18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miliarderzy wśród nas

Redakcja
Kto wygrywa w rankingu naiwności?

WIESŁAW ZIOBRO

WIESŁAW ZIOBRO

Kto wygrywa w rankingu naiwności?

   Naczelnik wydziału w komisariacie Tarnów Zachód niedawno zasięgał opinii specjalisty w sprawie sposobów bezkrwawego pozbawienia życia kury. Zwyczajnej kury. Pospolitej, domowej, nie jakiejś tam, która ponoć znosi złote jaja. Policjantów interesowało, czy szybko i bezgłośnie można uśmiercić ptaka, bez użycia siekiery i kawałka pniaczka. Ta dociekliwość zrodziła się, gdy mieszkaniec Koszyc, dużej podtarnowskiej wsi, zameldował policji, że w wyniku czarów odprawionych w jego domu stracił dość pokaźną gotówkę.
   Pewnego dnia zapukała do niego nieznana kobieta. W domu była jeszcze żona. Nieznajoma stwierdziła, że w tym domu panuje choroba, ale ona może za pomocą różnych cudownych zaklęć ją przepędzić. Oczywiście w tym celu niezbędne będą pewne rekwizyty.
   Domownicy - rzeczywiście chorzy - zgodzili się. Najpierw trzeba było schwytać na podwórzu kurę i przynieść ją do mieszkania. Została położona na środku pokoju. Później, prawie od niechcenia, uzdrowicielka zażądała pewnych kwot pieniędzy. Wciąż jej było za mało, ale sprawiała wrażenie, że nie one są najważniejsze. Zwitki banknotów, dostarczane przez domowników, upychała w różnych kieszeniach. Kiedy po skończonym seansie uzdrowicielka opuściła starsze małżeństwo, wyszło na jaw, że cała gotówka znikła. Choroba, niestety, nie.
   - Poszkodowany, który u nas się zjawił, zdążył już oprzytomnieć po kosztownym seansie, ale skłonny był się upierać, że nieznajoma kobieta ma związek z nieczystymi siłami. Przyrzekał, że trzymana na jej kolanach kura, wkrótce po wypowiedzeniu jakiegoś zaklęcia, przestała się ruszać. Stała się martwa. Domownicy byli pod wielkim wrażeniem - opowiada Stanisław Koćwin, naczelnik wydziału kryminalnego Komisariatu Tarnów Zachód. - To jednak nie był żaden cud. Z zasięganych u specjalistów opinii wynika, że wystarczy umiejętnie ścisnąć palcami jeden z wewnętrznych narządów kury, by ją szybko uśmiercić. Łatwo ją udusić.

Krewna dała znać

   Wydawało się, że w minionym roku w rankingu ludzkiej naiwności, gdyby taki opracować, przypadek z kurą zajmie w powiecie tarnowskim pierwsze miejsce.
   Tymczasem jesienią pojawiła się "krewna", która trzy osoby z Tarnowa nacięła na duże pieniądze. Najpierw zatelefonowała do 75-letniej kobiety. Przedstawiła się jako jej siostrzenica, której nie widziała od kilku lat. "Siostrzenica" mówiła, że potrzebuje natychmiast pożyczki niezbędnej do zakupu samochodu.
   - Ciociu, proszę, nie odmawiaj. Trafiła mi się z tym samochodem wielka okazja - przekonywała.
   Rodzinie się nie odmawia. Starsza pani podjęła 7,5 tys. zł ze swoich oszczędności, po które miał się zjawić zaufany znajomy "siostrzenicy". Znajomy nie zawiódł. Przyszedł na czas i odebrał pieniądze. Po jakimś czasie kobieta zorientowała się, że padła ofiarą oszustów.
   Mężczyzna, 10 lat młodszy od pierwszej poszkodowanej, w ten sposób stracił 20 tys. zł. Pieniądze miał pożyczyć "krewnej" z wielkopolskiego Pleszewa. Gotówkę również odbierał pośrednik, którego mężczyzna widział po raz pierwszy na oczy. Tarnowianin miał w Pleszewie, owszem, prawdziwą krewną, lecz wcześniej nie zadzwonił, by się upewnić, czy to ona najpierw telefonowała. Inna dobrotliwa kobieta przekazała "rodzinie" 3,2 tys. USD.
   - Naiwność - towar, który dla złodziei jest bardzo cenny. Okazuje się, że jej pokłady są ciągle duże, a trzeba ich szukać przede wszystkim w kręgach ludzi starszych - twierdzi naczelnik Koćwin. - Oszuści bezwzględnie wykorzystują ich mniejszą sprawność, ograniczoną percepcję, a także fakt, że wychowywani byli w innych czasach, w innym systemie wartości. Starszym człowiekiem łatwiej manipulować, choć nie każdym.
   Numer "na krewną" był w Tarnowie jeszcze kilkakrotnie powtórzony, już bez skutku. Nie wiadomo, czy działali ci sami sprawcy czy ich naśladowcy. To nie był tarnowski pomysł na szybki i łatwy zysk. Wcześniej różni "krewni" za pomocą telefonu łupili choćby mieszkańców Rzeszowa.

Szczerość staruszka

   Zdaniem naczelnika Koćwina wielu tego typu przestępców to fachowcy. Nie działają w ciemno, ofiary typują starannie, po wcześniejszym rozpoznaniu. Nic dziwnego, że często ludzie od nieznanych im zupełnie osób dowiadują się, że mają kuzyna w Kielcach, ciotkę w Zabrzu, chorują na wrzody żołądka, albo że niedawno zmarł im ktoś bliski.
   Według Janusza Usarza, naczelnika wydziału kryminalnego innego tarnowskiego komisariatu - Centrum - numery "na krewną" często robione są wyłącznie z pomocą spisu telefonów. Na chybił trafił. Albo się uda, albo nie. Ryzyko niewielkie.
   Wydaje się jednak, że wielu przestępców woli zadać sobie więcej trudu, by osiągnąć zamierzony cel. Starsi ludzie należą do tego pokolenia, które nie jest dyskretne. Zdarza się, że nieznanym osobom przy pierwszej lepszej okazji zwierzają się z każdego problemu. W pociągu, w przychodni, w sklepie. Zapewne jakimiś drogami część tych informacji przenika do środowisk przestępczych.
   Beata Borowiec, policyjny psycholog, uważa, że starszych ludzi gubi także sposób, w jaki traktuje ich młodsze pokolenie. - Wielu z nich żyje w samotności, na uboczu, zamkniętych w domowych enklawach, gdyż ich dorosłe dzieci zajmują się swoim życiem. Kiedy złaknieni kontaktów z innymi ludźmi natrafiają na osoby, które chcą ich wysłuchać, powiedzą prawie o wszystkim, łącznie z tym, w jakiej wysokości pobierają emeryturę lub rentę.
   Naiwność nie jest jednak cechą tylko wieku starszego. W tej sprawie można mówić o pewnych tendencjach, ale nie o żelaznej regule.

Nakarmić złodzieja

   Latem tego roku mieszkaniec jednej z wiosek pod Tarnowem nieoczekiwanie zastał w swoim domu obcego, młodego mężczyznę. Na wsi powszechnym zwyczajem jest niezamykanie domów, nawet jeśli wychodzi się na dłużej. Młodzian zachowywał się podejrzanie, był wyraźnie spłoszony.
   - Co pan tu robi? - zapytał gospodarz.
   - Szukam pana Józka, u którego miałem wykosić trawę.
   Gospodarz, który panem Józkiem nie był, dał się nabrać; zawiódł go instynkt, nie podpowiedział, że ma do czynienia ze złodziejem tupeciarzem. Rolnik przyjął go przyjaźnie, chodził z nim po wsi, szukając pana Józka, ba, poczęstował obiadem. Nakarmiony złodziej w końcu się wyniósł. Wraz z pieniędzmi, które zdążył wcześniej ukraść z domowego schowka.
   W Wesołowie, gmina Zakliczyn, inny mieszkaniec nakarmił rankiem dwie osoby: 18-latka i 13-letnie dziecko, udające żebraków. Podczas śniadania z gościnnego mieszkania zniknęło 610 zł...
   Wiosną i latem w Tarnowie pojawiło się dwóch "hydraulików". Podając się za pracowników wodociągów, wchodzili do mieszkań i pod pozorem pomiaru ciśnienia wody w sieci buszowali po pokojach. Działali w duecie lub solo, w zależności od okoliczności. Z 13 mieszkań skradli pieniądze w łącznej kwocie ponad 20 tys. zł. Mimo wielu ostrzeżeń, które rozpowszechniały lokalne mass media, "hydraulicy" poczyniali sobie coraz śmielej. Bywało, że po zakończonej kradzieżą "usłudze" żądali od lokatorów jeszcze 40 zł opłaty. Ludzie płacili bez wahania.
   - Cóż, w starszym pokoleniu wciąż się poważa fachowców, fachowiec jest kimś, nie należy mu się sprzeciwiać - komentuje naczelnik Koćwin.

Ostał ci się sznur

   W 2004 roku w powiatach tarnowskim i dąbrowskim odnotowano trzy numery "na walizkę". Zaczęło się w Tuchowie. W mieszkaniu pewnego pana zjawiła się sympatyczna para. Ona miała być Polką, a on Niemcem. Właścicielowi domu powiedzieli, że ich samochód uległ w pobliżu kolizji i są w wielkim kłopocie. Nie mogą wezwać do uszkodzonego pojazdu fachowej pomocy, gdyż nie dysponują złotówkami. Chcieliby więc pożyczyć trochę polskiej gotówki, a w zastaw pozostawią walizkę, w której jest dużo dolarów. Za pożyczkę obiecali stosowną rekompensatę. Tuchowianin, nie sprawdzając, co jest w walizeczce, wydobył 2 tys. zł i wręczył potrzebującym. Kiedy długi czas nie wracali, postanowił wreszcie zajrzeć do walizki. W środku znajdował się kawałek sznura...
   W gminie Mędrzechów za pozostawioną w zastaw walizkę 70-letni mieszkaniec wydał "cudzoziemcom" 5 tys. zł.
   O takich sprawcach policjanci mówią, że działają na legendę. Legendy są różne, słynne kiedyś ordynarne "przewałki" (numer ze zwitkiem papierów owiniętych banknotami tylko z wierzchu) wprawdzie są jeszcze skuteczne, ale pomysłowość przestępców ciągle się rozwija. I jest tu mowa o prostych, bezczelnych sposobach, nie zaś o wielce wyrafinowanych metodach, którymi rządzi się zupełnie innego rodzaju przestępczość. Chodzi o szybki, choć nie zawsze wielki łup, który jednak niczym ziarnko do ziarnka może przynieść też niezłe profity.
   - Trudno schwytać sprawców takich przestępstw, ponieważ większość ich ofiar to ludzie starsi. Powiadamiają nas z dużym opóźnieniem, mają ponadto problemy z opisaniem wyglądu oszustów - podkreśla naczelnik Koćwin.
   Jeżeli oszuści w końcu wpadają, to po długim czasie swojej działalności i zwykle przez przypadek.

Z nożem do emerytki

   W marcu ub. roku do 75-letniej mieszkanki Pogórskiej Woli k. Tarnowa przyjechało trzech elegancko ubranych mężczyzn. Przedstawili się jako inspektorzy ZUS-u. Kobiecie złożyli życzenia urodzinowe i wręczyli prezent. Dosyć osobliwy, gdyż składał się nań komplet... noży. Po tych uprzejmościach "inspektorzy" zażądali od starszej pani zwrotu kosztów delegacji (!) w kwocie 150 zł. Kiedy staruszka nieco się opierała, twierdząc, że nie ma tylu pieniędzy w domu, mężczyźni zagrozili, że w takim razie ZUS potrąci jej z renty.
   Nagle do pokoju weszła 10-letnia wnuczka kobiety. To oszustów zaskoczyło na tyle, że w pośpiechu zaczęli wychodzić z domu. Jeden z nich, najprzytomniejszy, wyrwał jeszcze z rąk kobiety noże kuchenne. Być może dlatego, że miały mu się przydać w czasie wizyty u innej emerytki.
   Pod koniec lat 90. w okolicach Tarnowa, Dąbrowy Tarnowskiej, Dębicy i Ropczyc sławą okrył się młody człowiek, który przedstawiał się jako prezes ZUS-u. Podróżował wyłącznie po wsi mało prezesowskim pojazdem - kremowym fiatem cinquecento. Zajeżdżał przed wybrany dom z nadzwyczaj radosną nowiną.
   - Dzień dobry pani. Informuję, że ZUS ostatnio prowadził loterię dla emerytów i rencistów i w tej loterii wygrała pani miliard złotych!
   Specjalnie mówił miliard, a nie sto tysięcy. Po pierwsze, nie wszyscy wtedy kojarzyli, jak wielką kwotą jest 100 tys. nowych złotych, po drugie, miliard zawsze brzmi dumniej. Lepiej działa na wyobraźnię.
   Oszust niezwłocznie dodawał, że na poczet wygranej musi natychmiast pobrać podatek dochodowy. Zwykle wymieniał kwotę 4 tys. zł, ale zadowalał się także tysiącem. Ludzie supłali ostatnie grosze.
   W wielką wygraną uwierzyło kilkanaście osób. Wśród nich były i starsze, łatwowierne panie, i dość młode jeszcze osoby, które do niedawna zawodowo pracowały.
   "Prezes" obiecywał, że dziś pobierze podatek, a jutro wraz z kasjerką przywiezie furę banknotów. Pokazywał walizkę, w której woził pieniądze dla szczęśliwców. Pokazywał też, jak twierdzili oszukani, mały komputerek, na którym wypisana była kwota wygranej. Przypuszczalnie był to zwykły kalkulator. Jak trzeba było, to na prośbę większych niedowiarków "prezes" przysięgał na Boga...
   Obserwatorzy wyczynów "prezesa" zdziwieni byli nie tym, że ktoś w ogóle dał się nabrać, ale przede wszystkim tym, że tyle osób tak łatwo uwierzyło, że z dnia na dzień stali się - w dawnym pojęciu - miliarderami. Zaskakująca była wiara w wysokość wygranej, która - gdyby była prawdziwa - mogłaby odmienić całe ich życie.
   Może poziom optymizmu w narodzie nie jest tak niski, jak się wydaje?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski