie zaległości. Zostaną do wypłacenia tylko premie. Mogę śmiało powiedzieć, że pod względem terminowości rozliczania się z graczami znajdujemy się w czołówce I ligi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski