Rozmowa z krakowską tenisistką AGNIESZKĄ RADWAŃSKĄ
- Bardzo dobrze! Sporo było tenisowego towarzystwa. Oprócz mnie i Urszuli także Marta Domachowska, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Jedyne, co się nie udało, to pogoda. Było zimno i padał deszcz. Szkoda, bo wesele było pod Warszawą nad pięknym jeziorem, ale aura nie pozwoliła na kąpiel. Bawiliśmy się do białego rana, wytańczyłam się za wszystkie czasy.
- W finale Wimbledonu stawiała Pani na Marię Szarapową. Wygrała Czeszka Petra Kvitova, to zaskoczenie?
- Raczej tak, myślałam, że w finale większe doświadczenie Rosjanki będzie ją faworyzowało. Czeszka miała jednak mecz pod kontrolą, wygrała pewnie i zasłużenie. Kvitova gra bardzo mocną piłkę, ma świetny serwis i forhend. Jest leworęczna, to daje jej przewagę. Gra agresywnie, płaską piłkę, jeśli ma swój dzień, bardzo trudno ją pokonać.
- Jak Pani zdrowie?
- Na szczęście na nic nie narzekam. Noga i plecy są w porządku. Lekka chrypka to ślad po klimatyzacji w mieszkaniu. Okna tarasu wychodzą na południe, mam tam taki upał w lecie, że bez klimatyzacji nie da się żyć.
- Po występach na kortach ziemnych i trawiastych tenisowy świat powraca na nawierzchnię twardą. Teraz przed Panią cykl imprez w USA. To dla Pani powrót do normalności?
- Trochę tak, bo jednak przez większość roku gramy na kortach twardych. Pierwsze dwie imprezy, w Stanford i Carlsbad, to mniejsze turnieje, taki trochę trening przed tymi wielkimi w Cincinnati, Toronto. Najważniejszy będzie jednak wielkoszlemowy US Open. Bronię sporo punktów w pierwszych dwóch turniejach, bo w ubiegłym roku byłam w półfinale i finale, ale następne będą najważniejsze.
- Przed rokiem nie grała Pani w ostatnim turnieju przed US Open, w New Heaven. W tym roku jest Pani zgłoszona do tej imprezy. Nie lepiej było by odpocząć przed Wielkim Szlemem?
- Zobaczymy, jak wszystko się potoczy. Ciężko przewidzieć, co będzie, jak zagram. Na miejscu zdecydujemy ostatecznie.
- Przed rokiem w USA był finał i półfinał, ale też złamanie kości w śródstopiu zakończone operacją i długą rehabilitacją. Jedzie Pani do USA z mieszanymi uczuciami?
- Zdecydowanie tak! Dwa razy właśnie w Stanach nabawiłam się kontuzji i ręki, i nogi, potem były operacje i rehabilitacja. Nauczona doświadczeniem, odpuszczam debla w mniejszych turniejach, nie chcę ryzykować przed US Open. Z Danielą Hantuchową zagramy tylko w Toronto. Rezygnujemy nawet z gry w Cincinnati, bo panują tam bardzo trudne warunki: są nieziemskie upały i wilgotność powietrza prawie sto procent.
- Druga połowa roku to tradycyjnie walka o czołową ósemkę i start w turnieju Masters na koniec sezonu. Wierzy Pani w wyjazd do Stambułu?
- Wszystko jest możliwe. Przed nami dwa duże turnieje w USA, US Open i wielkie imprezy w Tokio i Pekinie. Do zdobycia jest masę punktów, przed nami jeszcze jedna trzecia roku. Na pewno będę walczyć do końca!
Rozmawiała Agnieszka Bialik
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?