Ile wygrał? Zobaczymy w piątek...
W poniedziałkowy wieczór Brzesko przypominało miasteczko z lat siedemdziesiątych w czasie rozgrywania meczów przez reprezentację piłkarską. Większość mieszkańców zasiadła przed telewizorami, aby obejrzeć popularny teleturniej "Milionerzy". Tym razem powód był szczególny. Już od co najmniej tygodnia po Brzesku krążyła wieść o udziale w tym programie brzeszczanina.
Pan Szymon w nagraniach brał udział dwukrotnie, tyle razy też pojawia się na ekranie. Pierwszy odcinek, w którym wygrał osiem tysięcy, emitowany był w poniedziałek. Drugi obejrzymy w najbliższy piątek. Zapytany przez nas, ile wygrał, pan Szymon z uśmiechem odpowiada: -Myślę, że dla wszystkich będzie lepiej, jeśli dowiedzą się tego w piątek z ekranów telewizyjnych. _Chętnie natomiast opowiada o swoich wrażeniach z nagrań. _Byłem mile zaskoczony atmosferą, jaka panuje w studiu. Cała ekipa to w większości ludzie młodzi, którzy dbają o to, aby każdy czuł się tam dobrze. Hubert Urbański najczęściej powtarzał, aby się uśmiechać. W końcu jest to audycja dla telewidzów, więc ponuracy źle są odbierani. Najważniejsze są próby przy komputerach. To nie jest wielka sztuka opanować umiejętność korzystania z czterech przycisków oznaczonych pierwszymi literami alfabetu. Rzecz w tym, że trzeba to zrobić z pewną siłą, a całość uwieńczyć przyciskiem "skończyłem". Bywało tak, że zawodnicy dobrze odpowiadali, ale zapominali o tym nieszczęsnym przycisku i szansa gry w finale przechodziła koło nosa. Tak w ogóle, to dopiero w Warszawie uświadomiłem sobie, że przyjechałem tu grać o wielkie pieniądze. Mówił o tym zresztą sam Urbański, nie chodziło mu jednak o wywarcie na nas większego wrażenia, lecz o nabranie do tego faktu odpowiedniego dystansu.
Bardzo ważny jest udział w programie publiczności. Są to, jak mówi pan Szymon, ludzie starannie dobrani, mający za zadanie pomóc w odpowiednim momencie grającemu. Za udział w nagraniu pobierają niewielkie honorarium. Sam grający nie ma właściwie kontaktu z publicznością. Czuwają nad tym specjalni sędziowie. Główny arbiter jest Anglikiem. Podczas gry pana Szymona raz przerwał nagranie. -_Chodziło o to, do którego kraju należą Wyspy Kanaryjskie. O ile znam angielski, to pan sędzia optował za Francją. Rację miałem jednak ja. Jeśli chodzi o telefon do przyjaciela, to można mieć w zanadrzu pięć osób. Ja miałem do dyspozycji dwoje przyjaciół. Osobne zdanie należy się moim rywalom. Było różnie, przeważali luzacy traktujący to jako rozrywkę i przygodę. Byli jednak tacy, dla których była to walka na śmierć i życie. Towarzyszyły im całe ekipy wyposażone w ściągawki, z których w żaden sposób nie da się skorzystać -_relacjonuje pan Szymon.
Szymon Strąk w wolnych chwilach uprawia rekreacyjnie sport. Nic w tym dziwnego, wżenił się w rodzinę o sportowych tradycjach. Lubi podróże i spacery po lesie w towarzystwie psa. Nie stroni od krzyżówek, co okazało się przydatne w "Milionerach". Jak zakończyła się jego telewizyjna przygoda, przekonamy się w piątek tuż przed 21.
(ZS)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?